Oglądany z tego punktu widzenia przełom Oświecenia, choć roz-! łożony w czasie na parę dziesiątków lat, zdaje się najbardziej dramatycznym zwrotem w dziejach nowożytnej kultury polskiej. Było to ponowne przyłączenie Polski do Europy. Impulsy do takiej reedukacji szlacheckiego narodu rodziły się na miejscu, ale materiał do niej ') musiał być czerpany z zewnątrz, przez ludzi obeznanych z ówczesny-I mi warsztatami europejskiej nauki, techniki, prawodawstwa, filozofii i sztuki. Trudno się dziwić, że mentorska perswazja tych obieżyświatów raczej odstręczała szlachtę od programu reform niż doń zachęcała; toteż po licznych niepowodzeniach i cząstkowych sukcesach edukacyjnych uległa, jak wiadomo, poważnej zmianie. W latach Sejmu Czteroletniego i królewskie, i patriotyczne stronnictwo znacznie już zręczniej akomodowało treść, styl, frazeologię swych programów i działań do szlachecko-republikańskiej tradycji, przechwytując nawet — szczerze czy nieszczerze — niechęć do cudzoziemszczyzny.
(Zanim jednak do takiej akomodacji doszło, w świadomości potocznej zdążyły się uformować niefortunne pojęciowe sklejki: polsko&ci , \ z dawnością, zaś wszelkich nowinek — z cudzoziemszczyzną, narzucaną Polsce przez niecierpianego króla, wielkich panów, dworaków, libertynów i fircyków. Znamienne, że szlachta, tak zazdrosna o wszystkie swoje wolności, jedną tylko z nich chciała mieć sobie odebraną — wolność podróżowania. W sejmikowych instrukcjach dla posłów bez liku znajdziemy żądań, aby sejmujące stany prawem zabroniły, i to szlacheckiej właśnie młodzieży, wyjazdów za granicę: bo ci, co z owych wojaży powracali, zdawało się, jakby należeli już do innego narodu. Odmieniali strój, zabawy i sposób myślenia i niczego już ani w ojczyźnie, ani w domu ojcowskim szanować nie chcieli. Tak fircyk i żona modna kompromitowali cudzoziemszczyznę w ogóle, a odium spadało i na tych, dla których rozwój nauk, prawa człowieka i zasady dobrego rządu ważniejsze były od maniery salonów i buduarów. Sta-ruszkiewicze mieli ułatwione zadanie: nie musieli zastanawiać się nad tym, co warto, czego zaś nie warto naśladować, skoro sama idea naśladowania wzorów obcych zdawała się i śmieszna, i zgubna, i na dodatek drażniąco arystokratyczna, podczas gdy obrona status quo, w domu i w szkole, na folwarku i na sejmiku, miała za sobą powagę narodowej tradycji. Oświeceni niemało się musieli natrudzić, aby te zbitki w sejmie i w teatrze rozbić i okazać, że postęp lepiej się nawet czuje 22 w polskim niż we francuskim stroju. Nie na długo im uwierzono.
Dylemat naśladownictwa i rodzimości nie miał w sobie nic osobliwie polskiego. Podobny konflikt pojawiał się wszędzie, dokąd docierały inspiracje Oświecenia. Filozofowie projektowali przecież przyszłość dla całego rodu ludzkiego, nie dla poszczególnych szczepów. Czyż natura ludzka nie jest wszędzie ta sama, bez względu na język i ukształtowany tradycją sposób żyda? Czyż wszyscy ludzie nie pragną tak samo szczęścia i wolności? Kryteria i składniki postępu były różnorodne, ale wszystkie miały wymiar uniwersalny: rozwój nauk i oświaty, triumfy wynalazczości i przemysłu, tolerancja religijna, państwo umowy społecznej, dobrowolne zrzeszanie się ludzi równych w narody, narodów w federację powszechną, trwały pokój i wzrost moralności, w sumie więc postępujące wyzwolenie człowieka spod władzy ciemnoty, przesądów i despotyzmu.
Na razie tą cząstką rodu ludzkiego, którą/dojrzała do wkroczenia w wiek Rozumu i Świateł, była — Europa. Ale rzadko jeszcze Europa mieszczańskiej pracy i przedsiębiorczości, przeważnie Europa ogładzona, wyrafinowana, przekorna i świętokradcza w obliczu tronów, ołtarzy i barbarzyńskiej przeszłości narodów. Ta Europa była kosmopolityczna, a kosmopolityzm od czasów Ludwika XIV był francuski. Dlaczego właśnie Francja potrafiła narzudć swój styl, swoją niekwestionowaną aż do Rewolucji hegemonię elitom umysłowym całego kontynentu? Bez wątpienia, sprawiła to jej literatura, filozofia, myśl polityczna, ale też — do czasu — potęga państwa, które przez filozofów mogło być atakowane, a przecież użyczało im odblasku swego autorytetu.
Można się spierać o to — spierano się już współcześnie — czy na przykład Anglia nie stworzyła w XVIII wieku wartości cywilizacyj-/ nych trwalszych i o większym znaczeniu dla świata; nota bene w polskim Oświeceniu wzory angielskie — tak od francuskich odmienne — odegrały rolę niemałą. Ale zasadnie czy nie, ton nadawała przede wszystkim Francja. „Pisarze, którzy ją teraz uświetniali — pisze znakomity znawca tej epoki — odznaczali się cechą pobudzającą do rywalizacji: reprezentowali nowoczesność. Nie było ani żywszych od nich, ani zuchwalszych, ani bardziej skorych do formułowania, obrony i szerzenia idei, które narzucały się współczesnym umysłom. Francja zachowywała więc nadal otrzymaną w spadku supremację literacką i usprawiedliwiała to uprzywilejowane stanowisko doniosłością swojego wkładu. Porównując się z nią, prawie wszystkie inne