294 Homoseksualizm
Mówienie o homoseksualizmie jest trudne bez względu na religię, rasę, płeć, orientację seksualni! i zawód. Nic dziwnego, że jest trudne także dla ludzi Kościoła. Mówienie o homoseksualizmie to mówienie także o sobie - o swoich wartościach, swoich lękach i nadziejach, swoim stosunku do bliźnich i do samego siebie. Sam jestem gejem i wierzijc, że prawda nas wyzwoli, cieszę się z każdej dyskusji na ten temat, która nie jest tylko monologiem nie-nawistnika. Numer „Więzi" z lipca 2002 i trójglos w „Tygodniku Powszechnym" nr 26 (Adam Fons. o. Józef Augustyn, ks. Adam Boniecki) nic były przecież takim monologiem, ale mimo to pozostawiły przykre wrażenie i nieodparty chęć wyjaśnienia kilku spraw.
Ze zdumieniem czytałem w lipcowej „Więzi", jak wszyscy terapeuci i jeden teolog za homoseksualizm dzieci obwiniają rodziców: głoszą tę prawdę i o. Augustyn i o. Kożuch, i Wojciech Eichelberger, a nikt (!) nie mówi, jak bardzo ten pogląd jest wątpliwy. „Nie spotkałem jeszcze - i to już zostało potwierdzone przez badania - chłopca o tendencjach homoseksualnych, który miałby dobry relację z ojcem" - mówi o. Kożuch. Służę własnym przykładem: chłopcem już wprawdzie nie jestem, ale relację z ojcem ciygle mam dobra. Badania na reprezentatywnych (a nie klinicznych!) grupach homoseksualistów także nie potwierdzają takich tez. Matki odrzucające, matki nadopiekuńcze (o. Augustyn twierdzi, że właśnie takie matki wychowują homoseksualistów). ojcowie zbyt surowi albo nieobecni - wszyscy oni mają w większości dzieci heteroseksualne. a w małym odsetku - homoseksualne, podobnie jak rodzice o bardziej wyważonym stosunku do swoich potomków. Umówmy się jednak: nic ma rodziców na tyle doskonałych, aby nie można było im zarzucić jakiegoś uchybienia - nadopiekuriczości czy nadmiernego dystansu. Wszyscy psychotera-pruci wypowiadający sit,* na cen temat prowadź.*) praktykc; o orientacji psychodynamiczncj, wywodzącą się z psychoanalizy. IV tej szkole za przyczynę zaburzeii psychicznych uważane są zaburzenia relacji z rodzicami i te relacje są przedmiotem pracy. 7. konieczności terapeuci drążą ten temat, szukając źródła problemu, i przeważnie je znajdują, gdyż do psychologa i psychiatry z reguły trafiają klienci, którzy mieli mniejsze lub większe problemy z rodzicami. Czy jednak odpowiedzialność psychologa, dziennikarza, teologa pozwala, aby pogląd małej części psychoterapeutów był powodem, aby rzucić tym matkom i ojcom w twarz: to wasza wina. Wiem, jak wiele krzywdy wyrządziła ongiś teoria psychoanalityka Bruno Bettelhcima. który twicixlz.il, że autyzm jest spowodowany przez chłód rodziców wobec noworodków. Dziś wiemy, że teoria była fałszywa.
Warto kilka słów poświęcić samemu pomysłowi przerobienia gejów na heteroseksualistów za pomocą psychoterapii, gdyż - łagodnie rzecz nazywając - problem został naświetlony jednostronnie, /.wypowiedzi o. Kożucha wynika, że pracę z pierwszą grupą pacjentów dopiero zaczęto: to wyjaśnia entuzjazm zainteresowanych. Jeżeli jednak pacjent odpowiada nie na pytanie „sympatycznego przecież niewątpliwie" terapeuty, tylko bezstronnego badacza, i na dodatek wypowiada się z w iększej perspektywy czasowej, wyniki są inne. Na przykład niezależny sondaż wśród 202 homoseksualistów uczestniczących w „terapii reparatywnej", dokonany przez Shidlo i Schroedera, ujawnił, że 88Vr z nich miało poczucie, iż terapia nic odniosła żadnego skutku, a tylko 396 {(> osób) stwierdziło, że w pełni zmieniło orientację na heteroseksualną. Niektórzy badacze, jak Douglas Halde-man. podają nawet taki wynik w wątpliwość, zaprzeczając, że jakikolwiek przypadek trwalej i pełnej zmiany orientacji wyłącznie homoseksualnej na wyłącznie heteroseksualną miał miejsce.