scan! (6)

scan! (6)



*

Może jednak ktoś tu mieszka? Firanki w oknach, miski, wiadro, wysypisko śmieci... Nic z tego. Drzwi zamknięte na kłódkę. Nie ma tu żywej duszy. Szkoda. Chociaż? Wychodek z widokiem na dolinę wygląda na świeżo używany...

-    Dzień dobry! - nagle czyjś głos przerywa ciszę. - Dzień dobry! Co tak stoicie? Chodźcie! - Z tarasu sąsiedniego domu, szczerząc się w szerokim uśmiechu, macha do nas jakiś dziadek.

Długa siwiejąca broda. Trochę nieobecne spojrzenie. Garnitur złotych zębów. Czapka z daszkiem, której nigdy nie zdejmuje. Od chwili, gdy krewni zabrali do siebie jego jedyną, schorowaną osiemdziesięcioletnią sąsiadkę, Abdulżalil Abdulżalilowicz jest jedynym mieszkańcem Gamsutla. Prawdziwym pustelnikiem. Nie ma nawet żadnego czworonoga. Jego jedyne towarzystwo i jedyne -poza mizerną rentą, po którą jeździ raz na miesiąc do Machaczkały - źródło utrzymania stanowią pszczoły. Ich ule - o zgrozo! - stoją w... dużym pokoju, który po rozebraniu jednej ze ścian zamienia się latem w taras z zapierającym dech w piersiach widokiem na okoliczne góry.

Abdulżalil jest wyraźnie zakłopotany. Nie spodziewał się gości. Sadowi nas jednak pomiędzy ulami, zarzekając się, że latające wokoło pszczoły są łagodne jak baranki i gości palcem, to znaczy żądłem, nie tkną. Zerkając raz po raz, zaparza herbatę. Początkowo sprawia wrażenie bardzo nieśmiałego i małomównego. Najwyraźniej niełatwo przerwać wielodniowe milczenie i zacząć normalnie rozmawiać. I to jeszcze po rosyjsku! Z zakamarków chaty wyciąga wiadro, z którego dna, wygłodzeni długą wędrówką, chciwie zdrapujemy resztki miodu z woskiem.

-    Wybaczcie. Więcej jedzenia nie mam, bo właśnie mi się zapasy skończyły. Trzeba będzie iść do Sogratla na zakupy - nasz gospodarz powoli się rozkręca. Pojedyncze, wypowiadane jakby z trudnością słowa i zdania szybko zaczynają zlewać się w nieprzerwany monolog, którego przyjdzie nam słuchać przez następnych kilka godzin. Abdulżalil chce najwyraźniej nadrobić dnie, a może tygodnie spędzone w całkowitym milczeniu.

- Prąd mi niedawno, skubańcy, odcięli. Nie opłaca im się dla mnie jednego dostarczać. Ale nie narzekam. Mam lampę naftową, drewno z lasu, wodę z pobliskiego źródełka. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Siedzę sobie, czytam, rozmyślam. Lubię waszą Chmielewską. Koran studiuję. Rozwiązuję krzyżówki. Nie mam czasu się nudzić.

Wypisy z Koranu rzeczywiście wisiały na ścianie. Tuż obok komórki. Swoją drogą, ciekawe, gdzie ją ładuje...

*

Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba... Takie słowa rzadko można usłyszeć. Nie tylko w Polsce, w Dagestanie też. Pieniędzy brakuje wszystkim. Niektórym szczęścia. Innym mocnych wrażeń. Jeszcze innym rozumu. Abdulżalilowi nie brakuje niczego. Wystarczą pszczoły, lampa naftowa, kawałek dachu nad głową, kilka książek i czas. Żeby sobie porozmyślać. W chwili, gdy czytacie tę książkę, siedzi pewnie sobie na przyzbie i myśli. Pszczeli filozof.

*

Gamsutl umierał powoli. Jeszcze w latach pięćdziesiątych kwitło tutaj życie. Działał kołchoz, dociągnięto prąd. Ludzie, jak przed wiekami, paśli swoje stada na okolicznych halach. Auł jeszcze wtedy słynął z produkcji wyrobów ze srebra. Któregoś roku pierwszy gamsutliniec zdecydował się jednak wyjechać. Nie w odwiedziny do krewnych, nie na naukę do Machaczkały, nie do pracy w Moskwie. Wyjechać na zawsze. Po raz ostatni zamknąć dom, w którym mieszkały całe pokolenia przodków, spakować piernaty i skrzynie, zostawić groby rodziców i wyjechać. W kolejnym roku wyjechał następny, potem jeszcze jeden. Sączący się strumyk wkrótce przemienił się w rzekę. Zostawali tylko staruszkowie, którzy nie chcieli umierać w blokach w Machacz-kale czy Chasaw-jurcie.

Gamsutla nie uśmierciły trudne warunki życia jego mieszkańców. Żyli tam przecież tak samo przez stulecia. Bez prądu, bieżącej wody, bez dróg. Jedząc tylko to, co można wyprodukować własnymi

43


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0304 BOO Może jednak ktoś zarzucić, że przecież nie zgadza się z miłością i miłosierdziem Bożem
MOŻE ZA TWOJA ŚCIANA MIESZKA KTOŚ KTO POTRZEBUJE POMOCY? OLONTARIAT AKTYWNI W SOPOCIE
DSC06969 (2) XIV CZAS POWSTANIA „RYTMÓW" ra” s. Być może jednak, że chodzi tu o coś innego, o p
82545 RZYM 106 -Może raczej dwadzieścia. Była policja, ale Anneti* ich spławiła. Sąsiedzi pewnie po
skanowanie0046 Z,NĄj£Z, TAK-1 kamień Brr! Jak zimno! Jest jednak ktoś, kto lubi mróz. To pingwin! M
img070 (5) b)    bez ograniczeń poruszać się w polu bramkowym z piłką (nie może jedna
skanuj0446 gość fali — fotony o największej energii są pochłaniane najsłabiej1. To przybliżone prawo
skanowanie0008 (149) Status obcego może jednak pozwolić antropologowi uzyskać pewien dystans wynikaj
karak sur KRZOTAW Po kilkunastu latach stało się jednak jasne, że z mieszkańcami Karak Sur dzieje s

więcej podobnych podstron