BOO
Może jednak ktoś zarzucić, że przecież nie zgadza się z miłością i miłosierdziem Bożem tak się długo znęcać nad grzesznikami. Temu odpowiadam, że owszem, Bóg stwarzając piekło, uczynił to z miłosierdzia dla potępionych. Wszędzie bowiem gdzieindziej byłoby im nieodpowiednio; usposobienie ich dusz przez swe odwrócenie od Boga, jest tego rodzaju, że po za piekłem istniećby nie mogły. Gdyby je Bóg przeniósł do nieba, to czułyby się tam jeszcze bardziej nieszczęśliwe, tak jak na ziemi ludzie rozgoryczeni własnemi nieszczęściami, bardziej cierpią na widok obcego szczęścia. Matka, co straciła ukochane dziecię, większy czuje ból wówczas, gdy patrzy na inną matkę wesoło się bawiącą z dziecięciem. Bóg więc, gdyby chciał znieść piekło, musiałby grzeszników unicestwić lub z gruntu zmienić usposobienie potępieńców, czego ani nie chce, ani może chcieć, skoro wolą Jego jest, by każdy człowiek, jako istota rozumem i wolną wolą obdarzona, dobrowolnie za Nim się oświadczył i Jemu służył, a nie dopiero mękami przymuszony. Gdyby zatem Bóg inaczej chciał postąpić, to byłoby to niekonsekwencyą w Jego działaniu, czego przecież Bogu zarzucić nie można. Wynika z tego, że piekło jest dziełem nietylko sprawiedliwości Bożej, lecz i miłości ku potępionym, bo skoro samowolnie wolą Go nienawidzieć, niż miłować, przeto inne miejsce byłoby dla nich nieodpowiedne.
Więc, że zakończymy ten rozdział, i mądrość Boża, która nie czyni niczego na ślepo, dla kaprysu, ale gdy daje instynkt, to daje i przedmiot mający być przezeń osiągnięty — i dobroć, z którą nie licowałoby, by człowiekowi dała pragnienie szczęścia nieskończonego i wiecznego, a nie pozwoliła go osiągnąć — i sprawiedliwość Jego najświętsza, która nie może pozostawiać cnoty bez nagrody, a występku bez kary,— wszechmocność wreszcie, której potęgi uszedłby grzesznik, gdyby przez odebranie sobie życia powrócił do nicości; wszystkie te przymioty Boże jednym wielkim głosem wołają: że póki Bóg