Polaka wstyd i hańba. Co moi uczniowie pomyślą o swoim nauczycielu? „Może jesteś, Darek, chory? Może cię niemiecka rodzina źle traktuje? Może...".
No tak tradycja. Christian ma rację. Idę do księgami, spóźniam się 10 minut. Trochę mało. Ale się starałem. Tak było podczas całej wycieczki: Polacy spóźnieni. Niemo,' zdziwieni, a Christian w roli mediatora wszystko wyjaśniał i nas usprawiedliwiał.
Dzień odjazdu. Wszyscy uczniowie wyjątkowo już na swoich miejscach. Niemcy czekają, aby pomachać nam na pożegnanie. Brakuje tylko kierownika wycieczki. Mija kwadrans, a koleżanki nadal nie ma. Niemcy są w szoku, chcą sprawdzać na policji. Tylko Christian jest spokojny. Jak zwykle zresztą. Wie, że kierownik wycieczki musi się spóźnić i to porządnie. Wszystkim tłumaczy, w czym rzecz. Jeszcze kwadrans lub dwa, to zależy od samooceny koleżanki, i będziemy mogli odjeżdżać. Nie ma się co martwić. To staropolski zwyczaj. Ordnung muss seiti. W każdymi kraju porządek ma inne imię. Jest koleżanka - obładowana prezentami dla rodziny. Idealne pół godziny spóźnienia. Ruszamy. Do Polski przyjeżdżamy spóźnieni wiele godzin, tak się złożyło, że prosto na uroczystość zakończenia roku szkolnego.
Niestety, okazało się, że i tak przyjechaliśmy za wcześnie. Uroczysta akademia miała się rozpocząć o 10, ale zacznie się nie wiadomo kiedy. Musimy czekać na jakiegoś vipa z Wydziału Edukaqi (cud, że nas zaszczyci), który' przyjdzie po polsku, czyli wtedy, kiedy zechce. W końcu przyszedł. Ile się spóźnił, lepiej nie mówić. To zbyt ważny urzędnik, aby rozliczać go z punktualności. Nie jest przecież ani lepszy, ani gorszy ode mnie czyr od innych nauczycieli. Jest tylko ważniejszy. Poza tym sam kiedyś był nauczycielem, więc nauczył się spóźniać albo w pierwszym miejscu pracy, albo ma spóźnianie we krwi. Jak każdy Polak. Nie jego wina, że nie jest punktualny.
Zakończył się kolejny rok szkolny, siedzę w domu i myślę o tym, jak ważne zadanie mi powierzono, czyli młodzieży' polskiej chowanie. Mój przykład wywiera na nich ogromny wpływ. Niewątpliwie młodzi Polacy będą postępować tak, jak i ja postępuję. Dziś, niewiele przecież znacząc, spóźniają się minutę lub dwie, a i to za dużo, bo przecież stanowisk jeszcze nie osiągnęli, co do niepunktualności całkiem upoważniają. Czy mam uczyć ich na własnym przykładzie, że muszą dopasować swój styl postępowania do funkqi, jaką pełnią w szkole? W miarę rozwoju i postępów w karierze będą mogli sobie pozwalać na więcej, a gdy już na najwyższych stołkach w państwie zasiądą, to wszystko im będzie wolno, nawet oceniać spóźnienia przełożonych. Teraz jednak należy' się hamować. Teraz jeszcze nie my.
150