Państwo
Księga III
i powiada, że go żądza sparła bardziej, niż kiedy pierwszy ra2 chodzili do siebie — w sekrecie przed ojcem i matką. Albo jak Hefajstos Aresa i Afrodytę krępuje na tle podobnej sytuacji.
— Nie, na Zeusa — powiada — nie wydaje mi się to odp0. wiednie.
d -Ale jeżeli gdzieś mowa jest o harcie ducha albo go objawiają wybitne postacie, to oglądać to i słuchać o tym. Na przykład i to:
W pierś się uderzył i serce poskramiał słowy twardymi:
„Musisz wytrzymać, o serce; podlejsześ losy znosiło”.
— Ze wszech miar — powiada.
— A także nie pozwolić naszym ludziom, żeby chętnie dawali łapówki ani żeby sami lecieli na pieniądze.
— Nigdy.
e — Więc im nie śpiewać, że:
Dary na bogów działają, działają na królów czcigodnych.
I nie chwalić nauczyciela Achillesowego, Fojniksa, że w sam raz mówił radząc mu, aby naprzód wziął dary od Achajów, a potem im dopiero pomagał, a pokąd darów nie przyniosą, żeby się gniewał dalej. I samego Achillesa o to nie posądzimy i nie uwierzymy, że był taki chciwy i od Agamemnona dary wziął, i znowu za trupa przyjął okup, i dopiero wydał zwłoki,
91 a inaczej nie chciał.
— Przecież nie godzi się — powiada — chwalić takich rzeczy.
— Waham się — dodałem — bo to o Homera chodzi, powiedzieć, że to nawet bezbożne mówić takie rzeczy na Achillesa i wierzyć, kiedy drudzy tak mówią. Albo znowu to, że on się do Apollona odezwał:
Tyś mnie oszukał, Łuczniku! Ze wszystkich bogów najgorszy!
Już bym się pomścił na tobie, gdyby mi siły starczyło!
I że z rzeką, która była bogiem, gotów był walczyć i słuchać jej nie chciał. I że swoje włosy poświęcone komu inne- e niu, rzece, Sperchejosowi:
„chętnie bym dał, niech je nosi bohater Patroklos”, powiada.
A ten już trup. I żeby on to zrobił, niepodobna uwierzyć, j to wleczenie Hektora około mogiły Patrokla, i to zarzynanie jeńców koło stosu — wszystko, to powiemy, nieprawda i nie c pozwolimy naszym chłopcom wierzyć, że Achilles będąc synem bogini i Peleusa, bardzo rozważnego męża i wnuka Zeusa, i będąc wychowankiem arcymądrego Chejrona był przy tym taki pomieszany i miał w sobie dwie przeciwne choroby: brud połączony z chciwością, a z drugiej strony — butę w stosunku do bogów i ludzi.
- Słusznie mówisz — powiada.
- Zatem i temu nie uwierzymy i nie pozwolimy mówić, że v Tezeusz, syn Posejdona, i Pejritoos, syn Zeusa, wybrali się na d te straszne porwania, ani że jakikolwiek inny syn boży albo bohater śmiał się dopuszczać czynów strasznych i bezbożnych, jak to dziś o nich nieraz kłamią. Zmusimy poetów, żeby
im albo takich czynów nie przypisywali, albo ich nie nazywali synami bożymi, a jednego i drugiego naraz niech nie mówią i niech u nas tego nie próbują wmawiać w młodzież, że niby lo bogowie płodzą zło i że bohaterowie wcale nie są lepsi od ludzi. Bo, jak się poprzednio mówiło, ani to o bojaźni bożej e nie świadczy, ani prawdą nie jest. Dowiedliśmy przecież, że od bogów zło pochodzić nie może.
- Jakżeby mogło?
-To słuchającym bardzo szkodzi. Bo każdy będzie miał wybaczenie dla własnych złych stron, przekonany, że przecież to samo robią i robili:
...ci, bogom bliscy krwią.
Synowie Zeusa. Widzą przecież Idy szczyt.