Państwo
Księga III
- Ze wszech miar — powiada.
- Zatem i niewolnic też nie, ani niewolników zachowują, cych się tak, jak to oni.
- Ani tego.
- Ani ludzi lichych, zdaje się, więc tchórzów i zachowujących się przeciwnie niż wymienieni w tej chwili, więc ci-skających obelgi i szyderstwa na siebie nawzajem i plotących głupstwa po pijanemu albo na trzeźwo, i popełniających inne
396 grzechy, jakich się tacy ludzie dopuszczają i słowem, i czynem w stosunku do siebie samych i do drugich. Myślę, że do obłąkanych też niech się nie przyzwyczajają upodabniać siebie ani w słowach, ani w czynach. Bo znać trzeba także obłąkanych i złych mężczyzn i kobiety, ale samemu nic takiego nie robić, ani nie naśladować.
- Najzupełniejsza prawda — mówi.
- No cóż? - dodałem - a jak kowale kują, albo jak się inni jakimś innym rzemiosłem bawią, albo trójwiosłowce pędzą,
b albo komenderują wioślarzami, albo coś innego w tym rodzaju — czy to naśladować?
- Ale jakże tam — powiada; — przecież żadnemu z nich nie będzie wolno nawet interesować się takimi rzeczami.
- No cóż? A konie rżące i byki ryczące, i rzeki szumiące, i morze huczące, i grzmoty, i wszystkie znowu tego rodzaju rzeczy będą naśladowali?
- Przecież — powiada — nie wolno im ani popadać w obłąkanie, ani się do obłąkanych upodabniać.
- Więc jeżeli ja rozumiem — powiedziałem — co ty masz na myśli, to istnieje pewna forma mówienia i opowiadania,
c którą się będzie mógł posługiwać człowiek naprawdę pierwszej klasy, ilekroć mówić mu wypadnie, i druga forma też, niepodobna do tej, której się gotów stale trzymać i w nią swe opowiadania ujmować człowiek wprost przeciwnie urodzony i wychowany niż tamten.
- Jakież to formy? — powiada.
- Ja uważam — powiedziałem — że człowiek, taki w sam raz, (ciedy dojdzie w opowiadaniu do jakiegoś powiedzenia albo ^chowania się człowieka dzielnego, to zechce mówić tak, jak hy sam był tamtym, i nie będzie się wstydził takiego naśladowania. Najchętniej będzie naśladował człowieka dzielne- d go, który działa stanowczo i rozumnie, a mniej często i nie
Uk bardzo człowieka, którego albo jakaś choroba, albo jakaś miłość opętała, albo pijaństwo, albo inne jakieś nieszczęście. Ajak natrafi na kogoś poniżej własnej godności, to nie zechce upodabniać się serio do kogoś gorszego niż sam — chyba tylko' pokrótce, kiedy tamten coś przyzwoitego robi. On by się wstydził inaczej, bo z jednej strony nie ma wprawy w naśladowaniu takich typów, a z drugiej byłoby mu nieznośnie wy-modelowywać z siebie i wcielać się w typy lichsze, którymi gardzi z całej duszy. Chyba, żeby szło o żarty i o zabawę. e
- Zdaje się — powiada.
- Zatem będzie się posługiwał taką formą opowiadania, jak ix myśmy przed chwilą streszczali wyjątek z epopei Homera, ibędzie w jego mówieniu coś z jednego i z drugiego: i naśladowanie, i inne opowiadanie też. Ale w długim ustępie jakąś maleńką cząstkę stanowić będzie naśladowanie. Czy też mówię od rzeczy?
- Owszem — powiada — to przecież bardzo możliwe, że musi być typ takiego mówcy.
- Prawda? — powiedziałem. — A inny znowu, to im będzie lichszy, tym bardziej będzie wszystko naśladował raczej, niż 39 opowiadał i nie będzie niczego odczuwał poniżej swojej godności, zaczem wszystko będzie próbował naśladować z poważnym zamiarem i wobec wielu słuchaczy; nawet i to, cośmy przed chwilą wymieniali, te grzmoty i szumy wiatrów, i odgłosy gradu, i osi wozów, i kółek, i trąb, i fletów, i pozytywek posłusznych, i głosy wszystkich instrumentów, a jeszcze psów
120
121