Państwo
Księga III
pływem jakiegoś innego złego nawyku same psy zaczynają flVvcom dogryzać i robią się nie jak psy, ale jak wilki.
To straszne — powiada — jakżeby nie?
„Więc trzeba się strzec wszelkimi sposobami, żeby nam B pomocnicy czegoś podobnego nie urządzili z obywatelami, wobec tego że są od nich silniejsi, i zamiast, żeby byli łagodnymi sprzymierzeńcami, nie stali się podobni do panów pełnych dzikości.
Trzeba się strzec — powiada.
- Nieprawdaż? Najlepszą ochroną przeciw temu byłoby to,
■lt są rzeczywiście dobrze wychowani.
- Ależ są — powiada.
A ja dodałem: — O to się nie warto spierać, kochany Glaukomę. A o to, cośmy przed chwilą mówili, warto, że powinni odebrać wychowanie właściwe — wszystko jedno, jakie by ono c kyio - jeśli mają mieć warunek największy łagodności w stosunku do siebie samych i do tych, których strzegą.
„ I to słuszne — powiada.
- Więc oprócz takiego wychowania, powiedzieć by mógł człowiek myślący, powinni mieć mieszkania i resztę majątku taką, żeby im to nie przeszkadzało być jak najlepszymi strażnikami oraz żeby ich to nie podniecało do krzywdzenia innych obywateli.
-1 on prawdę powie. D
- Więc zobacz — dodałem — czy może jakoś w taki sposób powinni żyć i mieszkać, jeżeli mają być takimi. Po pierwsze, żaden z nich nie powinien mieć żadnego osobistego majątku, chyba że niezbędna konieczność. Po drugie, domu i spichrza nie powinien żaden z nich mieć ani żadnego takiego pomieszczenia, do którego by nie mógł wejść każdy, kto by chciał. A na utrzymanie, jakiego potrzebują zapaśnicy wojenni E miarkowani i odważni, powinni od innych obywateli otrzymywać żołd według taksy. Tak wielki, żeby im nic z niego
i podniosą jednych do straży, a drugich do hufców pomocni, czych; bo wyrocznia powiedziała, że państwo upadnie wtedyt gdy go będzie strzegł strażnik żelazny albo strażnik z brąZ(] Żeby oni w ten mit uwierzyli, czy masz na to jaki sposób?
D _ Nigdy — powiada — żeby uwierzyli oni sami. Ale gdy. by chociaż ich synowie i wnuki, i inni ludzie, którzy kiedyś
przyjdą. .
— I to też byłoby dobrze — dodałem — więcej by się wtedy
troszczyli o państwo i o siebie nawzajem, ja mniej więcej ro-
zumiem, co ty masz na myśli.
xxii Tak; to będzie tak lub inaczej, zależnie od tego, jak trądy, cja tę bajkę poprowadzi. My tymczasem tych synów ziemi uzbroimy i wyprowadzimy na plac z dowódcami na czele. Jak się zejdą, niech się rozejrzą po mieście, w którym by miejsca najlepiej obóz urządzić, skąd by i swoich najłatwiej poskramiać mogli, gdyby który nie chciał praw słuchać, i skąd by zewnętrznych nieprzyjaciół najlepiej mogli odpierać, jeżeliby e jakiś wróg nadciągał niby wilk na trzodę. A jak obóz rozbiją i złożą ofiarę, komu trzeba, niech sobie urządzą kwatery
Czy jak?
- No, tak - powiada.
- Nieprawdaż? Takie, które podczas mrozu kryją, a na lato
też odpowiednie? .
- Jakżeby nie? Ty zdaje się mówisz o pewnych mieszka-
“^Takjest - powiedziałem. - O mieszkaniach wojskowych.
a nie o mieszkaniach finansistów.
416 _ a jakże się ma znowu - powiada - to różnić, twoim zda
niem, od tamtego?
- Ja ci spróbuję powiedzieć - dorzuciłem. - Naj gorsze to ze wszystkiego i największa hańba dla pasterzy, jeżeli takie maja psy i tak je prowadzą - to przecież pomocnicy przy trzodac - że skutkiem bezkarności i swawoli albo z głodu, albo po
151