60
Iftyden WhiL.
Historycy nie mogą utrzymywać, że sądy artystów i naukowców o tym, jak historia powinna być badana, są niedorzeczne' Przecież zawsze żywili oni przekonanie, że do badania histo^ rii niepotrzebna jest ani specyficzna metodologia, ani też specjalne intelektualne wyposażenie. Na to, co zwykle nazywa się „kształceniem” historyka, składa się przede wszystkim poznanie paru języków, czeladnicza praca w archiwach i wykonanie kilku zestawów ćwiczeń, dzięki którym adept zapoznaje się z podstawowymi w jego dziedzinie książkami i czasopismami. Resztę stanowi ogólna wiedza na temat spraw ludzkich, oczytanie w dziedzinach pobocznych, samo-dyscy-plina i Sitą/leisch. Każdy zatem może dość łatwo spełnić te wymagania. Jak więc można twierdzić, że profesjonalny historyk jest szczególnie predestynowany do określania, jakie pytania wolno stawiać źródłom historycznym, i że jest on jedynym, który potrafi stwierdzić, kiedy udziela się na te pytania właściwych odpowiedzi? Dla intelektualistów nie jest już tak oczywiste, iż brak zainteresowania badaniem Prze~ szłości „dla niej samej”, jak głosi frazes — jest dla ludzkości uszlachetniające bądź kształcące. W istocie, wspólne w tej mierze zdanie sztuki i nauki jest wprost przeciwne. Głosi ono, iż na współczesnym historyku ciąży zadanie przywrócenia badaniom historycznym ich godności na podstawach, które pogodzą jego cele z celami intelektualnej społeczności, tzn. które przekształcą studia historyczne tak, iż pozwoli to historykowi wnieść pozytywny wkład w uwalnianie teraźniejszości od brzemienia historii.
W
Jak można tego dokonać? Przede wszystkim, historycy! muszą uznać zasadność obecnego buntu przeciwko przeszłości. Współczesny człowiek Zachodu ma powody, by cierpieć na obsesję poczucia wyjątkowości jego problemów i ma pra_
Br&mif historii \
wo być przekonanym, że źródła historyczne, którymi obecnie dysponujemy, nie są zbyt pomocne w poszukiwaniach adekwatnych rozwiązań tych problemów. Każdemu, kto jest wrażliwy na zasadniczą odmienność teraźniejszości od sytuacji przeszłych, badanie przeszłości „jako cel sam w sobie” może się wydawać bezmyślnym uporem, umyślnym przeciwstawianiem się próbie zamknięcia w świecie teraźniejszym całej obcości i tajemnicy. W świecie, w którym żyjemy na co dzień, każdy, kto bada przeszłość „jako cel sam w sobie”, musi wydawać się albo antykwariuszem uciekającym od problemów teraźniejszości w czysto prywatną przeszłość, czy też kimś w rodzaju kulturowego nekrofila, to jest kogoś, kto w tym, co martwe i umierające, odnajduje wartość, jakiej nigdy nie odnalazłby w tym, co żywe. Współczesny historyk musi przywrócić wartość badaniu przeszłości, i to nie „jako celowi samemu w sobie”, ale jako drodze do znalezienia perspektyw dla teraźniejszości, które z kolei przyczynią się do rozwiązania problemów charakterystycznych dla naszych czasów.
Jako że historyk nie przywłaszcza sobie na swój wyłączny użytek żadnej z metod zdobywania wiedzy, oznacza to z jego strony chęć przyswojenia sobie technik analizy i przedstawiania, które współczesna nauka i sztuka wypracowały w celu zrozumienia, jak funkcjonuje świadomość i w jaki sposób przebiegają procesy społeczne. Słowem, historyk może rościć sobie pretensje do zabierania głosu we współczesnym dialogu kulturowym o tyle, o ile poważnie podejdzie do pytań, które sztuka i nauka jego czasów każą postawić materiałowi wybranemu przez niego do badań.
Historycy, którzy często zwracają się do początku XIX wieku jako do klasycznej epoki rozwoju swej dyscypliny, robią to nie tylko dlatego, że w tym czasie pojawiła się ona jako odmienny sposób widzenia świata, lecz także dlatego, że wtedy właśnie istniały bliskie relacje i wymiana pomiędzy historią, sztuką, nauką i filozofią. Artyści romantyczni