140 Frunęois Trtiffuut
ccsu, zachowa wierność tej ogromnej widowni, złożonej z mężczyzn swojego pokolenia, którzy akurat w tym wieku pozbywają się kultury literackiej (nie ma już czuhu na czylunie uni koncentrację) na korzyść gazetowej (trzeba się jakoś rozerwać, a zarazem być na bieżąco). Oto, jak mi się zdaje, tajemnica powodzenia niektórych doświadczonych reżyserów: proponować każdego roku taki sam film takiej samej publiczności, zmieniając jedynie nazwiska gwiazd.
Nie, nie ma dobrych historii, są tylko dobre filmy. Wszystkie one oparte są na głębokiej idei, która musi dać się streścić w jednym słowie: Lola Montćs jest filmem o przemęczeniu, Helena i mężczyźni — o ambicji i o ciele, Król w Nowym Jorku
— o donosicielstwie, Dotknięcie zła — o szlachetności, Słowo
— o łasce, Hiroszima, moja miłość — o grzechu pierworodnym.
Gdyby kinofil — a chciałbym nim zostać tak długo, jak tylko to możliwe — zabawił się jakiegoś festiwalowego popołudnia w ułożenie przybliżonej listy największych czynnych filmowców świata, otrzymałby barwny zestaw pięćdziesięcio-, sześćdziesięciu- i siedemdziesięciolatków.
Sami zobaczcie: Charlie Ghaplin (rocznik 1889), Jean Renoir (1894), Carl Dreyer (1889), Roberto Rossellini (1906), Alfred Hitchcock (1899), Joseph von Sternberg (1894), Luis Bunuel (1900), Robert Bresson (1907), Abel Ganee (1889), Fritz Lang (1890), King Vidor (1894), Jean Cocteau (1889)...
Oto dlaczego dzisiejsi młodzi reżyserzy, wchodzący do tego zawodu z miłości do kina i z pragnienia robienia filmów, nigdy nie okażą w wystarczającym stopniu swego uznania dla filmowców, którzy — zdobywszy sukces koło czterdziestki — mieli odwagę kontynuowania swego rozwoju aż do punktu, kiedy wielka widownia na nowo ich odrzuci, zawsze opóźniona, z samej natury rzeczy.
Z języka francuskiego przełożył Tarle uh z Lubelski
W kięgu kina niezależnego