Ska tkmbmi buku pod owi» amąfiaa* nie drp, w kniene nie syczą 9+ ma pasy, a « po%» iecrzu enumrtufiu ubou lif woda, która, spsdsjąr
ucwf wrzącej Cfcy to gejzer ? trvakają mań gejiery, inny będzie mówił o ogniu jego tuueieya h. więc o karach. pc»lar«u h, w ulkanach, lawach, • ^henack, a mn\ powie, le mana słowa we krwi, inny, ic wypruwa m i lidwfcą ar serca. a inny wciął powtarzać będzie: „szalony**, .Bal**
i mi akwraałi starają się diiziac na czytelnika, słowami które pisarskich zasług autora, bez współudziału jego sztuki, aalrt poccycksej roboty, rwą wyohrainię i jątrzą ją jak byki, które ostrzem wkłuwają uf łatwo w brzuchy koni o oczach zasłoniętych przrptfką.
Kpewnśooe wobec czytelnika o niskim poziomie |polskich krytyków literackich. Wy» i o krwi, a zaraz w dzienniku osądzą, ie autor tryska uczuciem i be należy przeciwstawić go chwakb zimnym, tym suchym, tym takim i owakim mózgów ta otrzyma natychmiast śmigło sądu warczącego nad głową wyjdzie poza utartą formę poetyckiego zdania, auto « mm w jak najbliższych skupieniach orzeczenia czasownikowe,
__ jego termiczne wpływy,
luórą dokoła swych utworów tworzą poeci z ogniowych dów, r, a nieraz przekonamy się, że jest bezwstyd* o krwi, o sercu, o szale, może ja wlduwać w czy-czaaowruków, lecz nic wynika stąd wcale, by rów-tkwić spokój człowieka, który objadł się wieprao-
winą; mole autor tryskać •łownymi poianoi, • przy tym mieć w tobie icm-peraturę, w której zakrzepłaby rtęć. Iluż to poetów oddaje się gorącym słowom na zimno. Nie gejzery. Gej me.
i Dano mi raz utwór poetycki i zapytaniem o opinię. Biorą się do czytania, I pierwsze zaraz słowo brzmi; „Oszalałem" I WyiUioyło mi jut lo; powiedsa* l Icm o autorze, ic uszust; oszust i basta. Chciał podejść czytelnika, to było widoczne, chciał podejść go ordynarnie. Zaczynać wiem w ten sposób, to I znaczy Uczyć na działanie izolowanego iłowa, na współczucie lub imurenic I jakie ono samo przez się iwą trcicią wywoła. Zamlaat szaleństwo wyrazić ' tak wiarygodnie, aby było rozpoznawalna nawet baz nazwy, autor' zaczął od nazwania swego stanu. I nie uwiarygodnił nazwy; przeczy lanie wierna do końcu utwierdziło mnie w początkowej opinii. OszosL Taki mm jak ten, kto zobowiązawszy się wypłacić komuś tysiąc złotych, usiłuje wmówić weń, ie wywiązuje się ze zobowiązania, wręczając mu bibułkę papierosową z napisem należnej kwoty. Opinię moją uznali obecni za niesprawiedliwą, lecz ujawniła się moja racja, kiedy w dwa lata później udowodniono owemu szalonemu poecie jakiś wyjątkowo bezczelny plagiat, w następstwie czego szalony poeta wyjechał za granicę i dotąd do kraju nie wiódL
Jak poeta przeżywa i jaką skałę posiadają jego przeżycia, o tym mówią oie te miejsca jego poezji, w których Mm stan się narzucić nam swe mniema-nie o sobie, lecz te, w których odkrywa się nam pomimo swej woli. JeóU gra-fologla liter znajduje apoaoby wnikania w człowieka, to czyi moina wątpić w odkrywcze znaki grafologu słów ? Nie tylko tzw. temat utworu, jego fabuła, jego myśli i wyznania mówią o poecie, wszystko o nim mówi, hałdy kawałek jego wiersza, następstwo każdych dwu zdań, każde dwa słowa sąsiadujące ze sobą, każda para rymów, bo wszystko, co jest w utwonr, jest jego trcicią, i gdy umie się czytać wszystko co otwór zawiera, z każdego szczegółu trafnie zdiagnozowanego wyciągnąć można wnioski, które swym białym światłem zeskrobią pozór, a prawdę utwierdzą.
Świadomy, już nic mimowolny, wyraz uczuć dobrze byłoby obserwować czasem także z punktu widzenia jego wartości poznawczej. Warto spróbować, warto. Okaże się co? 2c „gejzery- poetyckie zdradzają w lej dziedzinie nie-
273