ani osobne. Myśl polska, borykając się bezprzestannie z dylematem i,Cywilizacja a narodowość”, szukała bądź granicy obu królestw, bądź magicznej formuły jednoczącej. I wcale nie jest najważniejsze, jak przebiegała linia polemicznych frontów: komu milsza była cywilizacja, naśladowanie Zachodu i pejzaż przyszłości, komu zaś narodowość, kulturalne samorództwo i pejzaż wieków minionych. Konflikt rozgrywał się w każdym umyśle, usiłującym ująć w kategorie niesforny strumień zdarzeń i marzeń epoki.
Jakież bogactwo rozwiązań! Kombinacją najprostszą było rozgraniczenie stref. Bezsporne było, że główną domeną narodowości są język i dzieje ojczyste. Łączył je razem Niemcewicz, kiedy w roku 1809 pisał, że „wpowszechnym ojczyzny rozbiciu mowa jedna została się na wierzchu powodzi, która nas zalała, a z mową została się pamięć dawnego jestestwa naszego” I nawet nie tak bardzo trapiono się tym, że granice polskiej mowy nie pokrywały się z granicami narodowych dziejów. Ważna była obrona tej twierdzy przed intruzami. „Póki w polskich komnat ściany/Gwar obczyzny nie zawita/Póty próg nasz nieskalany/Póty Polska nie zdobyta” — wierszował klasyk Franciszek Morawski54. Bo właśnie obumierający klasycyzm powołał do broni całą drużynę wartowników mowy, obrońców starej pisowni, spolszczaczy terminów naukowych, z braćmi Śniadeckimi, Kopczyńskim, Niemcewiczem, Koźmianem na czele. Obwiniani przez romantyków o niewolnicze trzymanie się obcych poetyk, odwzajemniali się tropiąc obce wyrazy, jakimi Mickiewicz zachwaszczał polską mowę. To bowiem, co własne, miało pozostać obwarowane, a język był własny bezsprzecznie.
Co jeszcze? Jeszcze, powiadano, zwyczaje i obyczaje. Które, jakie? Obyczajem było wielkanocne święcone i obyczajem byłą rąbanie się na sejmikach. W ogóle-stare obyczaje miały się gorzej niż język. Język odmfaazał się, zmieniał frazeologię i retorykę, ale zachowywał przecież podstawowy zasób leksykalny i struktury gramatyczne. Pozostawał ' wyraźnie oddzielny. Oddzielne pozostawały też zwyczaje chłopskie, a szlacheckie już tylko w co głuchszych wsiach i zaściankach, choć i tam — jak widać choćby w Panu Tadeuszu — obce i nowe, oczywiście śmieszne, wdzierało się przez mury staropolszczyzny. W Warszawie, w miastach, w dworach Królestwa,‘żaboru pruskiego, Galicji Zachod- 1 2
niej przemiany życia codziennego były ogromne. Szkoda wąsóro — pisał Dmuszewski, ale wąsy, kontusz, karabela, patriarchalne wychowanie, herbowe szlachectwo znikały z codzienności, przestawały być normą, stawały się narodowymi symbolami od święta, rekwizytami teatralnymi. Europeizacja ubioru, obyczaju, wychowania i polityki szła ławą — i im bardziej postępowała, tym częściej rozpaczano nad zacieraniem się cech narodowych.
Nie wszyscy jednak. Ci, którym szczególnie droga była idea postępu (jakkolwiek by go sobie wyobrażali), starali się ograniczyć narodowy rezerwat tak, aby nie przeszkadzał wprowadzaniu zmian społecznych. Staszic w późnych swych latach, kiedy tworzył futurologiczną wizję ludzkości zrzeszonej, traktował „narodowość” z respektem, ale i z domieszką zniecierpliwienia, jako zbyt wygodną tarczę dla osłony „samolubstwa”. Uznawał więc, że każdy naród winien strzec „wyłącznej rodowitości”, unikać małżeństw z obcymi i za nietykalne uważać groby ojców, ziemię, język, nazwy i „znamiona” czyli jednoczące go symbole. Ale „rządy, prawa, broń, obyczaje, wychowanie, nauki są —- jak rozum i cywilizacja — wszystkim narodom wspólne.
One z rozszerzaniem światła, z rozwijaniem się cywilizacji [...) zmieńić się i postępować muszą”55.
Podobną czujność wykazywali wileńscy liberałowie z Towarzystwa Szubrawców, którzy chęć podciągania staroszlacheckich nawyków i pretensji „pod święte imię narodowości” urażali za „obelgę dla narodu”; albowiem „cywilizacja wymaga, żeby się otrząsnąć z przesądów i śmieszności krajowe dobrymi przymiotami zastąpić, korzystając z przykładu obcych ludów i powszechnego wieków i narodów doświadczenia”56. Ostrzeżenia podobne rozlegały się w prasie liberalnej jeszcze w czasie powstania listopadowego. Ich polemiczne ostrze skierowane było przeciw konserwatywnemu kultowi narodowości, który „pod paszportem tego świętego wyrazu chce w nasz stan prawny i polityczny wcielić defraudacyjnym sposobem zasady, których epoka dawno już minęła”57, a więc przywileje szlachty i kościoła, pańszczyznę, elitaryzm w prawach cywilnych czy obywatelskich.
Tak Więc w języku liberałów narodowość oznaczała przywiązanie do ojczyzny dotrzymującej kroku postępowi europejskiemu, zaś 3 4
4*
1 J. U. Niemcewicz. Odtruta to spuneit synonimóto polskich (1809). wg: A. Krsuibar, op. cii., księga II. t. II3 Kraków 1902, s. 229.
** S: Staszic, Narodowa U, w: Piilrta filozój,icpnc i społeczne, opr. B, Suchodolski, t. II, Warszawa 1954, l. 278.
Listy indyjskie, loc. cit.
„Merkury" 1631, cyt. wg: A. Zieliński, op. cif., s. 267. 5/