przedstawić prawdy niebieskie” 1S. Mówiąc zaś o poetyckiej formie: „która sama w sobie jut trudnością i utrudnia zrozumienie”, nawoływał do używania słów zwykłych, okresów potocznych, rymów wpadających w ucho, wedle kan-tyczkowego wzoru. „Kiedy prawda chrześcijańska i krzyż tak są ciężkie dla człowieka — re-zonował — kiedy tego łopatą nawet włożyć sobie do głowy i do serca często człowiek nie pozwala, jakże pisarzowi wymagać, aby tego człowiek szukał z trudem..., aby to wydobył z wyrażeń mniej jasnych”14. Powiadał tak człowiek, którego Mickiewicz uznał za Mistrza również w poezji...
u Z. Wasilewski: Seweryn Goszczyński, wyd cyt s. 257.
11 Tamże.
Towiański domagał się pracy wewnętrznej i separacji od świata, ba, nawet odrzucenia osobowości i roztopienia się w Sprawie. Żądał — zwracając się do członków Koła — „aby każdy z was zajął się wyłącznie sobą, własnymi niedostatkami, dociąganiem siebie... do stanowiska” *. W imię wolności sumienia wystąpił przeciw „urzędom Kościoła". Ale jego zwolennicy rychło tę afirmowaną wolność musieli utracić. Postawieni w obliczu ideału, którego przecież nie mogli zrealizować pozostając sobą, tj. ludźmi, stali się następnie obiektem nieustannej presji. „Ja więcej kruszę się — spowiadał się z rozpaczą Mickiewicz — jak podnoszę, dałeś mi jęk do Pana, a wiara nie schodzi... ciężko mi samemu". Niektórzy bracia, już to „ciśnięci fi-zycznością”, już to „wygodnictwem ducho-wym”, już to „niecierpliwością serca” i „tęsknotą rozmów, łakomą na biesiady duchowe”, poczynali „słabnąć”. Jedni „bracia z wyzwoleńczym duchem bujają w sferach nadziemskich, a nie realizują go. Bracia mający jakąś posadę na ziemi, nie pracują duchem” *. A tu „ktoś pracował żółcią”, inny zaś „pracował sprytem".
W Kole narastała „mgła chłodna”. Poczynano tedy pytać: „czyjeż ogniwo rdzą swoją lub wil-