żeby tutejszy klimat był aż tak nie do zniesienia" — powiedziała, by zakończyć ten temat. „Gdybyście wiedzieli, jaki upał panuje w Kanda przez dziesięć miesięcy w roku". Rozmowa koncentruje się więc przez jakiś czas na Afryce.
Boy wchodzi przez otwarte drzwi od pomieszczeń kuchennych, niosąc oburącz wazę pełną zupy. Gdy ją postawił, A... natychmiast każe przenieść lampę .stojącą na stole, której zbyt jaskrawe światło, jak mówi, razi oczy. Boy bierze lampę za uchwyt, niesie ją w drugi koniec pokoju, stawia na meblu, który A... wskazuje mu gestem wyciągniętej ręki.
Tak więc stół znajduje się w półmroku. Głównym źródłem światła staje się teraz lampa umieszczona na kredensie, gdyż druga, po przeciwległej stronie, jest obecnie o wiele bardziej oddalona.
Na ścianie stykającej się z częścią kuchenną cień głowy Franka zniknął. Biała koszula nie lśni już tak jak przed chwilą, gdy światło padało wprost na nią. Tylko na prawy mankiet kładą się ukośnie od tyłu pręgi światła; część pleców i ramię, a także nieco wyżej, ucho i szyję obwodzi jasna linia. Twarz Franka jest prawie nie oświetlona.
— Czy nie uważa pan, że tak jest lepiej? — pyta A... odwracając się ku niemu.
— Oczywiście, bardziej intymnie — odpowiada Frank.
U
Szybko pochłania zupę i choć nie pozwala sobie na żaden przesadny gest, choć trzyma łyżikę w sposób poprawny i przełykanie wydając odgłosów, zdaje się wkładać w ten niewielki wysiłek nadmierną energię i zapał. Trudno byłoby wskazać, w czym mianowicie uchybia pewnym podstawowym zasadom i w jakich szczegółach brak mu dyskrecji.
Mimo iż wolne od wszelkich oczywistych niezręczności, jego zachowanie rzuca się jednak w oczy. I właśnie to, na zasadzie kontrastu, zmusza do stwierdzenia, że A... wykonała już te same czynności niedostrzegalnie, nie zwracając na siebie uwagi nadmierną powściągliwością ruchów. Wystarczy spojrzeć na jej talerz, pusty, lecz ze śladami jedzenia, by nabrać pewności, że nie pominęła siebie przy nalewaniu zupy.
Ponadto udaje się odtworzyć w pamięci kilka ruchów jej^prawej ręki i warg, kilka poruszeń łyżką wędrującą tam i z powrotem między talerzem a ustami, co także mogłoby za tym przemawiać.
Żeby zyskać jeszcze większą pewność, wystarczy spytać, czy nie sądzi, że kucharz przesolił zupę.
— Ależ nie — odpowiada — trzeba jeść dużo soli, żeby się nie pocić.
Jednak, gdy się dobrze zastanowić, jej odpowiedź nie jest niezbitym dowodem, że rzeczywiście jadła dzisiaj tę zupę.
Teraz boy zbiera talerze. Nie można więc
15