manewrować, widać włosy A..., w każdym razie górną część jej fryzury.
A... siedzi wyprostowana nieruchomo w głębi fotela. Patrzy na dolinę, która rozciąga się przed nią. Milczy. Frank, niewidoczny po jej lewej stronie, milczy także lub mówi bardzo cicho. ,
Gabinet, podobnie jak sypialnia i łazienka, oddzielony jest od korytarza drzwiami, sam zaś korytarz kończy się pokojem jadalnym, od którego nie oddzielają go żadne drzwi.
Stół jest nakryty na trzy osoby. A... kazała zapewne dodać jeszcze jedno nakrycie dla Franka, ponieważ nie zapowiadała dzisiaj nikogo na obiedzie.
Trzy talerze są ustawione jak zwykle, po jednym z każdej strony kwadratowego stołu. Czwarta strona, ta bez nakrycia, biegnie w odległości około dwu metrów wzdłuż ściany, której jasny tynk nosi jeszcze ślady po rozgniecionej stonodze.
W kuchni boy wyjmuje właśnie kostki lodu z foremek. Wiadro pełne wody, ustawione na ziemi, służy mu do rozmrażania małych metalowych pojemników. Podnosi głowę i uśmiecha się szeroko.
Ledwie starczyłoby mu czasu, Ijy pójść na taras, wysłuchać poleceń A... i znowu wrócić idąc na zewnątrz domu z potrzebnymi naczyniami.
— Pani powiedziała, żeby przynieść lód — oznajmia śpiewnym tonem, jakim mówią
czarni, oddzielając przesadnym akcentowaniem niektóre sylaby, czasem w środku słowa.
Na niezbyt jasno sformułowane pytanie, kiedy mianowicie otrzymał to zlecenie, odpowiada: „Teraz", co oczywiście nie wyjaśnia sprawy w sposób jednoznaczny. A... mogła mu to po prostu zlecić, gdy sama poszła po tacą.
Tylko boy, on jeden, mógłby to potwierdzić. Ale z postanowionego niejasno pytania zrozumiał jedynie, że się go przynagla.
— Zaraz przynoszę — mówi, chcąc w ten sposób zyskać na czasie.
Mówi wystarczająco poprawnie, ale ciągle •nie rozumie, czego się od niego żąda. Lecz A... bez trudu nawiązuje z nim porozumienie.
Przez drzwi kuchenne nie widać na ścianie jadalni żadnej plamy. Żaden odgłos rozmowy nie dociera też z tarasu na drugi koniec korytarza.
Na lewo, drzwi od biura są tym razem otwarte na oścież. Lecz listewki żaluzji w oknach są ustawione tak pochyło, iż patrząc od progu nic nie można dostrzec po zewnętrznej stronie okna.
Dopiero z odległości niecałego metra w kolejno po sobie następujących otworach (których równoległe pręgi są oddzielone jedna od drugiej przez nieco szersze drewniane listwy żaluzji) ukazują się poszczególne ele-
j* 35