mówiąc: oto jest nasza ziemia, niczego nie załatwicie naszymi rękami; złudzeniem było samopoczucie konkwistadorów, jakim cieszył się liberalny obywatel metropolii fallogocentryzmu. Duma jest nasza, tożsamość jest nasza, ekstaza jest nasza. Wymyślcie sobie własną, pamiętając, że sama zasada różnorodności odbiera powagę hierarchii, której ufaliście dotąd.
W tym nowym, zgiełkliwym, błazeńskim i patetycznym teatrze ról płeć kulturowa i biologiczna są wciąż bohaterkami, tyle że ich osobowość jest nieskończenie skomplikowana i wielokrotnie rekontekstualizowana. Konwencja wywołująca mieszane uczucia w uczestnikach spektaklu. Przypominam w tym miejscu cytowane na poprzednim wykładzie wiersze Ewy Sonnenberg i Marii Cyrano-wicz. Ich podmioty „odwracają się” z pewnością subwersywnie, wychodząc od „koniecznego błędu”. Nie są jednak wolne od pytań, nie odwracają się dla zdynamizowania akcji; każdy gest wymaga zastanowienia.
Wrócę teraz na chwilę do Susan Sontag i jej wcześniejszego od Gender Trouble o prawie trzy dziesięciolecia szkicu o campie48 - wyraźnego dla mnie kontekstu dla filozofii subwersywnej Butler49. Dla Sontag camp jest szczególną sytuacją komunikacyjną (także komunikacyjną, bo przede wszystkim estetyczną), której warunek wyjściowy to świadomość podmiotów. Nie wszystko jest campem, nie każda kiczowata sytuacja, groteskowa scenografia, międzystylowa gra. Camp to wybór, świadomość, specjalna przestrzeń. Udział świadomości wydaje się aktualny, jeśli rozważać moment subwersywny inscenizacji „społeczności queer", jak się niekiedy - nawiązując do miana grupy powstałej w 1990 roku - nazywa podmioty opisywane przez Butler. Nie ma lepszego przykładu campu niż dragąueen i drag king wychodząca -cy na scenę w stroju Marleny Dietrich, która także
48 S. Sontag, Notes on „ Camp ”, w: Againsl Interpretation, London 1994, s. 275-293. Esej o campie pochodzi z 1964 roku.
49 Butler pisze /.resztą także o campie jako źródle subwersji umysłu nad rolami i ich produkowaniem przez patriarchat oraz znaczeniom, jakie zyskują w krytyce genderowej i jej najnowszej „posttożsamościowej” odmianie.
przecież - zanim stała się symbolem kobiecości - niepokoiła widza dwuznacznością ekspresji. Drag to esencja seksualności, jakiej nie spotkamy nigdzie poza gejowskim barem, paradą, przekazem pornograficznym. Transseksualizm, transwestytyzm i biseksualizm kwestionują związek między „wnętrzem” psychicznym, biologią i powierzchnią, inscenizacją. To musi działać jako prześwit modyfikujący ustanowiony performatywnie obraz ról. Ktoś, kto znajduje się na niewiadomym nam etapie transformacji biologicznej, kto być może odzyskuje jakąś część siebie, fałszywie zamaskowaną dotąd niechcianymi atrybutami płciowymi, odwołując się do fantazmatu roli kobiecej, która nigdzie poza jego wyborem nie jest obecna. Nie możemy poprzestać na żadnej definicji. Nie wiemy nawet, jakiego zaimka osobowego używać. Ten ktoś wzywa nas językiem swojej ekstazy do wstąpienia na drogę, której granic nie będzie odtąd wyznaczać żadna norma. Jeśli coś o nim myślimy, jest to zaledwie cień genetycznego zapisu, jaki w historii miało pojęcie tożsamości, osoby i roli. Jesteśmy zmuszeni oddalić to wszystko i zobaczyć ruch osoby, a także siebie wciągniętych w ten ruch. Czy jednak zechcemy? Czy ten projekt poznawczy nie jest nową, rozleglejszą od poprzedniej, utopią?
Konsternację uczestników przypadkowo zabłąkanych w święcie queer można by zilustrować scenami z popularnego kina, które chętnie portretuje osoby „pomiędzy”. Daruję sobie i państwu cytaty, żeby nie przejść zanadto na stronę bezkompromisowej otwartości, ale powołam się na kino Almodovara i prezentowaną przezeń galerię postaci. Almodóvar jest ironiczny, jego bohaterki/bohate-rowie nie ukrywają wpływu rynkowego zapotrzebowania na decyzje pozostania w pół drogi między kobiecością i męskością (żadnych dramatów nieprzystosowania!). Idzie im (ich klientom; nam wszystkim) o posiadanie tych cech, które przede wszystkim kojarzą się z seksualnością. Duży biust i duży penis: to lubią mężczyźni - mówi jedna z osób w obrazie Wszystko o mojej matce. Pomyślmy teraz, na tle tego zdania, co mówi nam Buder, jakie wymagania nam stawia.
93