• Gofred •
Ta — gdziekolwiek wzrok obracała hardy, Swe miłośniki wszędzie kierowała.
Tak beła pyszna i tak pełna wzgardy,
Że w samej sobie tylko się kochała;
Chciała, żeby ją miłowali wszyscy,
Lecz wszystkich przedsię miała w nienawiści.
39
A teraz tego — widząc się wzgardzoną — Który ją gardzi, goni w onym czesie;
I sarnę przez się gładkość znieważoną We łzy ubraną nagle za nim niesie.
Bieży i nogę — nieboga — pieszczoną Stawia po skale, po śniegu, po lesie;
Wrzask miasto posła przed sobą śle w biegu, Ale go ledwie dościgła u brzegu.
40
„O, co — pry — część mnie jednę masz przy sobie, Drugiej odbiegasz, hamuj rącze nogi;
Wróć tamtę, albo weź tę, albo obie Zabij zarazem, okrutniku srogi!
Przynamniej słowo niech idzie ku tobie,
Przynamniej słowu nie zabraniaj drogi,
Bo całowanie darmo pewnie niosę;
Inszej je chowaj! Czy nic nie uproszę?”
41
Stanął młodzieniec ruszony litością, A wtem nadbiegła smętna, upłakana,
Żałosna barzo, ale się żałością Nic nie zmieniła gładkość niezrównana. Potem nań, milcząc, patrzyła z pilnością Lub zamyślona, lubo zagniewana;
On, jeśli na nią patrzy — wzrok leniwy I przymuszony, i zdał się wstydliwy.
Jako więc śpiewak, niźli pieśń uczoną Przy jakiej zacnej biesiedzie rozczyna, Wprzód cichym głosem drużynę zwiedzioną Do harmonijej gotować poczyna —
Tak i ta, choć tak bela utrapioną,
Zdrad i fortelów swych nie zapomina; Wprzód wzdycha, bo tak snadniej sobie tuszy Wycisnąć swój głos w przychęconej duszy:
,,Nie czekaj — prawi — abym cię prosiła, Jako przyjaciel przyjaciela prosi.
Było to kiedyś, żem ci beła miła,
Czego-ć dziś pamięć — urazę przynosi. Więc nieprzyjaciel, kiedy miły siła, Słuchaj, bo i ten czasem się uprosi;
A możesz mi to, czego chcę, darować I po staremu gniewy swe zachować.
Brzydzisz li się mną i pociechę jaką Stąd czujesz — smaku zażywaj swojego,
535