387
Step, ziemia, niebo i ja z niemi społem,
Zdały się szybkiem obracać się kołem,
Aż wzrok mój ciempa powlokła zasłona,
I w piersiach serca konwnlsyjue drgania I iso r I Ustały nagleni'*! iH Jsaid I .jlmals łuta lasij.(W
.........................
Jak długo trwały te mdłości,, nie zgadnę,
Myśl z ciałem były zarówno bezwładne. Przytomność pierwsza wróciła. Gdzież jestem? Czuję chłód jakiś: serce się porusza, 1 *
Krew uderzyła, ożywia się dusza.
Słuch jakimś dziwnym napcłuion szelestem. Otwieram oczy, oglądam się, ciemno!
Koń parska, słyszę, lecz czy koniec jazdy?
Nie czuje biegu, patrzę, aż podemuą .dj
Woda, I w wodzie niebiosa i gwiazdy. Zamknąłem, znowu otwieram powiekę,
To nie sen! rumak mój płynie przez rzekę. Wzdęta i bystra, a rozlana fala Przed i za nami połyska się zdała.
Głąb wre I szumi, a my wśród jej prądu ,
Do nieznanego sterujem się lądu.
Chłód świeżej wody zbudził mnie z omdlenia, S Koń silną piersią porze nurt strumienia;
Parska, a piana jak płachtami śniegu Posrebrza falę. Dopływamy brzegu,
Lecz cóż port dla mnie za różnicę czyni?
Tamby śmierć w głębi, a tu śmierć w pustyni. Zmokły, zziajany, z dymiącemi boki, ,• ;
Trzęsąc się z zimna, koń na brzeg wysoki w A Wspiął się, wyskoczył: przed uami równlpa, W
Jak w nocy zajrzeć zamglona 1 sina. --- i
I w lewo, w prawo, w mdłćm świetle miesiąca, Zda się gdzieś w przestrzeń przedłużać bez końca
Koń dalej 1 dalej
Pędzi, lecz czuję, że chwieje się w pędzle,
Źe musi upaść. Lecz cóż ze mną będzie?
A już od wschodu u brzegu przestrzeni, Pierwszy brzask wschodu srebrzy się, rumieni Lecz jakże wschodzi powoli 1 Jak tu noc długa, jak leniwe słońce!
Wzywam go, czekam, jaklnego obrońcę,
Jak kresu mojej niedoli.