Instynktownie czuła, że nie jest to najlepsze wyjście.
Co zatem powinna uczynić? Wrócić do domu i wysłuchiwać wyjaśnień matki?
Dlaczego siedem miesięcy po śmierci taty robiła to w ich wspólnym pokoju z jakimś obcym facetem?
Maja usiadła na ławce i spojrzała na mętne wody Renu. Jej analityczny umysł zaczął pracować. Dlaczego właściwie poczuła się dotknięta? Jasne, tato nie żył dopiero od siedmiu miesięcy. Siedem miesięcy to czasami bardzo długo.
Pokój? No tak, to było niesmaczne. Ale w każdym razie lepsze niż sypialnia i małżeńskie łoże.
Dramatyczna deklaracja matki: „Dla mnie żadne inne ramię nie wchodzi już w rachubę”. Maja westchnęła głęboko. Może jakoś tak wyszło. Może mama miała właśnie chwilę słabości. To całkiem prawdopodobne. Przecież wcale nie była jeszcze taka stara. Pomyślała o Gudrun Gunther, po niej wręcz oczekiwałaby jakiegoś młodego kochanka. Ale jej mama była inna. Czyżby? Bardzo trudno jest patrzeć na matkę jak na normalną kobietę. Poza tym ten facet był od niej trochę młodszy. No i co z tego? Dlaczego tylko mężczyźni mają mieć młodsze przyjaciółki? Przecież Mattrowitch też jest starsza od swojego faceta. Myśląc o nauczycielce od gimnastyki, przypomniała sobie, że ta kazała jej zadzwonić w razie problemów. Gudrun Gunther była przyjaciółką Elb Mattrowitch. Maja powoli podniosła się z miejsca. Zmarzła do szpiku kości. Było już niemal zupełnie ciemno. Zeszła w dół reńską promenadą, potem ruszyła wzdłuż Kleiner Wall w kierunku poczty. Przed nią stały dwie budki telefoniczne. W jednej z nich leżała książka z numerami telefonów.
Mattrowitch. Jest - Ella Mattrowitch. Nic więcej, tylko nazwisko i.adres Kurfurstenstrasse 11.
Maja wystukała numer i czekała w napięciu. Może zaraz zgłosi się automatyczna sekretarka. Co ma powiedzieć? Najlepiej będzie, jeśli od razu odwiesi słuchawkę. Tak czy owak to chyba najlepsze rozwiązanie.
Mattrowitch, słucham!
Maja przełknęła ślinę i odchrząknęła.
- Pani Mattrowitch?
-Tak?
- Mówi Maja. Maja Schneider!
- Maja? Tak, oczywiście, Maja Schneider - zamilkła na chwilę.
- W czym mogę ci pomóc, Maju?
- Nie wiem! - to przecież istne szaleństwo, żeby dzwonić do nauczycielki. Z jakiej racji miałaby jej pomagać? Tylko dlatego, że kiedyś to zaproponowała? Gdyby chociaż Maja miała jakiś problem! Ale jakie ona mogła mieć problemy? Że jakiś facet obściskiwał jej matkę? No cóż, obściskiwał to chyba za dużo powiedziane. A może nie? W każdym razie nie wypada przecież o tym mówić.
- Może zajrzałabyś do mnie, co ty na to? - zapytała Ella Mattrowitch. - Przez telefon źle się rozmawia.
- Uhm - wymruczała Maja. Najchętniej bez słowa odłożyłaby słuchawkę, ale wtedy nauczycielka na pewno zadzwoni do matki. I co potem? Nie widziała żadnego wyjścia z tej sytuacji. Nagle znowu usłyszała głos Gudrun Gunther: „Młodzi ludzie, którzy nie widzą wyjścia, nie widzą już sensu w życiu”. Oczywiście nie zamierzała popełnić samobójstwa. Już na samą myśl o tym poczuła bolesne rwanie w piersiach. Ale na pewno byłoby przyjemnie tak po prostu zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Nie, ten telefon to kretyński pomysł. Mattrowitch nie była żadnym rozwiązaniem.
- Maju! - głos Elli Mattrowitch brzmiał ponaglająco. - Skąd dzwonisz?
- Z poczty głównej.
- Wiesz co, przyjadę po ciebie. Będę tam za dziesięć minut. Zostań tam, gdzie jesteś. - Ostatnie zdanie zabrzmiało jak rozkaz.
„Zostań tam, gdzie jesteś”. Maja ściskała w dłoni słuchawkę, z której dobywał się jeszcze sygnał tut-tut-tut.
Oparła głowę o szklaną ścianę i zamknęła oczy. Ściana była chłodna. Jak dłoń przyłożona do czoła.
Powolutku osunęła się i przycupnęła na podłodze. Tak znalazła ją nauczycielka. Wkrótce potem siedziała już z pod-
79