„ Oresteja ”
Tyle dowiadujemy się od chóru. Ten sam obraz dramatyczny Sofokles wykorzystał później w Elektrze: w chwili, gdy mściciel powraca z wygnania, Klitajmestra ma sen, który stanowi wyraźną zapowiedź zemsty. W obu przypadkach cel jest identyczny: pokazanie, że zemsta nie jest ani osobistym wyczynem, ani zbrodnią. Jest oczywiście zuchwałym czynem samego Orestesa, niemniej swój udział mają w nim również niewidzialne moce wszechświata.
[...] Nie wiem, co mam mówić, składając te ofiary - na mogile ojca...
A może tak, jak zwykli mawiać przy tym ludzie:
„Jednakim odpłać darem tym, co te obiaty ślą na grób twój” [...]?
- pyta Elektra. - Módl się — odpowiada chór —
By przyszedł ktoś - bóg jakiś lub człowiek śmiertelny —
Elektra
Sędzia [{SiKaariję)] alboli mściciel [{8LKT)4>ópoę)]l Jak mam go nazywać? Przodownica Chóru
Powiedzieć masz po prostu: ten, który zabije.
Elektra
Godziż się to? Nie będąż takie modły grzechem?
Przodownica Chóru
Grzechem? Złem za złe płacić niecnemu wrogowi?!
[102-106; 130-134]
Odpłacanie wrogom złem za zło stanowiło w greckiej etyce normę i nie ma powodu, by przypuszczać, że Ajschylos tę normę podważał. Ciekawe w tym ustępie jest natomiast rozróżnienie, jakie pojawia się w wypowiedzi Elektry. Słowo „iSLKTj(f>óposf’ - .niosący odpłatę” 1 dwukrotnie słyszymy w Agamem-nonie, tutaj jednak nie oznacza ono ulgi. Słowo to przywołuje Herold w odniesieniu do Zeusowego oskarda, którym została zburzona Troja, oraz Aigistos w odniesieniu do dnia, który przynosi jego zemstę. Wszelako w słowie Slkcl-cmję, które w języku potocznym oznacza „członka sądu przysięgłych”, pobrzmiewa czymś mniej surowym, aczkolwiek długo trzeba czekać, nim się owo brzmienie usłyszy.
I oto Elektra modli się - do Hermesa, do mocy podziemnych, do Ziemi, do Agamemnona - żeby się nad nią ulitowali i pomogli Orestesowi. Mówi, że jest traktowana jak niewolnica; morderczyni poślubiła mordercę; para nikczemników okradła Orestesa z jego bogactwa i trwoni to, co zdobył Agamemnon. Wygłasza jeszcze jedną modlitwę- i ta także nie przypomina niczego, co mówi bądź myśli którakolwiek z postaci w pierwszej sztuce:
aiinrj re pot Sóę ouxt>poi/e<rr€pa noAv firjTpóę yewśadaL, t’ eóoeftecnrćpai'
[A mnie - mnie daj lepszą być niźli moja matka, niech myśli sprawiedliwsze mam i czystsze dłonie...]
[152-153]
Uobecnione zostają już wszystkie zasadnicze elementy nowej sytuacji tragicznej: i właśnie w pierwszej części sztuki zostają one dookreślone i zaakcentowane. Na Elektrze, podobnie jak na Orestesie, spoczywa obowiązek względem zmarłych. Rzeczy tak się mają, że zmarły nieuchronnie musi zostać pomszczony przez swe dzieci, nawet za cenę matkobójstwa: nikt inny zemsty dokonać nie może. Jest to jednakże zemsta, której i w przeciwieństwie do mścicieli z Agamemnona — chcą dokonać czystymi rękoma, zachowując czystość serca. Ale czy Orestes może nie splamić rąk krwią swej matki? Ci nowi mściciele, wolni od wszelkich nieczystych pobudek, muszą przecież zrobić coś gorszego niż wszystko, czego dokonano w Agamemnonie. W tym tkwi siła tragiczna tej sztuki.
Po długiej modlitwie Elektry następuje poruszający rytuał: odprawia nad grobem spóźnioną ceremonię, z którą wysłała ją matka 1 akcji towarzyszy chór śpiewający pieśń, w której przywołuje pomoc Agamemnona przeciwko jego wrogom.
Następuje scena, której zrozumienie łatwe nie jest - scena rozpoznania, którą Eurypides sparodiował w swojej Elektrze. Elektra zauważa złożony przez Orestesa w charakterze ofiary pukiel włosów, leżący na grobie. Tak bardzo przypomina jej własne włosy, że dochodzi do wniosku, iż musi on należeć do jej brata, i że przez niego bądź przez kogoś innego został tam złożony ku jego pamięci. Następnie zauważa ślady stóp i stwierdza, że są dokładnie takie jak jej. Wcale nietrudno wykpić ten fragment tragedii, sytuując go w realistycznym kontekście i mówiąc - a tak postępuje Eurypides - nie o śladach stóp, lecz o śladach pozostawionych przez buty. Tragedia nowa pomysłowo nauczyła się radzić sobie z takimi sprawami jak sceny rozpoznania i nie napotykała już w tym względzie poważniejszych trudności. Należy jednak wziąć pod uwagę dwie rzeczy, zanim Ajschylosa odrzucimy jako partacza. Po pierwsze to, że wspomniana scena nie jest sceną rozpoznania: ta następuje bezpośrednio po tym, gdy Orestes wychodzi z kryjówki i ujawnia się. Nie ma powodu - na tyle, na ile dotyczy to zwykłej fabuły - dla którego Ajschylos miałby wprowadzać ją zaraz po tym, jak Elektra i chór kończą swoje modlitwy. Z tego, jak się zdaje, wynika to, że Ajschylos w jakimś innym celu wprowadził ten ustęp. Istota rzeczy zaś tkwi, po drugie, w tym, co Orestes mówi później (225-228) [229-231]: „Oglądasz mnie oczyma - i poznać mnie nie chcesz! A przedtem, gdyś ujrzała to pasmo żałobne, duch cię poniósł, i zdało ci się, że mnie widzisz”. Ów kontrast między mądrą przezornością Elektry, która w tej scenie dochodzi do głosu, a jej podnieceniem powinien stanowić dla nas przestrogę, że jeśli