180 I. O MŁODEJ POLSCE ■
Wie o tym Wyspiański i ilekroć kompozycją obejmuje iii wizji albo snu, nadaje im postać i kształt zgodny z ich istotą obłoczną, migotliwą i pierzchającą. Ale momenty te nie pr/i , o ogólnym charakterze kompozycji29.
Nie będziemy tu rozstrzygać, która z dyskutujących miała rację. Poprzestańmy na tym, że Ortwina nie zad" ły ówczesne próbki techniki onirycznej. Nie tylko •/." Ortwina. Także dzisiejszy czytelnik grymasi przy b.ni młodopolskiego oniryzmu. Tu za dużo autoświadon* tu za mało absurdu, tu zbyt jednolita tonacja uczuci' Istotnie oniryzm młodopolski — interesujący w rozpi.i naukowych i wypowiedziach krytycznych — nie jest w samym stopniu atrakcyjny w praktyce literackiej. Jc zresztą charakterystyczna cecha tej epoki: sfera postni przerastała ówczesne możliwości realizacyjne.
Ograniczenia młodopolskiej techniki onirycznej wynii przede wszystkim stąd, że ówczesne utwory były w cni podporządkowane jednej tonacji uczuciowej, jednemu nu jowi. Stąd największe zbliżenia do wizji sennej to próby wołania niezwykłej atmosfery snu (dramaty Maeterlln niekiedy — Wyspiańskiego; sporo liryków); takiej atmo:t jaką niektórzy surrealiści (np. Paul Delvaux) będą osi., przy pomocy specjalnego wykorzystania perspektywy nych pejzaży miejskich w księżycowym oświetleniu i fc ryzujących na tym tle kobiecych postaci. Jest to ten nastrój snu somnambulicznego, lunatycznego, znanego i cięż zarówno jednym, jak i drugim. Tyle tylko, że zadum, blade, niemal fosforyzujące postacie młodopolskie by zwykle ukazywane na tle pejzażu z martwymi wodami l będziami.
Przybyszewski bliski jest osiągnięcia atmosfery koszi' sennego. Cóż z tego, kiedy usiłuje ją pogłębić nieznośi dla nas dzisiaj wstawkami (,,Spojrzał — krew stężała z |> rażenia"). A pomysły miewał dobre. Na przykład taki:
89 O. Ortwin: „Sędziowie" Wyspiańskiego, „Krytyka" 1907,
ycił jakąś książkę. Na pierwszej stronie jego własny portret. [...] |i/.ał znowu: linie nabierały życia, twarz się ożywiła, rosła, usta się ■ i.ily, jakby za chwilę miały wyrzucić ze siebie słowa — żyjące
L...J
a,i książka zdawała się nabierać życia, poruszała się w jego rękach, li przerażony, ale ruszała się, czołgała się po ziemi, ten drugi i wygrzebywał się z niej, teraz, teraz go ujrzy... [...] 30
.ula jednej tonacji uczuciowej zmniejszała możliwości nych skojarzeń, możliwości przypadku, łączenia ze so-•odmiotów i zdarzeń w sposób absurdalny, nawet — I.owy. Jedynie Miciński próbuje zupełnego absurdu.
> u niego w Tatrach żyją lwy; tylko u niego: „Na śnieci o lśnią kaczeńce, liliowy szafran, blady szczaw".
■ioż i nasza ocena młodopolskiego oniryzmu. Nietrudno za-v »'•, że zaważyło na niej przyzwyczajenie do pe-I konwencji wizji sennej; tej przede wszystkim kon-- |i, której nauczyli nas surrealiści. Każda epoka ma swoją l>eję literackiego snu. Oddziałują na nią zarówno bada-onych (co innego du Prel, co innego Freud), jak i realiza-i ystyczne. Najmniejszy chyba wpływ mają na nią... własne,
• tyczne sny; czy ktoś naprawdę miewa rozjaśnione, prawie M>czyste sny, jak to proponuje Wyspiański i Fellini?
! ilego w okresie Młodej Polski interesuje nas dziś prze-ystkim Wyspiański (bo — powtarzam za badaczami —
1 Adler, Jung), Miciński (bo surrealizm), Paluba Irzy-lego (bo psychoanaliza). Mało natomiast pamięta się iwie bodaj najważniejszej. O tym, że wtedy właśnie •dęło bądź rozwinięto dwie tezy: 1) o symbolicznym
• lerze wizji sennych i 2) o podobieństwie między twór-iij senną i twórczością artystyczną, uzależniając oby-"(1 podświadomości. Zwłaszcza ta druga teza miała waż-•usekwencje dla sztuki: ośmieliła wyobraźnię, pozwoliła
• (hardziej absurdalne, nie liczące się z logiką świata w istego skojarzenia. Najśmielsze dokonania w tym
"'•lu należą już jednak do epok następnych.
%
7
%
\
Jtu
/
/
prohindis, Kraków 1900, s. 14.
nnmbulicy