126 KR YSTY NA KRA LKO WSKA-GĄ TKO WSKA
hieratycznej pozie posągu matczynej boleści: „Tak u zwalisk zburzonej Troi Hekuba, Priamowa żona, wyła z żałości po synach pobitych i uwiedzionych córkach” (Gv, s. 218) — brzmi ostatnie zdanie tekstu. Uwolniwszy bohaterkę ze sztywnego gorsetu schematu romantycznego, pisarka w sposób sztuczny i wysilony dźwignęła swą nieheroiczną heroinę na koturn antyczny. Odnosi się wrażenie, że sam tytuł wystarczyłby całkowicie do zbudowania paraleli, o którą chodziło autorce.
W tym miejscu nasuwa się konkluzja, dotycząca serii podobnych zabiegów w całym cyklu: tendencja do neutralizowania starych, wysłużonych schematów konkuruje w Gloria victis z potrzebą utrwalania legendy, konstruowania nowego mitu — z zupełnie nowatorskich, ale i z tradycyjnych elementów. Świadectwo tej kolizji sprzecznych zadań pisarskich stanowi właśnie niezbyt zręczna, naciągnięta alegoryzacja znakomitej poza tym Hekuby.
Innym ciekawym wątkiem tego samego opowiadania jest falsyfikacja mitu pięknej, malowniczej wojny i jej heroicznych bohaterów. Właściwie daje tu pisarka ironiczno-pesymistyczne podsumowanie podobnych konstrukcji, wy stępujących zwłaszcza w Oficerze, gdzie w konwencji werystycznej przed stawione zostały starcia partyzantów z wrogiem. Już tam Orzeszkowa redukuje do minimum opisy walk wręcz, pojedynków, nie dając swoim protagonistom okazji do popisania się męstwem, brawurą, zręcznością. Przypadek i nierozwaga powodują śmierć „Apolka” Karłowickiego. Przypadek stawia na jego drodze akurat pięknego setnika, którego zabija. Partyzancka przygoda „wesołego Olesia”, ledwie zaczęta, zostaje brutalnie przerwana uwięzieniem. Julek, Gus law, Oleś — to szereg życiorysów gwałtownie zamkniętych lub co najmniej s/ereg zwichniętych karier. Nawet nie wiemy, czy doznali upojenia bitwą, c/y zachłysnęli się romantycznym lotem, pędem, „dławiącym pięknem” ułańskici szarży34. W trzech opowiadaniach napisanych w konwencji werystycznei wyczuwa się specyficzny nastrój powstania 1863 roku, rozpoczętego pośpiesznie słabo przygotowanego pod względem zaopatrzenia walczących, przynoszącego więcej klęsk niż spektakularnych zwycięstw. Nastrój ten oddaje wiele patriotyez nych wierszy z tego okresu: Sygnał Wincentego Pola, Morituri te salutom i Zaplata po pracy Felicjana Faleńskiego, Ku młodziankom polskim Józcln Bohdana Zaleskiego. Nie buńczuczne marsze, lecz przeczucie klęski, pewnosi ofiar i bierna zgoda na nie prowadzą powstańców do walki. Tę atmosferę wici nu przekazują wszystkie ogniwa cyklu.
Marzenia o orlich lotach mogą się wówczas zrodzić tylko w młodych, niedoświadczonych głowach. Dwaj mali synowie pani Teresy wyruszają do la u by odszukać tam partię powstańczą i zarekomendować się wodzowi. W opisie n li wędrówki eksponuje pisarka motyw lotu (s. 166—171), kumulujący zapal niecierpliwość i wiarę chłopców, rwących się do walki za ojczyznę:
Zob. M. Junion: Wojna i forma..., s. I K'ł
Czuli się krzepcy, silni, letcy, nade wszystko wolni. Zdawało się im, że okowy jakieś z nich opadły i że lecą, nie idą, ale wprost na niewidzialnych skrzydłach lecą ku przygodom nadzwyczajnym i zadziwiającym, ku czynom potężnym, do których prężyły się ich ramiona i zaciskały drobne pięści, ku słońcu jakiemuś wirującemu w oddaleniu ogromnym i rozrzucającemu na świat cały olśniewające, czarujące kolory i blaski. (Gv, s. 166)
Ustęp ten brzmi jak smutno-ironiczny komentarz do wiersza poety-pows-tańca Mieczysława Romanowskiego:
Jam ptak — od Boga szablę mam na wroga
Mnie walczyć — w walce, patrząc w słońce ginąć!35
Metafora lotu powróci jeszcze raz w opisie straceńczego biegu chłopców ku odgłosom strzelaniny, w której pragną wziąć udział. Jest to jedyna w ich życiu „szarża”:
Teraz to szał ich już niósł, podrzucał, świecił im w nieprzytomnych prawie oczach, świstał i rzęził w oddechu tak głośnym i śpiesznym, iż zdawało się, że wnet, wnet szczupłe ich piersi rozerwie. (Gv, s. 171)
Kontrapunktem dla obrazów tego typu czyni Orzeszkowa opisy mozolnego, nie kończącego się pochodu coraz bardziej zmęczonych dzieci:
Szli, szli, szli, głusi i ślepi, a jednak ze wszystkimi siłami istot swych skupionymi we wzroku i słuchu [...] Mali, wielkością otoczenia pomniejszeni, jak u zmęczonych i zarazem śpieszących się bywa, szczupłe ciała naprzód pochylając [...] przebywali osłonecznione polany, zatapiali się w gąszczach zarośli, wynurzali się z nich na ścieżki lub drogi, po których przemykali się na kształt zajęcy, które na widnych przestrzeniach zdwajają szybkość biegu, instynktem gnane ku cieniom, schronieniom, zasłonom. (Gv, s. 168)
Dumny orzeł — i przerażony, w każdej chwili gotów do ucieczki zając. Bohater — i dziecko łaknące poczucia bezpieczeństwa. Wcielenie w życie romantycznego stereotypu przychodzi z trudem. Pisarka relacjonuje tok przemyśleń chłopców:
" Motyw orla w połączeniu z motywem słońca wystąpił (poza Odą do młodości Mickiewicza) iii iii w llymmc do orłów łidmundu Wasilewskiego (R, s. 260—261); w Do... Prośba o orła M Romanowskiego (K s. 234).