wyrażalnym, ale bardzo dobrze symbolizowanym przez zwiniętego w kłębek węża, który się wyprostowuje, a nawet przez męski członek w stanie erekcji.
Jung w istocie odnajduje i bardzo głęboko wykłada rolę pośrednika, w jakiej występuje archetyp-symbol. Bowiem dzięki zdolności symbolicznej człowiek należy nie tylko do powierzchownego świata linearności znaków, do świata fizycznej przyczynowości, lecz i do świata symbolicznego wyłaniania się, ciągłej twórczości symbolicznej przez nieustanną „metamorfozę” 12 libida. Funkcja symboliczna jest więc w człowieku miejscem „przejścia”, jednoczenia przeciwieństw: symbol w swojej istocie, a niemalże i w swojej etymologii (Sinnbild po niemiecku) jest „czynnikiem jednoczącym pary przeciwieństw”n. Byłby on, w terminach arystotele-sowskich, zdolnością „utrzymywania razem” świadomego zmysłu14 (Sinn = zmysł), który postrzega i dokładnie wyodrębnia przedmioty, oraz surowca (Bild = obraz), który emanuje z głębi nieświadomości15. Dla Junga funkcja symboliczna jest conjonctio, mariażem, w którym obydwa pierwiastki syntetycznie stapiają się w samej myśli symbolizującej, tworząc prawdziwego „hermafrodytę”, „boskiego Syna” myśli.
Ten symbolizm jest w gruncie rzeczy cechą konstytutywną procesu indywiduacji, w którym Ja osiąga siebie, dzięki zrównoważeniu, dzięki dokonaniu „syntezy” obu członów Sinn — bild; jasnej świadomości będącej częściowo świadomością zbiorową16, ukształtowaną przez obyczaje, zwyczaje, metody, języki wpajane psyche dzięki wychowaniu, oraz zbiorowej nieświadomości, która nie jest niczym innym niż libidem, tą energią i jej archetypicznymi kategoriami. Ale ten proces indywiduacji odwołuje się do elementów archetypicz-nych (nieświadomość zbiorowa), które różnicują się oczywiście wedle pici formującej libido: to właśnie w ten sposób u mężczyzny wielkim obrazem pośredniczącym, który jest przeciwwagą dla jasnej świadomości, będzie obraz Anima, kobiety eterycznej, sylfidy; podczas gdy u kobiety to obraz Animus, „pierwszego młodego” bohatera uwikłanego w rozliczne przygody, jest obrazem równoważącym świadomość zbiorową.
Lecz przede wszystkim trzeba wyraźnie podkreślić, iż u Junga, jak i u Cassirera, choroba umysłowa, neuroza, pochodzi z niedomogów funkcji symbolicznej, które niezrównoważenie naruszają zasadę indywiduacji na dwa możliwe sposoby: bądź —jak w „przypadkach” badanych przez psychoanalizę — przez dominację instynktownych popędów nie mogących już dojść do świadomego „symbolizowania” energii, która je ożywia; daleka od tego, żeby stać się osobą, odcina się od realnego świata (autyzm) i przybiera postawę aspołeczną, impulsywną i kompulsywną. Bądź też, jak w przypadkach mniej badanych, ale bardziej podstępnych, równowaga zostaje zachwiana na rzecz jasnej świadomości, a wtedy jesteśmy świadkami podwójnego procesu likwidacji — bardzo częstego, a nawet endemicznego w naszych superracjonalistycznych społeczeństwach — likwidacji symbolu, który przechodzi w znak, i likwidacji osoby oraz jej konstytutywnej energii. Osoba przeobraża się w mechanicznego „ro-
79