Luba wie, że Wera „nosila w sobie śmierć"' (a. 114), tama jako dobra siostra-bliźniaczka ret ją w sobie nosi w formie śmiertelnego wirusa AIDS, którego nabawiła się po wypadku w zaniedbanym szpitalu na Dolnym Śląsku:
- Miałam tam transfuzję - powiedziała cicho i ochryple. - Wiesz, W jakich warunkach. A ja byłam nieprzytomna. (...) Wpompowali we mnie śmierć. Noszę w sobie śmierć.
(Cz,i. 144)
O chorobie — czyli o swoim sranie „śmiercionośnym" - Luba informuje narratora-kochanka dopiero po kilku namiętnych zbliżeniach, więc zaraziła go świadomie. Konsekwentne i świadome okazują się wszystkie jej fikcyjne czyny. Świadomie zbliżała się do narratora, świadomie go uwiodła, świadomie wybrała go „na towarzysza dalekie; drogi” (s. 163) — i świadomie go wymyśliła.
Przecież ja ciebie wymyśliłam. Jesteś moim wyobrażeniem mężczyzny, jakiego mogłabym kochać, gdybym go spotkała.
(Cz, s. 140)
Taki chwyt narracyjny w całej dotychczasowej twórczości Konwickiego był zadaniem głównego i męskiego bohatera*. Ale to jeszcze nie wszystko: Luba odnalazła to swoje wyobrażenie mężczyzny po tamtej strome - czyli po śmierci:
- Wiesz, że wtedy byłam już po tamtej stronie?
- Czy coś zapamiętałaś?
- Nic. Ale kiedy wreszcie wróciłam, wiedziałam, że muszę ciebie odnaleźć.
-Tak się pięknie mówi.
- Nie. Miałam wyraźną świadomość, że na mnie czekasz w Warszawie. Że stoisz na skrzyżowaniu i gapisz się na ludzi, którzy nie wiadomo, skąd i dokąd idą, aż wreszcie mnie dostrzeżesz i zabije ci mocno serce.
(Cz, s. 164)
Może to ojciec Karnowski opisał, narysował jej, córce Lubię, po tamtej stronie10 obraz mężczyzny, którego tu ma odnaleźć? Bo od tego momentu w powieści „sumie-nionośny cień” zamienia się w postać, której był refleksem:
- Widziałam cię parokrotnie przedtem. Może mignąłeś w tłumie w Ameryce, albo w Australii czy w Izraelu.
- Nigdy w życiu nie wyjeżdżałem z Polski.
- Tb nic nie szkodzi. Jednak błąkałeś się za mną po świecie.
- A czy ty, nieznana kobieco, wiesz, co to jest sumienie?
- A co to jest sumienie?
(Cz, s. 164)
Nie ma na to pytanie odpowiedzi. Bohater-narrator-kochanek odchodzi od Luby „w świat” (Cz, s. 168), a na inne jej pytanie - kiedy wrócisz? odpowiada - nigdy. Mamy tu identyczną sytuację jak w opowiadaniu Kilka dni wojny.... Tam Karnowski jako „sumieaionośny cień” „odszedł i przepadł na zawsze”, tutaj bohater, który za sprawą
Córki Karnowskiego ^
f Artci Karnowskiego znalazł się nagle win w roli .^umiertiwośnego cłcukf, nigdy rtie Cmt wrócić. Jednak wrócić musi, bo powie# zbudowana jest na madiie ptrpHWi czyli wszystko iw końcu zarzyna się od nowa: bohatef-narrator budzi riy tak •■ihó, jak na początku w swoim mieszkaniu, widzi, że „ona' Wy naga w wznak na kanapie i boi się, że nie żyje. Narracja jego urywa się w środku zdania Xhcę wstać {.,/ (Cm. 205).
Podsumujmy zatem Karnowski jest żydowskim kolegą szkolnym tutora, lh-jcmnica jego losu nie daje spokoju, podobnie jak tajemnica nieślubnego ojca, czyli nieznanego dziadka autora. Nieobecny w powieści Czytadłu, ojciec Karnowski ma dla zrozumienia tekstu podobnie istotne znaczenie, jak dopiero co poczęte dziecko w Boki-ni. Postać Karnowskiego należy w {wiecie przedstawionym do obszaru umarłych, wędruje w formie „sumienionośnego cienia” za bohaterami literackimi naznaczonymi cechami autobiograficznymi autora. Nowe wcielenie Karnowskiego w dwóch pięknych i młodych córkach Wierze i Lubię w Czytadle zostaje w rym samym zasięgu: obie „noszą śmierć w sobie*.
W Czytadle następuje transformacja dotychczasowych ról i wartości: ponury cień przemienia się w platynową blondynkę, a wszechmocny dotychczas narrator-boftarer otrzymuje śmiertelny cios11. Na koniec pozostaje nam fyiztiin Luby: A co co jest sumienie? Odpowiedź jest prosta wbrew pozorom: Sumienie to, czego nie możni się pozbyć, czyli - jak to trafnie ujął Marek Zaleski w recenzji o Czytadle - .Konwicki portable*12. Sprostowałabym jednak, że to tylko jedna połowa „Konwickiegoportoble", połowa związana z sumieniem. Druga połowa związana z tożsamością (z nazwiskiem „Konwicki”, które autor nosi po babce, a nie po ojcu) została zawarta w Bobtni.
Cytaty z powieści Konwickiego, oznaczone w nawiasie skrótami, wzięte są z następujących wydań:
B - Bobin, Warszawa 1987.
Cz - Czytadło, Warszawa 1992.
Dzw - Dziura w niebie, Warszawa 1960, wyd. 11.
Kik - Kalendarz i klepsydra, Warszawa 1982, wyd. U.
Kp - Kompleks polski, Londyn 1977.
Ma - AkZz apokalipsa, Londyn 1979.
Nan -Nic albo nic, Warszawa 1973, wyd. II.
Rzp - /bub podziemna - podziemne ptaki, Londyn 1983.
W1 - Władza, Warszawa 1956.
Wiz - Wschody i zachody księżyca, Londyn 1982.
Zow - Zerze wieczorne, Warszawa 1991.