264 Igor Kopytoff
afrykańskiej na aukcji w Ameryce, nie mówiąc już o miejscowym afrykańskim handlarzu. Rzecz nie ulega już skażeniu przez sam kontakt z pieniędzmi, który stanowi teraz większą pokusę, ponieważ nikt nie może pozostać nieświadomy faktu, że należy ona do kategorii, którą każda gazeta i czasopismo nazywa „przedmiotami kolekcjonerskimi”. Niemniej najbardziej zauważalną zmianą było po prostu pewne zatarcie reguł i otwarcie ich na jednostkowe interpretacje oraz indywidualne systemy wartości. Tam gdzie przedtem kultura pewnej grupy zawodowej stanowiła, że przedmioty tego rodzaju miały wartość sentymentalną, jeśli nie naukową, teraz wartość sentymentalną uznaje się za sprawę indywidualnego wyboru, co jest być może bardziej uczciwe, lecz także węższe. Równocześnie podnieśli głos purytanie, grzmiąc na temat nieetyczności puszczania wyrobów sztuki afrykańskiej w jakikolwiek obieg i nawołując do ich absolutnego ujednost-kowienia i sakralizacji w obrębie zamkniętych granic społeczności, która je wytworzyła. Krótko mówiąc, zasady rządzące kulturą określonej grupy zawodowej uległy rozluźnieniu, a reguły określające stosowność stały się bardziej zindywidualizowane. Powszechne, zwłaszcza po 1960 roku, odrzucenie jakichkolwiek ograniczeń kulturowych otworzyło tutaj, jak wszędzie indziej, drzwi dla ogromnej różnorodności definicji, zarówno indywidualnych, jak wyznaczanych w obrębie niewielkich grup.
Chcę więc tutaj powiedzieć, że podstawowa różnica pomiędzy społeczeństwami złożonymi a małymi społecznościami nie leży jedynie w tym, że w tych pierwszych utowarowienie rozpowszechnione jest na szeroką skalę. Istnieją, o czym nie wolno zapomnieć, niewielkie społeczności, w których utowarowienie (wspomagane przez lokalny pieniądz) miało bardzo szeroki zasięg, jak np. u Yurok z północnej Kalifornii (Kroeber 1925) czy u Kapauku z zachodniej Nowej Gwinei (Pospisil 1963). Specyfika społeczeństw złożonych polega na tym, że utowarowienie publicznie uznane za dopuszczalne funkcjonuje obok niezliczonych porządków wartościowania i ujednostkowienia, których autorami są jednostki, grupy i klasy społeczne, oraz że porządki te pozostają w nierozwiązywalnym konflikcie zarówno z utowarowieniem w sferze publicznej, jak i między sobą.
W społecznościach złożonych istnieje wyraźna tęsknota za ujednostkowieniem. W większości zaspokajana indywidualnie, za pomocą prywatnych ujednostkowień, często tak przyziemnych jak te, które rządzą losem rodzinnej schedy czy starych kapci - długoletni związek powoduje, że stają się one w pewnym sensie częścią osoby, oraz sprawia, że rozstanie z nimi jest nie do pomyślenia.
Czasami tęsknota ta przyjmuje rozmiary zbiorowego głodu, widocznego w powszechnej atrakcyjności ciągle nowych rodzajów ujednostkowień. Stare puszki po piwie, pudełka od zapałek, komiksy nagle stały się warte zbierania, dzięki przesunięciu ze sfery rzeczy wyjątkowo bezwartościowych do sfery kosztownych rzeczy wyjątkowych. Niezmienny urok ma zbieranie znaczków, ale wówczas, co warto zauważyć, najlepiej, by były to znaczki skasowane, aby ich absolutna bezwartościowość w kręgu towarowym, do którego były pierwotnie przeznaczone, nie budziła wątpliwości. Ujednostkowienia zbiorowe, podobnie jak większość indywidualnych, osiąga się w większości dzięki odwołaniu do upływu czasu. Samochody jako towar tracą wartość w miarę starzenia się, jednak gdy osiągają wiek około trzydziestu lat, zaczynają przemieszczać się w stronę kategorii antyków i zyskiwać na wartości z każdym upływającym rokiem. Oczywiście to samo, choć trochę wolniej, dzieje się ze starymi meblami - czas, po którego upływie zaczyna się sakralizacja, jest w przybliżeniu równy okresowi oddzielającemu człowieka od pokolenia jego dziadków (w przeszłości, przy mniejszej mobilności i większej ciągłości stylistycznej, potrzeba było więcej czasu). Istnieje też nowoczesny, ahistoryczny odpowiednik procesu nabywania wartości antykwarycznej, który tak przenikliwie zanalizował Thompson (1979) - natychmiastowe ujednostkowienie obiektów służących do kreowania wystroju typu „ze śmietnika wprost do salonu”, charakterystycznego dla grupy młodych, awansujących profesjonalistów, znudzonych jednorodnością skandynawskiej sterylności, której hołdowało poprzednie pokolenie ludzi należących do ich klasy społecznej.
Jednak tak jak w wypadku sztuki afrykańskiej, są to wszystko procesy zachodzące w obrębie małych grup i sieci społecznych układów. To, co dla mnie jest rodzinnym dziedzictwem, dla jubilera oczywiście stanowi towar, a fakt, że nie jestem zupełnie odcięty od kultury jubilera, staje się widoczny w tym, że chcę wycenić moje bezcenne dziedzictwo (i zawsze przeceniam jego wartość jako towaru). Z punktu widzenia jubilera mylą mi się dwa odmienne systemy wartości: rynkowy oraz cechujący zamkniętą sferę rzeczy osobistych i przez to ujednost-kowionych, które zbiegają się w tym konkretnym przedmiocie. Wiele z nowych „przedmiotów kolekcjonerskich”, w rodzaju puszek po piwie, w podobny sposób pada ofiarą tego paradoksu. W miarę jak stają się coraz bardziej niepowtarzalne i godne kolekcjonowania, ich wartość rośnie; jeśli zaś stają się wartościowe, pojawia się cena na nie i stają się towarem, przez co ich jednostkowość zostaje zagrożona. Przenikanie się w obrębie tego samego obiektu zjawisk utowarowienia i ujednostkowienia wykorzystują firmy specjalizujące się w wytwarzaniu tego, co można by nazwać „przedmiotami kolekcjonerskimi przyszłości”: oprawnych w skórę wydań Emersona, talerzy zdobionych płaskorzeźbioną dekoracją wzorowaną na obrazach Normana Rockwella czy srebrnych medali upamiętniających wydarzenia niewarte zapamiętania. Ich reklamy odwołują się do ludzkiej zachłanności w sposób dość złożony: kup ten talerz teraz, dopóki jest jeszcze towarem, ponieważ później stanie się unikatowym „przedmiotem kolekcjonerskim”, którego jednostkowość sprawi, że stanie się on jeszcze więcej wartym towarem. Nie potrafię odnaleźć analogicznych możliwości w podzielonym na sfery systemie wymiany Tiw.
Ujednostkowienie przedmiotów przez grupy społeczne stawia nas przed dość specyficznym problemem. Ze względu na to, że przeprowadza je grupa, nosi ono znamię zbiorowej aprobaty, kanalizuje indywidualne dążenia do jednostkowości Waz nadaje przedmiotom wagę kulturowej świętości. W ten sposób mieszkańcy