206 Mf ImIi
cja całej sytuacji"1*1 Sam Borowski określił swoje opowiadania jako „podróż do najdalszych granic moralnościJest to moralność wytworzona t braku jakiejkol wiek moralności; umiejętny, młnimalistyctny, lecz wymowny język, służący przedstawieniu tego, co dr Lifbti narwał „psychicznym znieczuleniem w jego Skrajnej wersji. Redukując swoją prozę do faktów i obrazów t życia obozowego, .powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy, Borowski zdołał również, jakby poprzez przemilczenia i pominięcia, określić ten stan ducha, w jakim żyli więźniowie: brutalny, zdepersonałizowany, drapieżny i straszny. Z punktu widzenia moralności jest to życie po śmierci, podobnie jak życie samobójcy, który, jak to opisał Pasternak, „kładzie kres całemu swemu istnieniu, odwraca się od własnej przeszłości, uznając siebie za bankruta, a swoje wspomnienia za niebyłe”.
Tak oto wygląda sztuka totalitarna; jest ona sztuką skutecznych samobójstw w równym stopniu, co sztuka ekstremistyczna sztuką prób. Żeby ją opanować, Borowski sam przeszedł stopniowe, potrójne samobójstwo. Wprawdzie w Oświęcimiu zachowywał się z niemałą odwagą i świadomie zrezygnował ze stosunkowo lekkiej pracy szpitalnego nadzorcy, aby dzielić los zwykłych więźniów — lecz jego pierwszoosobowy narrator jest człowiekiem nieczułym, skorumpowanym, dobrze* usytuowanym w obozowej hierarchii, mistrzem w sztuce przetrwania, nienawidzącym współwięźniów bardziej niż strażników, bo ich słabość odsłania jego własną, a każda nowa śmierć zmusza do dalszych wysiłków w zapieraniu się siebie i wzmacnia jego poczucie winy. Tak więc pierwsze samobójstwo miało charakter moralny: Borowski starał się złagodzić swoje poczucie winy, spowodowane tym. że przeżył, gdy tylu innych zginęło, poprzez utożsamienie się ze złem. które opisywał. Drugie samobójstwo miało miejsce po napisaniu opowiadań obozowych, kiedy to całkowicie porzucił literaturę i pogrążył się w stalinowskiej polityce. I w końcu w 1951 roku, długo po tym, jak ominął go cyklon B w Oświęcimiu, zagazował się we własnym domu, w wieku dwudziestu siedmiu lat.
Politycy i ekonomiści, eksperci od katastrof, mogą rzucać gładkie zdania o „myśleniu o rzeczach nie do pomyślenia”, ale dla pisarza jest to problem ostrzejszy i znacznie trudniejszy. Podobnie jak wspomniany przedtem człowiek ocalały z Hirosimy, Borowski zdaje się rozpaczać nad niemożnością właściwego przekazania tego, o czym wiedział: „Chciałem opisać, co przeżyłem, ale kto uwierzy pisarzowi, który mówi nieznanym językiem? To tak, jakby przekonywać o czymś drzewa lub kamienie.** Kluczem do tego języka okazało się usuwanie dodatków, sztuka totalitarna oparta na faktach i obrazach, bez ozdóbek i komentarzy, równie zdezindywidualizowana i odarta jak same ofiary. Na tej samej zasadzie Peter Weiss, tworząc swój dokument tragedii The Investigation, niczego nie wymyślał ani nie dodawał; posługiwał się jedynie pustą sceną, bezimiennymi i anonimowo ubranymi aktorami oraz starannie opracowanymi fragmentami
Ul a wirth. A Discovery of Tragedy. „The Polish Review", t. 12. 1967, sir. 43 -52.
t ..prochów Ofw*crnisłridr we Frankfurcie. Rezultat był daleko bardziej wstrząsający ni* wszelkie ..twórcze” odtworzenia samych obozów.
Podobnie Samuel Beckett zaczął od drugiego końca skali, ze swym irlatldz-knn geniuszem słów. słów. słów — by ostatecznie stworzyć Świat tego, co Cole-™l* nazwał „życiem-w-śmierci" Jego postacie wiodą pośmiertny, nieruchomy żywot, pozbawiony wszelkich cech osobistych, pragnień, własności, a także nadziei. Jedyne, co im pozostało, to język: pokrywają oni swą aktualną jałowość niejasnym, rytualnym przywoływaniem czasów, kiedy coś jeszcze się działo i kiedy mieli jeszcze jakieś uczucia. To, że dystans Becketta i jego bezbłędne tempo wytwarzają z tej ogólnej bezpłodności komedię, ostatecznie dopełnia tylko miary spustoszenia. Odrzucając wszelką pokusę tragiczności i sprowadzając styl języka do poziomu minimalnego przetrwania. Beckett uczynił swój świat nieprzemakalnym. Stworzył świat opuszczony przez Boga, tak jak życie mogłoby opuścić jakąś wypaloną gwiazdę. Żeby dać wyraz tej krańcowej moralności, posłużył się sztuką minimalną, całkowicie pozbawioną dekoracji. Sztuka ta jest uzupełnieniem obozowych opowiadań Borowskiego, równie ogołoconym jak one: jest to totalitaryzm świata wewnętrznego.
To tu właściwie sztuka totalitarna styka się z ekstremistyczną. Kiedy Norman Mailer nazwał współczesne zachodnie demokracje „totalitarnymi”, to nie chodziło mu o to, że artysta jest w nich tak samo spętany i ograniczany jak w warunkach dyktatury; takiej wizji nie usprawiedliwiałaby nawet najsroższa paranoja. Szło mu jednak o to, że masowa demokracja, masowa moralność i masowe środki przekazu radzą sobie niezależnie od jednostki, która może zgłosić do nich akces jedynie za cenę przynajmniej częściowego sprzeniewierzenia się własnym instynktom i intuicjom. Za swój społeczny komfort płaci tym. co niegdyś było jej duszą — swymi preferencjami, niepowtarzalnością, duchową energią, własnym „ja”. Dorzućmy jeszcze do tego ową powszechną świadomość, że gdzieś na krańcach naszej percepcji stale ma miejsce przemoc; lokalne wojny, walki uliczne. demonstracje i polityczne morderstwa, zawsze dostrzegane kątem oka, w postaci jeszcze jednej porcji wiadomości na telewizyjnym ekranie. Dodajmy wreszcie ukrytą, lecz nigdy nie dającą się w pełni wymazać świadomość stałej groźby rozpętania się zbrodni ostatecznej, określanej optymistycznym mianem równowagi strachu. W rezultacie otrzymamy totalitaryzm nie jako zjawisko polityczne, ale jako stan umysłu.
Jak to powiedział Montaigne, „na ostre choroby trzeba ostrych leków”. W tym wypadku za lek posłużyła rewolucja artystyczna — równie radykalna i głęboka, jak ta, która miała miejsce po opublikowaniu Lyrical Ballads przez Wordswortha i Coleridge’aczy Ziemi jałowej przez Eliota. W jakimś sensie jest ona dopełnieniem tamtej rewolucji, zapoczątkowanej przez pierwszych romantyków z ich priorytetem subiektywnej wizji. Podsuwany ideał spontaniczności w zasadzie był do przyjęcia, ale niezupełnie sprawdzał się w praktyce, zdawał się bowiem pomijać coś, czego w żaden sposób pominąć się nie dało: inteligen-