78 UTOPIA IRZYKOWSKIEGO
erę spotęgowanej wytwórczości ludzkiej, a może — przyniesie Europie zagładę. Tak, to prawda, świat współczesny jest rozdzierany od wewnątrz rosnącym napięciem sił antytetycznych, ale na te krwawiące rany nic nie poradzi angielski plasterek rozumnych uchwał parlamentu intelektualistów. Program polityczny Irzykowskiego jest oczywistą fikcją. A przecież powinien on odczuć i zrozumieć, że większość współczesnych ruchów społecznych mimo brutalnych aktów gwałtu i przemocy, jakimi znaczy swój pochód, działa w imię najwyższego, moralnego postulatu przeobrażenia świata tak, aby zetrzeć z jego powierzchni hańbiące piętno niesprawiedliwości i krzywdy. Ta wielka gra o zwycięstwo, o władzę, o nadanie płynnemu i chaotycznemu życiu nowych, trwałych kształtów, jest jednak czymś większym od walki na pięści i brutalnego rozpychania się łokciami.
W konflikcie między nienasyconym duchem a głodnym ciałem Irzykowski coraz zdecydowaniej przechyla się na stronę ducha. „Działać przez niedziałanie, przejść nad krawędzią przepaści jak gdyby nic, walczyć przez ominięcie — taka pobożna ehytrość może być często jedynym wyjściem, lecz się go nie docenia w dzisiejszych czasach, przepojonych na wskroś żądzą walki i czynu. Filisterstwo? A może tylko spokój porządnego chrześcijanina" (por. „Robotnik" 1931, nr 157). Słowem — autor Beniaminka zaleca taktykę pierwszych chrześcijan z Irydiona: niech Rzymianie i barbarzyńcy wybijają się wzajemnie, aby w końcu krzyż zapanował nad Romą. Ale w tym zaleceniu jest nie tyle pewność ostatecznego zwycięstwa, co rezygnacja z podboju życia przez ducha. To — zdrada i wyrzeczenie się Utopii. Pełen pogardy dla polityki i polityków, wyrzeka się Irzykowski ambicji przebudowy świata, wystarcza mu wzniesiona ponad te przyziemne sprawy dziedzina jego umiłowanych fikcyj, sfera wartości duchowych.
Inne niebezpieczeństwa i dylematy pociąga za sobą idea mostów. Dla Irzykowskiego sprawa porozumienia się dusz jest więcej niż przesłanką i postulatem przejściowym, jak na przykład dla Brzozowskiego — jest celem ostatecznym. W ten sposób problemy psychologiczne urastają do najważniejszych i jedynych zagadnień praktycznych. Ale w cytowanym uprzednio zdaniu wskazuje Irzykowski, że istnieją konflikty międzyludzkie wynikające z określonych warunków gospodarczych. A zatem zmiana tych warunków usuwa automatycznie i owe konflikty. I gdyby się okazało, że w ogólności większość nieporozumień wywodzi się nie z tak zwanej natury ludzkiej, lecz z sytuacji społecznej, ekonomicznej, kulturalnej itd., wtedy reforma stosunków międzyludzkich musiałaby usunąć się na drugi plan jako część (jeśli nie poboczne i wtórne następstwo) znacznie szerszej reformy, obejmującej całość sytuacji jako zespołu określonych warunków życiowych. I tak jest rzeczywiście obecnie, w okresie przewagi problemów politycznych nad problemami pedagogicznymi. Bo dzisiaj tylko naiwni idealiści wierzą, że uszlachetnienie człowieka zbawi świat, właściwa jest droga odwrotna, zmiana warunków egzystencji i jako jej następstwo — przystosowanie człowieka do nowej sytuacji.
Idea mostów jest demonem autora Beniaminka; w imię wszechpo-rozumienia wypowiedział wojnę wszystkiemu i wszystkim, rozproszył się na niezliczoną ilość drobnych starć i potyczek, z utopijnym celem przekonania i porozumienia się z przeciwnikiem. Z pewną dumą pisze Irzykowski w autorcfcracio o Walce o treść: „Uważam też, że pod względem porozumienia czy zrozumienia międzyludzkiego osiągnąłem pewien rekord, i dlatego pozwalam sobie stwierdzić, że ta książka pewną częścią chemii swojej należy do poezji ziszczającej” |Słoń, s. 242). Rekord ten jest złudzeniem; w wyniku długoletnich sporów Irzykowski pozostał najzupełniej osamotniony i pokłócony 1 całą literaturą. Jest to dramat tym boleśniejszy, że autor uświadamia go sobie. Dość porównać Walkę o treść, arcydzieło odrębnego działu piśmiennictwa — twórczości polemicznej, z późniejszym Br-niaminkiem, świetnym w swoim rodzaju pamfletem. Tu już nie było nadziei na porozumienie i spotkanie, szło tylko i wyłącznie o zdemaskowanie przeciwnika. Ale tym samym autor zaświadczył własnoręcznie o bankructwie swej idei, własnym przykładem stwierdził, że przymierza i nieprzyjaźnie zawierane są na zupełnie innych podstawach, takich, które niezdolny jest poruszyć logiczny argument. Z tym upada ostatnia podstawa utopii Irzykowskiego.
Ale pozostaje jeszcze ideał literatury, ten punkt węzłowy światopoglądu Irzykowskiego. Wywodziliśmy go z zasady komplikacji, z wiary w świat ducha i wreszcie z idei mostów. Kto wie jednak, czy kolejność tego łańcucha nie była odwrotna. Zbyt silnie, zbyt gorąco odzywa się w pismach autora Walki o treść namiętne umiłowanie i nienasycony głód literatury, by uznać jego ideał za rozumową dedukcję z dalszych przesłanek. Nie, ten niezwykły fenomen tłumaczy tylko niewyżyta pasja twórcza Irzykowskiego, bogactwo wizji, rozsnuwające możliwości dzieł rewelacyjnych, połączone z zagadkową