M Ireneusz Ihnatoioicz _
Przez cały prawie XIX w. znacznie większa część społeczeństwa potępiała wykonanie decyzji władzy i starała się uchylić od ich wykona-, nia. I tylko w wyjątkowych przypadkach, gdy władza obca ze względu na potrzebę chwili uwzględniała interes większości społeczeństwa polskiego (zniesienie poddaństwa, uwłaszczenie), sytuacja układała się inaczej. Ze względów politycznych władza dyskontowała takie posunięcia eksponując Je jako akt łaski monarchy, powstawała więc legenda o dalekim i dobrym cesarzu i przeszkodach na drodze do niego.
Kształtował się więc stosunek do państwa i jego instytucji będący wynikiem takiej sytuacji. Za rzecz godną pochwały uważano opór wobec państwa i władzy — chłopcy płatali figle policjantom, młodzież uchylała się od poboru do wojska i spiskowała, przekupywano urzędników, by uniknąć wykonania poleceń, zalegano z podatkami, szczególnie gdy rysowała się perspektywa zmiany władzy, unikano współpracy z władzą, aż okresami różne formy oporu spiętrzały się, by znaleźć ujście w ruchu zbrojnym. Na co dzień zaś zgodnie z morałem legendy o dobrym cesarzu starano się pominąć zwykłą drogę i zabiegać o względy władzy wyższej.
Inne instytucje społeczne, poza władzą państwową — samorząd, organizacje kulturalne, zawodow.e, regionalne, dobroczynne, gospodarcze i wszelkie inne przeważnie podlegały poważnym ograniczeniom lub były zakazane. Starano się więc zadania im zazwyczaj przypadające realizować poza instytucjonalnymi strukturami — stąd rola życia towarzyskiego, salonu, rozmaitych innych legalnych okazji służących takim społecznym celom.
Brak instytucji niezbędnych do egzystencji społeczeństwa wyrównywano też tworząc zastępcze lub rozszerzając zakres działania innych. Teatr polski i prasa pełniły zadania przekraczające ich zwykłą rolę, zastępowały katedrę języka i literatury lub parlament, organizacje sportowe stanowiły element programu utworzenia siły zbrojnej. Utrwalał się obyczaj postępowania nieinstytucjonalnego, obyczaj dwu dróg: oficjalnej i nieoficjalnej, obyczaj uprawiany przez obie strony — obywateli i władzę. W krajach o ustabilizowanej cywilizacji mieszczańskiej na początku zebrania towarzyskiego przy herbacie obierano przewodniczącego, i był to wyraz potrzeby instytucji. W Warszawie niewiele znaczyła instytucja, nawet ważna, jeśli nie stała za nią odpowiednio licząca się osobistość, dopasowywano więc charakter instytucji do charakteru osobistości. Inaczej w Galicji w ostatniej ćwierci stulecia.
Z dystansem wobec instytucji państwowych i z zastępowaniem formalnych struktur organizacyjnych kontaktami o charakterze prywatno--towarzyskimi zbiegał się jeszcze jeden czynnik. U schyłku XIX wieku na pierwszy plan w społeczeństwie wysuwać się zaczęły dwie antagonis-tyczne klasy — burżuazja i robotnicy. Niezależnie od przeciwieństw klasowych podlegały one także wpływowi warunków bezpaństwowego bytu. Klasy te zajęły swe miejsce społeczne w warunkach bezpaństwowego bytu narodu nie mogąc dziedziczyć w sposób naturalny po swych poprzednikach ani aparatu władzy państwowej, ani doświadczeń i tradycji politycznych. Nie zburzyły też same, jak we Francji, dawnego aparatu — zrobił to za nie zaborca. Rozmaite przyczyny dożyły się więc na to, że gdy przyszło tworzyć własne państwo, prócz rozmaitych trudności wynikających z sytuacji międzynarodowej, zniszczeń gospodarczych, antagonizmów narodowościowych i społecznych, prócz podstawowych braków materialnych, ujawnił się dotkliwie także brak nawyku myślenia kate-