ami, niedźwiedziem i gwiazdami pozostają jak najbardziej kresowe.
Myślę, że Kraj Lat Dziecinnych i poetyka tęsknoty zwykle powodują podobne przemienienie i analogiczne komplikacje, choć nie zawsze osiągają aż taki skutek jak tutaj. Można to zaobserwować na przykładzie choćby Doliny Jssy Czesława Miłosza. Autor ten, jak pamiętamy, z ironicznym lekceważeniem i pogardą traktował „literaturę kresową” która niegdyś była jego własną. Dolina Issy jest powrotem do Kraju Lat Dziecinnych, na Kresy, czy może raczej próbą opowiedzenia całemu światu
0 dawnym północnym Kraju Jezior, który stał się Krajem Lat Dziecinnych, gdzie stykały się różne ludy, rody, narody, czasy
1 wierzenia. Nie ulega wątpliwości, że Kresy z Doliny Issy, gdzie „większa niż gdzie indziej ilość diabłów”77, które egzystują, być może, obok dawnych tubylczych stworów i duchów niczym sójki, wróble i wrony, będą bliższe Dziadom niż Panu Tadeuszowi, choć Dziady zostały tu już uzupełnione o aeroplany unoszące się podczas tajemniczych obrzędów, po kątach snuje się czad nienawiści litewsko-polskiej, a lasy z największym trudem tłumią odgłosy obradującego niedaleko komitetu centralnego piekieł przy akompaniamencie czołgów i obowiązkowego uprzemysłowienia. Kraj Lat Dziecinnych z Doliny Issy nic nie ma wspólnego
Iz Rzeczpospolitą czy polskością, natomiast dużo z pograniczem. lo próba uchwycenia kolorytu ginącego, a właściwie: zaginionego już (por. miejscowość o nazwie Ginie nad Issą) Pogranicza. Kresy wcale nie pretendują do niczego więcej, jak do bycia Kresami, czyli Pograniczem, choć ich los jest wiadomy: nie ujdą cało. Na Kresach w Dolinie Issy, mimo bujnej zieleni, nie pozostało nic ze wspaniałych świateł zachodzącego słońca, jakie świeciło w Panu Tadeuszu. Tutaj zmierzch już zapadł.
W półmroku ludzkiego świata Kresy toną gdzieś między ciemnymi wiekami średniowiecza a nocą Przyszłości rozświetlaną przez krwawe łuny. W Dolinie Issy jak w Dziadach zegar odmierza
77 C. Miłosz Dolina Issy, Kraków 1989, s. 8.
nocne godziny; nie ulega wątpliwości, że bije dla Kresów, i że północ dopiero nadciąga.
Czy Kraj Lat Dziecinnych nie jest głównym bohaterem powieści Isaaca Bashevisa Singera? Tylko jego Kresy niezupełnie może pokrywają się terytorialnie z tymi spotykanymi najczęściej w literaturze polskiej. Nie mówiąc już o tym, że są oglądane od innej, choć nie całkiem przecież odmiennej strony. Wydaje się, że Singer należy bezwzględnie do literatury kresowej w znaczeniu szerszym.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku utworów Brunona Schulza, albo Monachomachii (i Antymonachomachii) Ignacego Krasickiego, by nie sięgać po tak wyświechtany przykład, jak Ballady i romanse Adama Mickiewicza. Kresowość nie jest tutaj żadną „kresowością”, lecz rzeczą jak najbardziej naturalną i normalną, wynikającą niemal stąd, że akcja została osadzona w miejscu najbardziej bliskim i znanym z autopsji.
Niedopuszczalnym uproszczeniem byłoby, oczywiście, mniemanie, że Schulz nie miał żadnego wyboru miejsca akcji poza powiatowym miasteczkiem kresowym, bo właściwie innego nie znał. Studiował wszak we Lwowie i w Wiedniu, bywał w Warszawie i Paryżu. Jednak niepowtarzalną, pełną dwuznaczności aurę sklepów cynamonowych i ulicy Krokodyli można odnaleźć przede wszystkim w sennym, kresowym Drohobyczu zaatakowanym gwałtownie przez zagony nie tatarskie czy kozackie tym razem, lecz rewolucji przemysłowej. Kresy okazały się idealnym miejscem — przynajmniej w tej części Europy — na zlokalizowanie tego zjawiska. Chronotop prowincjonalnego miasteczka wstrząsanego podziemnymi ruchami i smaganego monstrualną „wichurą” nie mógł pominąć Kresów, chyba nawet nie mógł się obyć bez nich. A jednocześnie nie tylko problem Kresów został tu — by tak rzec — zdjęty z porządku dziennego; sam fakt kresowości jest starannie zacierany np. w zakresie toponomastyki. Topografia opisana niby szczegółowo, ale zarazem tak, by po chwili pogrążyć się w metaforze i micie. Mapa terenu, z jednej strony dokładna, może być przydatna tylko dla tego, kto bardzo dobrze w nim się orientuje, z drugiej strony — nabiera dezo-
59