PA030044

PA030044



76 BUNT W TREBLINCE

chodnia część obozu znajdowała się między torem kolejowym a ścianą lasu. Tor kolejowy prowadzi! do obozu pracy. Obóz ten znajdował się w odległości kilku kilometrów od obozu śmierci. Tym samym torem kolejowym dowożono transporty ludzi na śmierć do naszego obozu. Gdy transport nadjeżdżał, przestawiano zwrotnice i zamiast do obozu pracy, pociąg skręcał bocznicą w lewo i wagony wtaczały się na peron obozu śmierci.

Podwyższaliśmy płot o przeszło trzy metry. Prawdopodobnie Niemcy dowiedzieli się, że z tej strony widać sterty odzieży i koparkę rozrzucającą trupy. Ze względu na wysokość płotu nie można było zastosować tego samego systemu maskowania, jaki stosowaliśmy przy innych płotach. Niemcy doszli do wniosku, że jałowiec, który jest lekki, bo zawiera mało wody, najlepiej się do tego celu nadaje. Rozkazano nam, aby go wiązać na drutach, które rozciągaliśmy pomiędzy słupami. Tym samym nie było obawy, że silne wiatry przewrócą zamaskowany parkan. Po wpleceniu jałowca w druty nie było widać, co się dzieje w obozie. W trakcie przenoszenia słupów Sidow odszedł i zostawił nas samych z vorarbeiterem. Wykorzystaliśmy tę chwilę, aby usiąść na belkach i odpocząć po ciężkiej harówce. Ukraińcy opuszczali nas od razu po wkroczeniu do obozu. Ich rola ograniczała się do pilnowania nas poza nim. W obozie byliśmy otoczeni wieżami wartowniczymi i innymi Ukraińcami z karabinami w rękach. Stali wzdłuż płotów. Nagle spoza wysokiej sterty lumpów wyłoniła się postać esesmana „Kiwe”. TWarz miał lisią, chytrą i podejrzliwą. Wszędzie węszył konspirację. Często podejrzewał nas, że chcemy się wymigać od pracy. Dobiegł do naszej grupy. Pejczem uderzył naszego vorarbeitera Kleinbauma. Spytał, co robimy, i zanotował nasze numery. Po pracy staliśmy na placu apelowym. Blokowi meldowali stan liczebny więźniów: ilu zostało tego dnia rozstrzelanych, ilu jest chorych (to znaczy, ilu będzie rozstrzelanych jutro), ilu tego dnia pracowało.

Esesman prawie nie słuchał tego, co mu blokowy mówił, mamrotał tylko: — Cetele, cetele. Czekał na kartkę ze spisem stanu liczebnego więźniów. Tego, co mu przedtem głośno zameldowano. Z tą kartką podchodził do „Kiwego”. Potem na rozkaz Niemców śpiewamy piosenkę Góralu, czy ci nie żal... Kazano nam powtarzać ją kilkakrotnie, gdyż Niemcy uważali, że nie włożyliśmy w nasz śpiew dosyć uczucia.

Po odśpiewaniu piosenki przywołali magazyniera, więźnia warszawskiego o przezwisku „Małpa” (nazwaliśmy go tak, bo był brzydki), i rozkazali mu wynieść z magazynu stojak. Zaraz potem „Kiwe” wywołał numery więźniów, którzy mieli być tego dnia ukarani. Między innymi mój numer — 937. Staliśmy w szeregu pod barakiem. Wywoływano nas pojedynczo. Gdy mnie wywołano, podszedłem do stojaka. Kazano mi zdjąć spodnie. Dotychczas więźniowie do-

stawali chłostę ubrani w spodnie. Było tak od czasu, kiedy złapano jednego z kucharzy, który miał dostać karę dwudziestu pięciu batów. Gdy już był przywiązany do stojaka, jednemu z esesmanów wydał się podejrzany kształt jego tyłka. Doszedł do niego, pomacał go i wyciągnął umieszczoną w spodniach małą poduszeczkę. Cały obóz, zarówno więźniowie, jak i esesmani, i Ukraińcy, wybuchnął śmiechem. Sytuacja ta ubawiła nas, tym bardziej że przydarzyło się to właśnie kucharzowi. Mieliśmy do niego zawsze dużo pretensji. Czasem uzasadnionych, a bardzo często urojonych.

„Małpa” przywiązał mi nogi do nóg stojaka. Wepchnąłem brzuch w znajdujące się w nim wgłębienie. Nachyliłem głowę. Magazynier przywiązał mnie dwoma pasami przez plecy do stojaka, z rękami wyciągniętymi do przodu. Ukrainiec zaczął mnie bić batem, a ja musiałem liczyć po niemiecku każde uderzenie. W trakcie kary miałem uczucie, że mi się wszystkie wnętrzności wysuwają górą i dołem. Z przerażeniem czekałem na następne uderzenie. Za każdym razem zdawało mi się, że więcej już nie wytrzymam. Pejcz spadał równomiernie na pośladek, a często na krzyż. Cały czas trzeba było liczyć nagłos uderzenia. Otrzymałem dwadzieścia pięć batów, odpięto paski, którymi byłem przywiązany. Ledwo żywy wciągnąłem na siebie spodnie. Pomimo strasznego bólu wyprostowałem się raźnie i powiedziałem tak, jak trzeba było po otrzymaniu kary: — Ich dankeu. Lekkim biegiem powróciłem do szeregu.

Nie wolno było pokazać, że bicie mnie osłabiło. Każda dolegliwość była równoznaczna z rozstrzelaniem w lazarecie. Dla mnie uderzenia w krzyż były szczególnie bolesne i niebezpieczne. W 1939 roku zostałem ranny w czasie ostrzału pod Chełmnem odłamkiem pocisku czołgowego. Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Bóle krzyża wzmagały się z każdą chwilą. Nad ranem zmierzyłem temperaturę. Okazało się, że dochodzi do 40°C. Powiedziałem do Alfreda: —To chyba mój koniec. Bóle są tak straszne, że nie będę mógł wyjść z rana na plac apelowy. Chociaż wiedziałem, że pozostanie w baraku grozi mi śmiercią, czułem, że nie będę mógł się przezwyciężyć. Alfred jednak nie pozwolił mi się poddać. Na siłę włożył mi moje codzienne ubranie i, podtrzymując, wepchnął mnie na plac apelowy. Z wysoką temperaturą, strasznymi bólami i opuchniętym krzyżem pracowałem przez kilka dni. Koledzy, widząc moje cierpienia, starali się jak najbardziej pomagać mi przy pracy. Czwartego dnia poczułem, że opuchlizna na kręgosłupie jeszcze bardziej się powiększyła. Czułem, że ropa wzbiera. Nabrzmiały mi gruczoły pachwinowe i bolały niesamowicie. Wiedziałem, że jest ze mną źle. Przypomniałem sobie, że kolega z drugiej

Ich danke (niem.) — dziękuję.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
27691 PA030059 106 BUNT W TREBLINCE czej części obozu, w której skfad wchodziły baraki niemieckie i
PA030066 120 BUNT W TREBLINCE wyziera z jego twarzy, zaczyna się jąkać, oczyma przewraca i mówi: —Pa
PA030041 72 BUNT W TREBLINCE Dowódca obozu Franz Stangl wystąpił naprzód i rozpoczął swoje przemówie
PA030032 tt BUNT W TREBLINCE Otwiera ją dla nas stojący na warcie Ukrainiec. Wkraczamy na teren oboz
PA030085 158 BUNT W TREBLINCE Uważam, że część z nas powinna pozostać w Warszawie i kontynuować walk
36206 PA030040 70 BUNT W TREBLINCE wszystkim wyjść na plac, który znajdował się obok pierwszego bara
PA030070 128 BUNT W TREBLINCE niemiecka żandarmeria, mógłbym być rozpoznany, a to groziło śmiercią r
PA030077 142 BUNT W TREBLINCE go57. Ze względu na fakt, że parzysta strona ulicy Natolińskiej przyle

więcej podobnych podstron