woścl, regulujących stosunek człowieka do zewnętrznego świata.
Widzimy cały zespół czynników pozawerbalnych regulujących w kulturze tradycyjnej stosunek człowiek—Kosmos. Tekst zawarty był w kulturze tradycyjnej potencjalnie, nie był w zasadzie werbalizowany. Świadomość tekstu istniała bardzo mgliście jako pewna wykładnia dotycząca życia, człowieka, społeczeństwa dana na początku świata, „onego czasu” przez mitycznego założyciela ludzkości czy plemienia. Są to pewne generalne zasady uświadamiane i formułowane nie dość ostro i niejasno. W społeczności ludowej, stanowiącej przedpiśmienną enklawę społeczeństwa piśmiennego, świadomość tekstu istniała równie mgliście i niejasno jako coś, co gdzieś zostało „powiedziane”. Mówiło się, „bo tak jest powiedziane”-, „napisane jest, że” — i robiło to duże wrażenie jako przekaz czegoś najistotniejszego, chociaż nikt najczęściej nie wiedział, gdzie to jest napisane. Zresztą to, co było „napisane”, formułowane było przez powołującego się najczęściej w sposób również mętny i niejasny, przy użyciu tajemniczo brzmiących zwrotów i metafor. Niekiedy powoływano się na przekaz pisemny niby konkretny, ale odległy w czasie i przestrzeni, który ktoś gdzieś czytał. (Dziadek miał taką starą książkę, w której pisało, że...”, albo: „W takiej a takiej wsi jeden ma taką książkę, w której pisze, że...”) Tę rolę pełniły wreszcie cytaty z Biblii, równie niejasne i alegoryczne.
Tekst jako zorganizowana, uporządkowana wypowiedź dotycząca stosunku człowiek—Kosmos wyłania się z kultury bytu z chwilą rozkładu kultur pierwotnych i powstaniem pierwszych miast. Taki właśnie charakter mają hymny Rigwedy, pierwsze spisane mity Sumerów, pierwsze redakcje Biblii itd. Ód tej pory rozwój kultury jest dążeniem do opracowania „tekstu doskonałego”, czyli tekstu, który by w sposób zwerbalizowany wyczerpał całkowicie stosunek człowiek—Kosmos. Tekst werbalny nigdy jednak nie jest tekstem doskonałym. Tekst jest tekstem tylko ze wzglądu na swą funkcją, jaką jest regulowanie stosunku człowiek—Kosmos. Otóż tą funkcją tekst może pełnić tylko dzięki formie. Forma zawsze w mniejszym czy większym stopniu gra rolą poza werbalnego regulatora stosunku człowieka do świata. Nawet filozof egzystencjalista, który napisał dzieło o tym, iż „życie nie ma sensu”, odnalazł w tym pisaniu sens swego życia. Nie jest też pewne, czy dla „sensobyto-loga”, który udowodnił, iż „życie ma sens”, ważniejsze w jego życiu jest to, co udowodnił, czy też to, że to właśnie o n udowodnił.
Tekst jednak jest tekstem również dla niefilozofów, którzy przyjmują go poprzez odpowiednie formy uobecniania (spektakle, recitale, dyskusje itp.). Formy te ciążą ku rytualizacji, wyznawcy zawsze mają skłonność do ponownej tożsamości z formą, jaką jest rytuał uobecniania tekstu. Zadziwiające jest jak niewiele z mądrości Buddy czy Upaniszad zostaje w kultach ludowych Tybetu czy Indii. A jednocześnie — jak bardzo są do siebie podobne kulty ludowe niezależnie od tego, czy tekstem ich jest tekst Buddy, Chrystusa czy Mahometa: Ale również teksty o mniejszej randze spotyka ten sam los. Rozpowszechnienie sią u nas egzystencjalizmu u schyłku lat pięćdziesiątych oznaczało, iż w kawiarniach warszawskich pojawili się nie ogoleni i niedokładnie umyci młodzi ludzie mianujący siebie „egzystencjalistami”. Dla większości wyznawców danego tekstu ważniejsze wydaje się być to, jak się wyznaje, niż — co się wyznaje.
Żaden tekst nie może być jednak tekstem doskonałym, nie tylko dlatego, że zarówno po stronie twórcy tekstu, jak i jego odbiorcy samo obcowanie 7. tekstem staje się formą istotną dla regulowania jego stosunku do świata — ale przede wszystkim ze względu na samą istotę języka, w jakim nasz stosunek do świata jest w tekście wyrażony. Jest to język pełen symboli, przy czym fgrma tekstu gra nie
97
7 — Żywioł i fgrma