Demony polne
„O tyj szatance to tu tyle było godki, że by się chnet łudziska pobili, bo to jedni jom naprowda widzieli, a drudzy ani za grosz niy chcieli wierzyć. Mo to być tako diobfica. No i roz szła baba z chłopym na pole. Jechali wozym. naraz jym tak ciężko szło. Łobcjrzeli się, a tu tako fest zarośnięto kobiyta na wozie siedziała. Jak ino na nią spojrzeli, uciekła. To była ta szatanka.
Rozpowiadali tyż, że ona siedzi w południe w zbożu, ale wtedy to niy jest tako cicho, ino napado na ludzi, a to zawsze jak na Anioł Pański dzwonią. No i roz tyż ludzie szli na pole i łostawili w chuście dziecko. Naroz jim to dziecko zapłakało. Przylecieli, patrzą, dziecka niy ma. — Nic ino szatanka wziena — pado baca — i co teroz? Polecieli wartko do dom i do księdza. Ksiądz z ludźmi na pole poszedł, z wodą święconą, kredą i różańcem. Jak przyszli i jak baba pokazało to miejsce, skąd szatanka dziecko wziena, to patrzy: — Jezusku, a dyć jest tu moje dziecko! No i naprowda, dziecko było nazod. Ale łod tego czasu ludzie wiedzieli, że to była szatanka'* („Gadka za gadką", s. 115—116).
Demony leśne
„Stosek Rusin pas w Karpęcinach. Co wieczora na zachód słońca, kie on sed doić krowy, to przychodziła haw cudno dziewka o cornych ocach i włosach i przecudnie śpiewała, i wyskała, i on jom koniecnie fcioł odprowadzić, i roz krowy zawarł wceśniej, a ona juz sła i śpiewała. On zacoł wołać, coby ku niemu sła, i ona przisła ku progowi stajni, a jak on fcioł ku niej dojść, to uchodziła przed nim trzy, cztery kroki i śpiewała cudnie, ale nic nie godała. On ni móg wyznać się, co ona śpiewa, i tak śli, on za niom. i dośli do łasa, i nagle ona mu między smreki zniknęna tak, jakby jom co zdmuchneno. I wte przy-seł zimny wiater, i on olodowaciał cały, a pogoda była piękno i lato. I on fcioł wracać do sałasowi — ale go otumaniło i posed w jar za Korpęcinami, i mgła beła okrutna, i one sed, i sed, jaze go smrek wycion po gembie, i on sie zobu-dził, i nalaz drogę na hale. Jako wrócieł, to beło już połednie, krowy prec ry-cały i mleka lało krapke. To go leśna tako wodziła, one zawdy tak robiom z juhasami" (B. Bazińska, s. 110).
Demony górskie
„Jedna z gór zowie się Centyrz, czyli Cmentarz, z czasów jakiejś klęski niepamiętnej, podobno morowego powietrza; to miejsce dostarcza mi także zajmującą powieść. Jest na tej górze pień ogromnej grubości, spod którego wychodził czasem duch w postaci mnicha. W pierwszej chwili zjawienia się
12]