PICT2614

PICT2614



Część KII. Śmierć długu i bliska

przed nią pewien strach, lecz mówili o tym spokojnie. Ów strach nic wkrac^j na teren tego, co niewypowiedziane, co niewyrażalne; znajdował ujigj w uspokajających słowach i w znanych rytuałach.

Ludzie dawnych epok traktowali śmierć poważnie, była to sprawa doniosła nie wolno było brać jej lekko: to wielka chwila w życiu, ciężka i groźna, ale ni* tak groźna, aby ją odwlekać, uciekać przed nią, udawać, że ona nie istnieje albo fałszować jej oznaki.

Tym, co jeszcze wyraźniej potwierdza umiarkowanie dawnych uczuć wobec śmierci i wskazuje, jak małe było prawdopodobieństwo, że wyrodzą się one w panikę, jest brak skrupułów u ludzi Kościoła, którzy wykorzystywali ziarno lęku, jakie śmierć w sobie kryła, hodowali je. Zrobili wszystko, aby budzić strach, wszystko z wyjątkiem tego, co mogło doprowadzić do rozpaczy, która była najniebezpieczniejszą z pokus. Zgódźmy się: żadne społeczeństwo nie oparłoby się temu patetycznemu wezwaniu do rozpaczy, tej apokaliptycznej groźbie, gdyby je naprawdę uznało i zaakceptowało. Ale zachodnie społeczeństwa akceptowały je i porzucały; wiedzieli o tym najsurowsi moraliści i dlatego stopniowo zwiększali dawki strachu.

Społeczeństwa przyjęły to, co przebijając się poprzez groźne obrazy odpowiadało ich zbiorowej i tajemnej wizji śmierci, a co ludzie Kościoła również spontanicznie odczuwali i na swój sposób wyrażali. Społeczeństwa ceniły sobie w tej literaturze o celach ostatecznych, literaturze w gruncie rzeczy popularnej i przyjmowanej nie tylko pod przymusem, ukojenie ukazywane przez Kościół, ale również poczucie, że każdy odnajdował tam swoją tożsamość, swoją historię i smutek krótkiej ludzkiej historii.

Odrzuciły natomiast straszenie śmiercią albo je rozbroiły. Dlatego stało się ono raczej pouczającym widowiskiem, które powodowało nawrócenia, jednało prozelitów i rodziło powołania wśród elit wiernych wyznawców. Znaleźli się naiwni, którzy brali je dosłownie, przy czym ostatnimi z nich byli oświeceni i postępowi ludzie wieków XVIII i XIX... oraz dzisiejsi historycy.

Kiedy zaczęto naprawdę odczuwać lęk przed śmiercią, zapanowało milczenie; pierwsi zamilkli ludzie Kościoła i lekarze: sprawa stała się zbyt poważna.

Ten milczący strach odkryliśmy już jednak w retoryce lekarzy, którzy objęli dziedzictwo po apokalipsach ludzi Kościoła, i w dyskretnych wyznaniach, jakie wydzierał on testatorom.

Kiedy mężczyzna albo kobieta z epoki Ludwika XIV nakazywali, aby ich po śmierci nie dotykano albo zostawiono w spokoju przez określony okres czasu, aby ich ciała, po kilku próbach dokonywanych za pomocą ostrego narzędzia, owinąć tylko w prześcieradło, odgadujemy poza tymi środkami ostrożności strach czający się w jakimś tajemnym zakątku ich duszy. Od tysiącleci panował przecież zwyczaj manipulowania zwłokami! Tylko ubogich grzebano mniej więcej nie tkniętych. Widocznie istniały bardzo ważne racje przemawiające przeciwko tradycyjnym pochówkom. Może powodzenie cmentarzysk mumii,

gdzie wystawiano je na widok publiczny, było wynikiem pragnienia, aby uniknąć przytłaczającej warstwy ziemi, nie obudzić się pod jej ciężarem? Był to szaleńczy strach, który lekarze wieku XIX uznali za bezpodstawny, bo już ustępował, a który, przeciwnie, lekarze wieku XVIII uczynili ośrodkiem twojej zbyt młodej wiedzy, bo sami go doświadczali.

Ciekawe, że ten strach narodził się w epoce, kiedy, jak można sądzić, coś się zmieniło w starej zażyłości człowieka ze śmiercią. Poczucie powagi śmierci, które dotąd współistniało z poufałością, z kolei słabnie: ludzie uprawiają ze śmiercią perwersyjne gry, aż do spółkowania z nią. Pomiędzy nią a seksem ustala się pewien związek i dlatego śmierć fascynuje, prześladuje jak seks: są to oznaki fundamentalnego strachu, który nie znajduje nazwy. Tłumiony, gromadzi się w mniej lub bardziej potępianym świecie snów i fantasmagorii, ale nie potrafi zachwiać starym, mocnym światem rytuałów i realnych obyczajów. Kiedy strach przed śmiercią pojawił się, zrazu znalazł dla siebie miejsce tam, gdzie tak długo trzymano na uboczu i w ukryciu miłość i skąd jedynie poeci, powieściopisarze i artyści ośmielali się ją wyprowadzać na światło dzienne: w świecie wyobraźni.

Ale nacisk był widocznie zbyt silny i w ciągu wieku XVII oraz XVIII szalony strach wyłamał się z kręgu wyobraźni i przeniknął do realnie przeżywanej rzeczywistości, w uczucia świadome i wyrażane, jednakże w formie ograniczonej, dającej się ujarzmić, nie obejmującej całego mitu, w formie pozornej śmierci, niebezpieczeństwa, które zagraża temu, kto stał się umarłym-żywym.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PICT2608 mi Część III. Śmierć długu i bliska mi Część III. Śmierć długu i bliska POją lak utworzyły
PICT2608 mi Część III. Śmierć długu i bliska mi Część III. Śmierć długu i bliska POją lak utworzyły
55265 PICT2613 Część III. Śmierć długa i bliska towac śmierć w tei samej chwili* ffdvona nastąpi. *
PICT2610 n$ Czętć III. Śmierć długu i bliska Niepokój len po raz pierwszy dochodzi do głosu w testam
PICT2602 572 Część III. Śmierć długa i bliska Sade, ludzie płaczą i modlą się zamiast bluźnić albo r
PICT2602 572 Część III. Śmierć długa i bliska Sade, ludzie płaczą i modlą się zamiast bluźnić albo r
64747 PICT2609 356 Część III. Śmierć długa i bliska rury i coraz dalej przesuwało granice podboju te
PICT2593 Część III. Śmierć długa i bliska 1597* na dwa lata przed śmiercią w Madrycie, zadecydował,
PICT2607 382 Część III. Śmierć długu i blulu ZDERZENIE CZŁOWIEKA Z NATURĄ WEDŁUG SADE Ą Mówiąc ogóln

więcej podobnych podstron