meny pieniężne uchwycone w ich zewnętrznych objawach. Następnie w ciągu całego XIX wieku i później, aż do przewrotu Keynesa, panowała tendencja do rozpatrywania pieniądza jako elementu neutralnego w wymianach gospodarczych albo nawet raczej jako zasłony: rozedrzeć zasłonę i zobaczyć, co kryje się za nią — oto typowe stanowisko „realnej” analizy ekonomicznej; zamiast gier pieniężnych i ich żywych uczestników starano się dostrzec rzeczywistość ukrytą pod nimi: wymianę dóbr, usług, napływ dochodów i odpływ wydatków...
Na początek przyjmijmy dawny („nominalistyczny”) sposób patrzenia, ten, który panował przed rokiem 1760. Pozostańmy zatem wewnątrz liczącej sporo wieków optyki merkantylistycznej. Ten sposób patrzenia zwracał wyłącznie uwagę na pieniądze jako bogactwo samo w sobie; jak rzeka samorzutnie powodująca zmiany w krajobrazie, tak one przez samą swoją masę miały przyspieszać lub zwalniać procesy wymiany. Pieniądz, a raczej jego zasoby, to zarazem i masa, i ruch. Niezależnie od tego, czy masa rośnie, czy też nurt staje się szybszy — rezultat jest prawie ten sam; wszystko idzie w górę — ceny, nieco wolniej zarobki, globalna wielkość transakcji. W wypadku przeciwnym wszędzie następuje regres. W tych warunkach, gdy dochodzi do bezpośredniej wymiany towarów lub gdy pieniądz pomocniczy pozwala zawrzeć ugodę bez pomocy pieniędzy prawdziwych albo gdy kredyt ułatwia transakcję, trzeba za każdym razem stwierdzić, że doszło po prostu do zwiększenia masy będącej w obiegu. Krótko mówiąc, wszystkie narzędzia stosowane przez kapitalizm wchodzą do gry pieniężnej, stają się pseudopieniędzmi albo nawet prawdziwymi pieniędzmi. Dochodzi do powszechnego pojednania, którego pierwszej lekcji udzielił Cantillon.
Jeśli jednak można twierdzić, że wszystko jest pieniądzem, to można także utrzymywać, że — na odwrót — wszystko jest kredytem, to znaczy obietnicą lub rzeczywistością odroczoną. Nawet ten luidor został mi wręczony jako obietnica, jako czek (wiemy, że prawdziwe czeki służące do czerpania z osobistego konta weszły w potoczny obieg w Anglii dopiero w połowie XVIII wieku). Jest on zatem czekiem na dowolne dobro lub namacalną usługę w moim zasięgu, którą sobie w końcu wybiorę jutro lub kiedykolwiek. Dopiero wówczas ten złoty krążek wypełni swe przeznaczenie w moim życiu. Jak powiedział Schumpeter: „Pieniądz z kolei nie jest niczym innym niż narzędziem kredytu, tytułem dającym dostęp do jedynych ostatecznych środków płatniczych, to jest do dóbr konsumpcyjnych. Dziś [1954] ta teoria, zdolna przybrać różne formy i podlegająca wielu opracowaniom, jest, można powiedzieć, na drodze do zwycięstwa.”115 Można więc bronić zarówno jednego, jak i drugiego stanowiska.
Podobnie jak żegluga dalekomorska oraz druk, również pieniądz i kredyt stanowią techniki, i to takie, które same się odtwarzają i przedłużają własne istnienie. Stanowią jeden i ten sam język, którym na swój sposób mówi całe społeczeństwo i którego każda jednostka musi się nauczyć. Można nie umieć czytać i pisać: jedynie wysoka kultura stoi pod znakiem pisma. Jednakże nie umieć liczyć to znaczy być skazanym na niemożność przetrwania. Życie codzienne stanowi obowiązkową szkołę rachunków: słownictwo aktywów i pasywów, wymiany towarów, cen rynku, ruchomych kursów walut, wszystko to otacza i nakłada ograniczenia na wszelkie w jakimś stopniu rozwinięte społeczeństwo. Techniki te są w nim dziedzictwem, przekazywanym w sposób konieczny wskutek przykładu i doświadczenia. Determinują one życie codzienne ludzi przez całe jego trwanie, przez pokolenia i wieki. Stanowią środowisko historyczne człowieka w skali świata.
Gdy zaś społeczność staje się zbyt liczna, gdy miasta stają się zbyt rojne i stawiają nadmierne wymagania, a fala transakcji wzbiera, język komplikuje się, aby stawić czoło narastającym problemom. Sprowadza się to do stwierdzenia, że techniki owe, opanowując coraz rozleglejszy obszar, uprawiają swoje gry same z sobą, rodzą się same i podlegają przemianom przez swój własny ruch. Weksel znany był w triumfujących krajach islamu od dawna, od IX-X wieku, skoro zaś na Zachodzie narodził się w wieku XII, to dlatego, że powstała wówczas potrzeba transportowania pieniędzy na ogromne odległości, poprzez cały basen Morza Śródziemnego i z miast włoskich na jarmarki w Szampanii. Jeśli jedne po drugich powstają: trata obligatoryjna, indos, giełdy, banki, dyskonto, to dlatego, że system jarmarków z ich terminami ustalonymi w ścisłych momentach jest nie dość giętki i brak mu należytej częstotliwości, odpowiedniej dla potrzeb przyspieszającej tempo gospodarki. Jednakże ta presja gospodarcza daleko później daje się odczuć na wschodzie Europy. W roku 1784, gdy marsylczycy próbowali rozpocząć handel z Krymem, jeden z nich skonstatował na podstawie tego, co sam widział: „W Chersoniu i na Krymie całkowicie brak bitego pieniądza: widuje się tam tylko gotówkę miedzianą i papiery bez obiegu, a to z braku środków dyskontowych.” Rosjanie dopiero co zajęli wówczas Krym i wymogli na Turcji otwarcie cieśnin. Potrzeba będzie jeszcze wielu lat, zanim pszenica z Ukrainy zacznie być regularnie eksportowana przez Morze Czarne. Przedtem zaś któż mógłby pomyśleć o zorganizowaniu dyskonta w Chersoniu?
Techniki pieniężne, jak wszelkie techniki, stanowią więc reakcję na wyraźne, natarczywe i długo powtarzane żądanie. Im bardziej dany kraj jest rozwinięty gospodarczo, tym szerszą ma gamę narzędzi pieniężnych i kredytowych. W istocie każde społeczeństwo ma swoje miejsce w międzynarodo-