VIII. Miasta
pewnością często bywa tak, że postęp „środowiska wiejskiego, dzięki rozwojowi produkcji, uzasadnia powstanie miasta”,18 nie zawsze jest ono jednak tworem wtórnym. W swej fascynującej książce19 Jane Jacobs twierdzi, że miasto pojawiło się co najmniej w tym samym czasie, co zaludnienie wsi, jeśli nie wcześniej. Tak więc w VI tysiącleciu p.n.e. istniały miasta Jerycho i Szatal Yiiyiik w Azji Mniejszej, które wokół siebie wytworzyły wsie, można by rzec, nowoczesne i rozwinięte, gdyż ziemia jawiła się wówczas jako pusta i wolna przestrzeń, gdzie można było niemal dowolnie zagospodarowywać pola. W Europie taka sytuacja mogła istnieć w XI i XII wieku. W bliższych nam czasach widać to zaś wyraźnie w Nowym Swiecie, gdzie Europa rekonstruuje swoje miasta, jakby zrzucone z nieba w pustkę, a wokół nich mieszkańcy — sami lub z pomocą tubylców — tworzą żywiące je wsie. W przypadku Buenos Aires, zbudowanym na nowo w roku 1580, tubylcy są usposobieni wrogo lub też nieobecni (co jest równie groźne), tak że mieszkańcy zmuszeni są — skarżą się na to — zdobywać chleb w pocie czoła. W sumie muszą więc oni tworzyć swą wieś wedle potrzeb miasta. Niemal taki sam proces opisuje Morris Birkbeck w Illinois około roku 1818, pisząc o kolonizacji amerykańskiego Zachodu. „Tam, gdzie wielu kolonistów kupiło od rządu sąsiadujące ze sobą tereny przeznaczone do zagospodarowania, właściciel — który potrafi przewidzieć przyszłe potrzeby i dalszy rozwój krainy, jeżeli jej położenie sprzyja założeniu nowego miasta — dzieli teren swojej koncesji na małe działki przecięte dogodnie wytyczonymi ulicami, a potem te parcele wyprzedaje wedle nadarzających się okazji. Buduje się tam domostwa. Najpierw przybywa magazynier (tak nazywają kupca towarów mieszanych) z paroma skrzynkami rzeczy na sprzedaż i otwiera sklepik. Obok zbudowano oberżę, która staje się rezydencją lekarza oraz prawnika sprawującego urząd notariusza i agenta handlowego; magazynier tam jada, zatrzymują się też wszyscy podróżni. Wkrótce zjawia się kowal i inni rzemieślnicy, zależnie od miejscowych potrzeb. Nauczyciel, który spełnia też rolę kapłana wszystkich sekt chrześcijańskich, jest niezbędnym członkiem rodzącej się społeczności. (...) Tam, gdzie niedawno widywano tylko ludzi odzianych w skóry, chadza się do kościoła w pięknym błękitnym stroju; kobiety paradują w perkalowych sukniach i słomkowych kapeluszach. (...) Gdy już założono miasto, kultura [czyli agrykultura, rolnictwo] rozpowszechnia się szybko i mnoży w jego okolicy. Żywności jest aż za wiele.”20 Podobnie dzieje się na Syberii, kolejnym Nowym Swiecie: w roku 1625 założono Irkuck, zanim powstały wioski mające go żywić.
Wszystko to dzieje się jakby samo przez się. Wioski i miasta posłuszne są prawu „wzajemności perspektyw”: ja tworzę ciebie, a ty mnie; ja panuję nad tobą, a ty masz nade mną przewagę; wyzyskujemy się nawzajem — i tak dalej, wedle odwiecznych prawideł współżycia. Czyż bowiem wsie leżące w pobliżu miast, nawet w Chinach, nie zyskują na wartości przez to sąsiedztwo? W roku 1645, gdy odżywał Berlin, berliński tajny radca stwierdził: „Ziarno kosztuje dziś niezwykle tanio, gdyż niemal wszystkie miasta, z paroma zaledwie wyjątkami, są zdewastowane i wcale nie potrzebują zboża wiejskiego, bo potrzeby swych nielicznych mieszkańców pokrywają z własnych terenów.” Czy owe tereny miejskie nie są wsią odtworzoną przez miasto w ostatnich latach wojny trzydziestoletniej?21
Bywa też, że klepsydra odwraca się: miasta urbanizują wieś, ale też wieś „ruralizuje” miasto. Od końca XVI wieku, jak piSzę-Richard-Gaseon, „wieś jest paszczą, która pochłania kapitały miejskie”,22 choćby przez zakup ziem na posiadłości rolne i niezliczone wilegiatury. W XVII wieku Wenecja poniechała czerpania zysków z morza i ulokowała całą swą fortunę w okolicznych wsiach. Wszystkie miasta świata zaznały kiedyś tego sposobu życia, tak Londyn, jak Lyon, Mediolan i Lipsk, Algier i Stambuł.
W istocie nie sposób ściśle oddzielić wsi i miast: w każdej chwili są od siebie daleko i blisko, oddzielnie i razem. Nawet w krajach islamu miasto nie wyklucza wsi, choć tam separują się w sposób zdecydowany. Wokół miast rozwija się ogrodnictwo, niektóre kanały płynące wzdłuż ulic miejskiej] znajdują ujście w ogrodach pobliskich oaz. Podobna symbioza parnie w [Chinach, gdzie wieś kwitnie dzięki odpadkom i nieczystościom miastaT
Po cóż jednak dowodzić rzeczy oczywistych? Aż do niedawna każde miasto musiało mieć żywność tuż u swoich bram. Historyk gospodarki przyzwyczajony do wyliczeń ocenia, że począwszy od XI wieku ośrodek miejski liczący 3000 mieszkańców musiał dysponować — jeśli miał przetrwać — dziesiątkiem wiosek, czyli obszarem około 85 km2, „wziąwszy pod uwagę niską wydajność rolnictwa”.23 W istocie wieś musi być oparciem dla miasta, jeżeli nie ma ono stale drżeć o swój byt; tylko wyjątkowo mogą je wyżywić dostawy z daleka, i to jedynie w przypadku miast uprzywilejowanych, takich jak Florencja, Brugia, Wenecja, Neapol, Rzym, Genua, Pekin, Stambuł, Delhi, Mekka...
Zresztą zajęcia wiejskie zdołały przetrwać w mieście aż do XVIII wieku, nawet w przypadku dużych miast. Są tam pastwiska, straż połowa, oracze i winogradnicy (nawet w samym Paryżu); od wewnątrz i na zewnątrz mury miejskie opasuje pierścień ogrodów i sadów, a dalej pola, często uprawiane w systemie trójpolowym, jak we Frankfurcie nad Menem, Wormacji, Bazylei oraz Monachium. W średniowieczu łomot cepów dawał się słyszeć w Ulm, Augsburgu i Norymberdze aż w pobliżu ratuszy, a świnie biegały swobodnie po ulicach tak brudnych i błotnistych, że trzeba było po nich chodzić na szczudłach albo przerzucać drewniane kładki z jednej strony na drugą. We Frankfurcie w przededniu targów pospiesznie pokrywano główne ulice słomą lub wiórami.24 Trudno uwierzyć, że w Wenecji jeszcze w roku 1746 trzeba było wydać zakaz hodowli świń „w mieście i w klasztorach”.25