RZYM 104

RZYM 104



kontrast aż zapierał dech w piersiach. Spojrzenie oczu o tal ciemnym odcieniu, że były niemal czarne, wbiło się w moj< wybałuszone.

Każde ciało, na które nie działa żadna siła, spoczywa liii porusza się po linii prostej ruchem jednostajnym. Byłam dowodem na działanie zasady bezwładności Newtona, b<> chociaż wstrzymałam oddech, a moje serce na sekundę zamarło, jakimś cudem udało mi się podążać dalej przcj ściem między ławkami.

Bones pożerał mnie wzrokiem. We mnie wybuchło zu pełnie nieznane uczucie, które mój otępiały umysł ro/ poznał dopiero po dłuższej chwili. Radość. Zalała mnie czysta, niczym nieskażona radość. Już miałam popędzie przed siebie i paść mu w ramiona, ale się pohamowałam.

Co Bones tutaj robił? I dlaczego nie był zaskoczony n;i mój widok?

Te myśli skutecznie powstrzymały mnie od takich szaleństw, jak rzucenie mu się na szyję. Skoro Bones nic zdziwił się, że mnie widzi, wiedział, że tu będę. Ale skąd? I najważniejsze pytania: Jak mnie odnalazł? Czego chciał?

Uznałam jednak, że to nie pora na śledztwo. To był ślub Denise. Nie mogłam go zepsuć, urządzając scenę.

Dzięki Bogu i wszystkim świętym, że moja matka nic przyglądała się zbytnio drużbom. Ona ani chwili nie za wahałaby się przed widowiskowym zrujnowaniem tego wyjątkowego dnia. Postanowiłam twardo, że Bonesem zajmę się po ślubie.

Albo zemdleję. Zależy, co stanie się wcześniej.

Przestałam dramatyzować i zajęłam miejsce obok Feli-city, a ona pochyliła się i syknęła mi do ucha:

Nawet o nim nie myśl. Jest mój.

.'.imknij się - odszepnęłam, tak żeby inni nie usły-

. h.

1 / ułam, jak pocą mi się dłonie. Kolana miałam jak z ga-i " t v Nie miałam pojęcia, jak zdołam przetrwać ten ślub? " mogłam uwierzyć, że Bones jest tak blisko. Marzyłam mm przez cztery i pół roku, a teraz mogłam wyciągnąć

•    • !•«, i go dotknąć. Wydawało się to zupełnie nierealne.

U.indy podał ramię Denise, a sędzia pokoju rozpoczął (modyfikowaną ceremonię z przysięgami, ale bez religij-miIi odniesień. Bones stanął twarzą do niego razem z po-.uly mi drużbami.

( .iłą uroczystość widziałam jak przez mgłę. Felicity mi siała mnie szturchnąć, żebym odebrała bukiet od pan-

•    młodej, kiedy nadeszła chwila wymiany obrączek. Gdy d/.ia w końcu ogłosił Randy ego i Denise mężem i żoną,

i m u /ułam wielką ulgę. I wstyd. Byłam na ślubie najlepszej i i / yjaciółki, a marzyłam tylko o tym, żeby już się skoń-/ył. Potrzebowałam czasu, by wziąć się w garść.

I )enise i Randy ruszyli do wyjścia, a kiedy przyszła moja kolej, niemal zaczęłam biec. Philip starał się mnie I"(wstrzymać i zmusić do spokojnego marszu, ale szarp-iii, lam go za ramię, żeby przyśpieszył.

Muszę do łazienki - skłamałam w desperacji. Musia-I mi odzyskać zachwianą równowagę. - Powiedz NoaJho-i, żeby na mnie nie czekał. Przyjdę na robienie zdjęć. Gdy tylko wyszliśmy z kaplicy, rzuciłam bukiet i po-I irdziłam do łazienki, która mieściła się w drugim końcu I łubu. Kiedy znalazłam się w środku, opadłam na podłogę l*i /y umywalce. O, Boże, o Boże. Widok Bonesa sprawił,

95


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i
RZYM 104 Kilka osób obejrzało się na mnie, bramkarz rzucił nu bardzo dziwne spojrzenie. Pewnie się
RZYM 104 —    Wiesz, że będę chciał go dorwać, Don. - Nie musiał wymawiać imien
RZYM 104 się w tej sytuacji trochę nieswojo, na szczęście, Bones szyi) ko wrócił. Przesunął dłońmi
RZYM 104 że to dobry pomysł? Dlaczego pozwoliłam, żeby niepo hamowana żądza zemsty na ojcu kazała m
RZYM 104 -    O czym? - W moim głosie pojawiła się lodowani 1 nuta. - Co, w cał
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i
RZYM 104 —    Tatę, kiedyś oskarżyłeś mnie, że nikomu nie ufam Miałeś rację. Al
RZYM 104 —    Wiesz, że będę chciał go dorwać, Don. - Nie musiał wymawiać imien

więcej podobnych podstron