RZYM 107

RZYM 107



że zapragnę przemiany w wampira. Ale jeśli zabraknie im wsparcia ludzi, to... cóż, nigdy nie wiadomo.

Bezwstydnie grałam na jej największym lęku, ale sann sobie na to zasłużyła. Wargi Bonesa drgnęły.

-    Spójrz na to z innej strony - powiedział z diabolk / nym uśmiechem. - Jeśli zostawisz nas w spokoju, Cat z cza sem może się mną znudzi. Aie zmuszając nas do ucieczki, stwarzasz mi inne możliwości... - Nie dokończył zdania

-Jakbym wierzyła we wszystko, co mówisz - odparo wała matka. - Byłoby lepiej dla wszystkich, gdybyś sam przebił się kołkiem i zdechł. Zrobiłbyś to, gdybyś napraw dę ją kochał.

Bones rzucił jej znużone spojrzenie, a potem wypalił:

—    Wiesz, jaki jest twój problem, Justino? Zdecydowani' potrzebujesz solidnego pieprzenia.

Łyknęłam potężny haust ginu, żeby nie parsknąć śmi< chem. Boże, setki razy sama o tym myślałam!

Matka sapnęła z oburzeniem.

—    Nie chodzi o to, że oferuję ci swoje usługi — ciągu.|l Bones swobodnym tonem. — Przestałem się sprzedawał jeszcze w osiemnastym wieku.

Z wrażenia gwałtownie zaczerpnęłam tchu i zachłysrn; łam się ginem. Nie, Bones nie powiedział właśnie mojc| matce o swojej dawnej profesji. Słodki Jezu, spraw, żebym się przesłyszała! Niestety...

-    Ale mam kolegę, który jest mi coś winien. Może uda mi się go przekonać, żeby... Kitten, wszystko w porządku

Przestałam oddychać w chwili, kiedy beztrosko przy znał się, w jaki sposób kiedyś zarabiał na życie. Dodać do tego gin w płucach... nie, nie było w porządku.

Matka nie zauważyła, co się ze mną dzieje. Z jej ust i spłynął stek obelg.

Ty obrzydliwy, zdegenerowany, zboczony sodomito...

' lak właśnie wyglądało jej dzieciństwo? Bardziej przej-"Uijesz się sobą niż swoją córką, cholerna babo! Nie wi-■ l/isz, że ona się dławi?

bones kilka razy uderzył mnie w plecy, a ja starałam się • vkrztusić gin z tchawicy.

bo pierwszym oddechu oczy zaszły mi łzami, ale przy-niijinniej byłam w stanie zaczerpnąć tchu, nie mniej bo-I' nie, potem jeszcze raz.

(idy Bones upewnił się, że oddycham, podjął temat po-mizony przez moją matkę.

Z tym sodomitą się nie zgodzę, Justino. Moimi klient-I u ni były kobiety, nie mężczyźni. Musiałem to wyjaśnić, Im nie chciałbym, żebyś myślała o mnie niewłaściwe rzezy. Oczywiście, jeśli nie wierzysz w moje rekomendacje, C.ily chodzi o bzykanie, sądzę, że przyjaciel twojej córki In.m mógłby podjąć się uciążliwego zadania...

Dość tego! — wrzasnęła matka, szarpnięciem otwie-i.ijąc drzwi.

Odwiedź nas wkrótce! — zawołał za nią Bones i trzas-n.|l drzwiami tak mocno, że zadrżały szyby w oknach.

Pójdzie prosto do Dona - wykrztusiłam ochrypłym i; losem.

bones tylko się uśmiechnął.

- Nie, nie pójdzie. Jest zdenerwowana, ale przebieg-l,i. Nieźle ją trzepnęło, kiedy się jej postawiłaś. Będzie u; tym gryźć przez jakiś czas, a potem zaczeka na odpowiednią okazję. Mimo tego, co ci powiedziała, nigdy nie

161


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
30602 RZYM 107 że w innych okolicznościach miałby dużo do powiedze nia. — Ale chcę coś wyjaśnić w z
RZYM 107 w jego rękę i, jęcząc mu prosto w usta, pozwoliłam, żeby władzę nade mną przejął instynkt.
RZYM 107 Zatem odrobił pracę domową. -    Tak, Don. Powiedział, że przez całe życie
RZYM 107 Wampir rzucił po francusku coś, czego nie zrozumiałam. Annette najwyraźniej tak, bo roześm
30117 RZYM 107 i oznaki starzenia pojawiłyby się u ciebie nie wcześniej nl> za kilka łat, ale mi
RZYM 107 zwerbował, czyli od czterech lat. Za pierwszym razem za chowywał się tak, gdy usłyszał, że
34590 RZYM 107 -    Nie. Ale niech tutaj zostanie. Skoro mój ojciec wi< dzia

więcej podobnych podstron