w psychologii: człowiek w ciszy, skwarze i umartwieniu odkrywa samego siebie w całej prawdzie, zstępuje, by tak powiedzieć, do dna samego siebie i tam dociera do nawarstwienia zła tkwiącego w człowieku. Wychwycenie elementów folkloru i wyjaśnienia psychologii posiadają niewątpliwie wielką wartość, ale w końcu wyjaśniają bardzo niewiele. Dla Ojców Pustyni szatan jest wielką realnością, jest tym, który krąży jako lew ryczący, szukając kogo by pożreć. Jemu to właśnie oni opierają się umocnieni w wierze (por. 1 Pt 5,8n). O tej prawdzie przypomina nam cała literatura monastyczna.
Poprzez walkę z pókusą, poprzez posty i umartwienia mnich zadaje sobie nieustanny gwałt, ciągle zaczyna od nowa, ciągle niszczy w sobie starego człowieka, i umierając sobie samemu przyodziewa się w nowego. Ale w tym ciągłym mozole i walce musi dobrze rozróżnić to, co pochodzi od Boga, i to, co pochodzi od szatana, co w tej drodze pomaga i co przeszkadza. Służy mu dar roztropności, lepiej z grecka, „diakrisis” -umiejętności oddzielania. Posiadali ją w najwyższym stopniu ojcowie. Ona pozwala człowiekowi poznać swój stan duchowy i powoduje płacz nad złem popełnionym, płacz, który stanowi jakoby nowy chrzest obmywający z grzechów.
W walce o „hesychia” człowiek musi opanować swą chęć posiadania przez ubóstwo, chęć wywyższenia przez pokorę, chęć nasycenia przez posty; musi opanować język i brzuch, jak to dosadnie stwierdzają ojcowie. Najważniejszą tu jednak jest pokora, bo gdy jej zabraknie, wszystko jest na nic. Ona jedyna może poskromić szatana i on się jej najbardziej lęka. Opiera się ona na bezwzględnym posłuszeństwie i wyrzeczeniu własnej woli. Podkreślona jest również rola miłości, ale w dużo mniejszym stopniu, niż to chcielibyśmy widzieć.
Taka jest droga do osiągnięcia „hesychia”. Droga trudna, droga męczeństwa, na której człowiek napotyka pokusy, zniechęcenie, oschłość ducha. Ale ona prowadzi człowieka do życia niebiańskiego - jest drogą prawdziwej filozofii.
Obok niewątpliwych wartości ascezy ojców są w niej elementy, które spowodowały w późniejszych wiekach zahamowanie rozwoju monastycznego. Podkreślona jest w niej rola człowieka, jego trudu i wysiłku, oraz rola szatana. Natomiast mniej w niej jest o roli Boga w zbawieniu człowieka,
Jego laski, Jego sakramentów. Uważny czytelnik dostrzeże, jak rzadko w apoftegmatach pada imię Chrystusa. Trudno więc dziwić się, że w sporze o rolę łaski i człowieka w zbawieniu, mnisi galijscy, uczniowie Kasjana, będący więc pod silnym wpływem monastycyzmu egipskiego, wypowiedzieli się przeciwko Augustynowi po stronie złagodzonej nauki Pelagiusza.
d) Świętość. Czy świętość jest jedynie osiągalna przez mnichów? Nie, świętość jest powszechna, dla wszystkich: mężczyzn, kobiet, świeckich. Można ją osiągnąć żyjąc w małżeństwie, w zgodzie z innymi, w miłości wzajemnej, wypełniając sumiennie swoje codzienne obowiązki. Jest to stwierdzenie ze wszech miar słuszne, ale osiągnięte raczej intuicyjnie niż drogą rozumowania. Widać bowiem u autorów apoftegmatów wyraźne zakłopotanie, jak pogodzić kategoryczne stwierdzenie „uciekaj od świata”, a zarazem świętość człowieka żyjącego na świecie, która przewyższa niejednokrotnie świętość mnicha. Upłyną wieki poszukiwań ascetyki chrześcijańskiej, zanim ten dylemat znajdzie właściwe rozwiązanie.
$
Ostatnimi czasy mnożą się prace nad apoftegmatami, powstają coraz nowe ich tłumaczenia, które cieszą się wielkim powodzeniem. Gdzie szukać powodów tego powodzenia? Wydaje się, że jest ich kilka. Po pierwsze radykalizm Ewangelii - bezkompromisowe przyjęcie Ewangelii z wszystkimi jej konsekwencjami i uświadomienie sobie faktu, tak dobrze zrozumiałego przez Ojców Pustyni, że dla człowieka jest jeden ważny problem: Bóg, skarb, który odnalazłszy człowiek poszedł i sprzedał wszystko, aby go osiągnąć. Po drugie: jest to nauka oparta na doświadczeniu wewnętrznym człowieka, który spotkał Boga, poczuł jego głos. Nie jest to więc asceza wydumana, ujęta w formy różnych filozofii. Tu człowiek przemawia do człowieka. Można wiele zarzucić nauce Ojców, jednego na pewno nie można - że nie jest autentyczna. I w końcu jej prostota. Wiemy dobrze, że dzieła teologii coraz bardziej przypominają dzieła gnostyków, przeznaczone dla wybranych. Żargon, pokrętność myśli, rozpaczliwe poszukiwanie oryginalności, maskują jakże często, pustkę autorów. Jakże daleko jesteśmy od czasów kiedy Ewagriusz Pontyjski (również mnich ze Sketis
23