172 Pokusa synkretyzmu
tów i stworzycieli tego świata i że czynili to uciekając się do magii i zaklęć. W szaleństwie swoim dochodzą do tego, że — dodaje Ireneusz — twierdzą, iż sprawują władzę nad wszystkimi rzeczami bezbożnymi i niecnymi i że mogą z nimi robić, co chcą, gdyż ich zdaniem uczynki ludzkie są złe albo dobre tylko w opinii, jaką o nich mamy, a nie same w sobie.
Oczywiście mamy prawo traktować z pewną nieufnością twierdzenia Ojców Kościoła. Nie wydaje się jednak, aby w tym wypadku zasadniczo fałszowali poglądy gnostyckie. I jasne jest, że owe poglądy nie były tego rodzaju, aby ci, którzy je wyznawali, ściągali na siebie niechęć władzy państwowej. Wydaje się, że gnostycy nie byli prześladowani, po pierwsze dlatego, że potępiali męczeństwo, a tym samy go nie szukali, a po drugie, ponieważ władze, znając ich doktryny, nie widziały powodu, aby ich niepokoić. Nie pragnąc męczeństwa gnostycy nie mieli sposobności zmierzyć się z nim. Pomimo tak głębokiego przekonania, że stanowią elitę, mogli, nie wchodząc w konflikt z własnym sumieniem, godzić się na wiele kompromisów i uczestniczyć w obrzędach, które ich zdaniem były tylko czczymi gestami; niezłom-ność nie należała do ich zalet. Historycy nowocześni zastanawiają się, czy gnostycyzm II wieku jest, czy też nie jest pewną postacią chrystianizmU. Wydaje się, że jednak ówcześni tak tej sprawy nie stawiali. Albo przynajmniej nie widzieli w gnostykach takiej odmiany chrześcijan, którzy mogliby stanowić groźbę dla istniejącego porządku i których należałoby nadzorować, szykanować, a w razie potrzeby i prześladować.
REAKCJA ORTODOKSYJNA
Rozważany sam w sobie gnostycyzm był tylko epizodem w dziejach starożytnego Kościoła. Trudno nam dokładnie określić, jak znaczne były jego sukcesy. W pewnym okresie dość pokaźne, aby zaniepokoić władzę kościelną, nie trwały jednak długo. Różnorodne systemy gnostyckie mogły oczywiście przyciągnąć może nawet liczną rzeszę zwolenników, ale brakowało im tej mocnej konstrukcji, jaką odznaczał się Kościół powszechny, który w rezultacie wyszedł z kryzysu gnostyckiego jeszcze silniejszy. Na tym właśnie polega prawdziwe znaczenie gnostycyzmu w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Przyczynił się on w sposób decydujący do umocnienia chrześcijaństwa w formie, którą dziś powszechnie nazywamy katolicyzmem. Bo właśnie w obronie przed niebezpieczeństwem gnostyckim sprecyzowały się normy doktrynalne i instytucje ortodoksji.
Gnostycy, a biorąc rzecz ogólniej liczne ugrupowania, które występowały pod szyldem chrześcijaństwa, puściły w obieg mnóstwo ksiąg jakoby natchnionych, chętnie przypisując ich autorstwo któremuś z apostołów lub uczniów z najwcześniejszej epoki. Chcieli w ten sposób dowieść, że ich nauki wywodzą się od Chrystusa dzięki tajemnej tradycji, częściowo zawartej w ich księgach, częściowo zaś przekazywanej także ustnie, z pokolenia na pokolenie, w małej grupie prawdziwych wybrańców.
Wśród tej obfitości ksiąg mniej lub bardziej ezoterycznych gminy chrześcijańskie musiały dokonać wyboru. Na ataki marcjonistów i gnostyków odpowiedziały ponownym stwierdzeniem, że Biblia żydowska, Stary Testament, uznawany przez pierwsze pokolenia za jedyne Pismo chrześcijańskie, za jedyną księgę natchnioną, pozostaje nadal podstawą objawienia. Niepodobna odróżnić boga, który przemawia w tej Biblii, boga Izraela i wszechświata, od Boga najwyższego, którego gnostycy stawiali ponad demiurgiem. Istnieje więc fundamentalna jedność i organiczna ciągłość pomiędzy Starym Testamentem a tym, co miało się stać Nowym Testamentem.
Spośród ksiąg różnej inspiracji, które krążyły pod imieniem apostołów, Kościół uznał tylko parę. W sprawie tej zajął stanowisko pośrednie między Marcjonem, który za kanoniczne uważał tylko jedną Ewangelię i najważniejsze listy Pawła, a tymi, którzy bez wyboru akceptowali znaczną część tej literatury. Jako kryterium wyboru przyjął Kościół apostolskość. Uznał te księgi, co do których istnieją słuszne racje, aby uważać je za naprawdę apostolskie, to znaczy za dzieła któregoś z apostołów albo przynajmniej któregoś z chrześcijan pierwszej generacji. Jest rzeczą znamienną, że wszystkie wielkie Kościoły chrześcijańskie tej epoki dokonały mniej więcej takiego samego wyboru, z czego narodził się kanon Nowego Testamentu. Nasze cztery Ewangelie, a także Dzieje apostolskie przypisywane Łukaszowi oraz listy Pawła zostały uznane prawie powszechnie. Dyskutowano nad innymi listami, na przykład Jana albo Judy; czasem na opory natrafiało uznanie Apokalipsy. W rezultacie jednak, po pewnych fluktuacjach i różnicach zdań w sprawach raczej mniej ważnych, pod koniec II wieku jednakowy Nowy Testament przyjął się wszędzie, chociaż nie powzięto w tej sprawie żadnej zbiorowej decyzji. Odtąd Kościół przeciwstawia twierdzeniom gnostycyzmu i innych poglądów heretyckich swoją normę wiary. Biblia chrześcijańska, Stary i Nowy Testament, staje się kamieniem probierczym ortodoksji w stosunku do wszystkich błędnych interpretacji doktryny.
Równolegle do kanonu Pisma ustala się pojęcie tradycji. Tajnym tradycjom ustnym, na które powoływali się gnostycy, Kościół przeciwstawia autentyczną tradycję ustną wywodzącą się, podobnie jak księgi kanoniczne Nowego Testamentu, od apostołów. Nauka apostolska pozostała nie zmieniona pomimo upływu czasu. Jej autentyczność potwierdzona jest przez sukcesję apostolską. Depozyt powierzony apostołom jest przekazywany w Kościele, bez luk i wypaczeń, z pokolenia na pokolenie w naukach głoszonych przez biskupów 1 prezbiterów. Listy biskupów sporządzane w różnych Kościołach, sięgające aż do apostołów, świadczą, że nigdy żaden heretyk nie zajmował biskupiego tronu. Nauka głoszona przez kolejnych biskupów jest więc zgodna z pierwo-