Śmierć towarzyszy tu stale miłości, przy czym zabijanie i tortury są karą za grzech pokalania, a także — za wyłącznie zmysłowe, a nie duchowe traktowanie partnerki.
Grzechem jest, że kocham Ciebie i grzechem, że mógłbyś mnie wziąć w ramiona — o ukochany!
Niechaj wezmę nóż ostry i cienki, niechaj stal zimna przebije ci serce, nim grzech w nim zamieszka, o, ukochany! o, czysty!
(Hołd)
Komornicka stworzyła jeden z najbardziej odważnych, najbardziej żywiołowych poematów o miłości (Miłość)-, jakże blado wygląda przy nim Kasprowiczowy poemat pod tym samym tytułem! Śzalona, pełna pożądania „zwierzęca” miłość (aluzje do Szału Podkowińskiego są tu zupełnie wyraźne) pragnie się okupić okrucieństwem. Walka płci ujawnia się tu nie tylko w chęci dominacji, nie tylko w połączeniu miłości i nienawiści, ale i w wyraźnie sadystycznych pragnieniach: smaganie, tortury, śmierć to obiecana kara za pokalanie, za wzbudzenie żądzy, grzechu. Ma to być jednocześnie próba uduchowienia — zmysłowego jedynie — mężczyzny, który rozbudził w niej, w kobiecie, ciało. „Silna jak śmierć, jest miłość moja — okrutna jak śmierć!” Bardzo związana ze swoją epoką jest nieco wcześniejsza wersja tematu Eros i Thanatos przedstawiona w And-ronice: posługując się kostiumem hellenistyczno-dekadenc-kim, w trochę nużący sposób mnoży modliszkowo-sadys-tyczne pomysły, które mają na celu... uduchowienie zmysłowego partnera. To właśnie tutaj znajduje się znane już zdanie: „Albowiem była jako skorpiony, które zabijają kochając”.
Erotyczne okrucieństwo panujące w utworach Komornickiej nie jest jedynie chęcią epatowania czytelnika. Jest — podobnie jak u Przybyszewskiego — konsekwencją tragicznej koncepcji miłości. Tej koncepcji, która zakłada niemożliwość prawdziwej duchowej jedni dwóch odmiennych pici. Zawsze poszukująca mocnych środków wyrazu, dołączyła poetka sadyzm do androgynicznych tęsknot Przybyszewskiego. Androgynicznych tęsknot, które — wobec niemożności ich zaspokojenia — wyzwalały również u niego brutalne, choć o wiele łagodniejsze niż u Komornickiej zachowania wobec partnerki. Przypomnijmy, że właśnie Przybyszewski pisał o „ohydnym okrucieństwie płci” i o duszy, która „nie może żyć w wstręcie i ohydzie, bo tęskni za czystością wyzwolenia” (Requiem aeternam). U Przybyszewskiego jednak, podobnie jak u Jana Wroczyńskiego, to właśnie kobieta była emisariuszką natury, pociągającą w stronę zwierzęcej biologii i rozrodczości. Komornicka dokładnie odwróciła role, wyciągając jednocześnie — z właściwą sobie skłonnością do hiperbolizacji — ostateczne konsekwencje z koncepcji miłości tragicznej.
Jak wszystko, tak i ów temat miłości i śmierci kończy się u Komornickiej klęską. Wiersz Vici {bardziej konwencjonalny niż inne) mówi o zwycięstwie nad „dumnym królewiczem”. Gorzkie to jednak zwycięstwo: „królewicz”... naprawdę umarł.
Są jednak w twórczości poetki takie utwory, w których zapomina się o walce płci. Tak jest w Tęsknocie. Ale przede wszystkim w jednym z najpiękniejszych wierszy *'' Zakoiatałam do pustej chaty. Jest to przejmujący wyraz osamotnienia, tęsknoty za domem, pełen wspomnień o szczęśliwej miłości. Całują się tu... cienie.
3. „Mej samowiedzy zmącony ład”
Gruby, rękopiśmienny tom tych wierszy, które powstały po ostatecznym zapadnięciu na chorobę umysłową, został przepisany na czysto przez samą autorkę. Nazwała go: Księga poezji idyllicznej. Poezja idylliczna to oczywiście
31