Skanowanie 10 03 01 01 (12)

Skanowanie 10 03 01 01 (12)



w świetlicy na I piętrze. Omawialiśmy najrozmaitsze zagadnienia. Niektórzy wychowankowie próbowali zgłębić tajemnice przyrody, historii, współczesności. Referowali przeczytane książki, przeważnie popularnonaukowe. Najzawzięciej dyskutowano na tematy polityczne. Młodzież chciała zrozumieć, co dzieje się wokół niej - w Polsce i gdzie indziej.

Ta moja świetlicowa czy „oświecająca” działalność widocznie trochę zaniepokoiła Korczaka. Po jakimś czasie doszło do kilku poważniejszych, dłuższych rozmów „w cztery oczy” - „w sklepiku”, czyli małym pokoiku na parterze Domu Sierot, i na Złotej 8, w jego mieszkaniu. Nic umiałbym odtworzyć tych rozmów dokładnie, nie ufam bowiem własnej pamięci. Pamiętam tylko, że w jednej z tych rozmów Korczak starał się skłonić mnie do zaniechania działalności świetlicowej. Tłumaczył spokojnie i łagodnie, że tą działalnością mogę narazić Dom Sierot. Rozejdzie się bowiem fama, że w tym Domu propaguje się komunizm. Konsekwencje mogą być jak najgorsze. Zdawałem sobie sprawę, że takie niebezpieczeństwo rzeczywiście istnieje, ale nie rozumiałem, dlaczego nic miałbym kontynuować mojej działalności w sposób wyważony, ostrożny. Mówiąc o tej działalności, chciałbym uniknąć wrażenia, że była ona niesłychanie wywrotowa. Nie, uważałem po prostu za swój obowiązek podtrzymywać wśród starszych dzieci zainteresowanie problematyką naukową i społeczną, co oczywiście prowadziło często do politykowania, ostrego potępiania tego, co wychowankowie sami dobrze wiedzieli i widzieli. Rzecz też nie kończyła się na potępianiu. Szukano społecznych źródeł zła. I wówczas często okazywało się, że idee marksizmu, materializmu historycznego wiele tłumaczyły i skłaniały do daleko idących wniosków.

Korczak był przeciwko tej „oświecającej” działalności jeszcze z innego powodu. Obawiał się, że skomplikuje ona życie dzieci, które i tak musiało być trudne. W ówczesnych warunkach nic mogło być inaczej. Mówił, że nie ma żadnych szans, by uzyskały wykształcenie ponadpodstawowe. Są w tym społeczeństwie „pariasami”. Tak, użył tego słowa. Nie mogłem pogodzić się z tym słowem ani nawet z takim określeniem sytuacji, w jakiej znajdują się, czy znajdą dzieci w przyszłości. Wśród dzieci, z którymi pracowałem, dostrzegałem jednostki nieprzeciętne. Czyżby i one były skazane na wegetację? Twierdziłem, że możliwe jest i wręcz konieczne znalezienie jakiejś innej, bardziej konsekwentnej drogi rozwiązania tego problemu.

Korczak mówił o trudnościach, gorzkich doświadczeniach, koniecznościach. Tłumaczył mi, że w warunkach, w jakich żyjemy, niewiele da się zmienić, że trzeba bronić i chronić to, co się osiągnęło, że nie wolno narażać Domu Sierot, że radykalne zmiany - to sprawa bliżej nie określonej przyszłości. Dawał przykłady z okresu swojego pobytu na Ukrainie, już po rewolucji 1917 roku. Był świadkiem przerażających scen i sytuacji - nie tylko głodu i brudu, ale i dzikich zachowań ludzkich.

Nie ważyłbym się po tylu latach odtwarzać czy przytaczać jego słów i określeń, gdyby nie to, że już po wojnie odnalazłem wywiad Korczaka dla „Wiadomości Literackich” z roku 1933, o treści niemal identycznej z tym, o czym mówił wtedy ze mną. Gdy czytałem ten wywiad, przypomniałem sobie jego słowa, jakby tuż przed chwilą wypowiedziane.1 Korczak mówił o chaosie, jaki panował na Ukrainie. Ciągła zmiana władzy. „Wczoraj bolszewicy - dziś Ukraińcy - zbliżają się Niemcy - jeszcze Rosja carska”2. W tym czasie był lekarzem w trzech sierocińcach pod Kijowem. Wszystko wokół ziało hamowaną zbrodnią. Jego poczynania, aby plan, ład, uczucia ludzkie - źdźbło zdrowego rozsądku, cień dobrej woli -aby oszczędzić dziecko - po latach wydawały mu się naiwne. Nie mógł zrozumieć, dlaczego to wszystko się dzieje. Dzieciom, pokrytym wrzodami, z chorymi oczami, bez opieki, głodnym - przysłano instruktorkę haftu regionalnego. Od tego czasu nie mógł się wyzwolić z pewnych uprzedzeń i wstrętów, jakich wtedy nabył. Jego upór był niewygodny. Dano mu do zrozumienia, że jest nie na miejscu i nie w porę. Bezcelowość walki była zbyt wyraźna. Wrócił do kraju.

Byłem wstrząśnięty tą opowieścią, straszliwymi realiami, jakie mi przedstawił, przyznam się jednak, że wówczas do mojej rozpalonej, młodzieńczej głowy te obrazy, doświadczenia i argumenty nie docierały. I trzeba było lat, wielu lat i wielu moich własnych,

25

1

   Por. Pisarze polscy a Rosja Sowiecka (Ankieta). „Wiadomości Literackie” 1933 nr 44, s. 3.

2

   Tamże.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skanowanie 10 03 01 01 (5) czasie pochłaniały mnie niedawno rozpoczęte studia na Uniwersytecie Wars
64624 Skanowanie 10 03 01 01 (16) Rzecz zrozumiała, że na każdym etapie rozwoju dziecka opieka ta m
Skanowanie 10 03 01 01 (13) gorzkich doświadczeń, bym zrozumiał i był w stanie wczuć się w obawy, j
Skanowanie 10 03 01 01 (17) się, by dziecko miało prawo do dnia dzisiejszego, do tego, by było taki
Skanowanie 10 03 01 01 (2) ■- YL7 Redaktor Elżbieta Cichy 77.IHJŹAf[f Redaktor techniczny Mariola C
Skanowanie 10 03 01 01 (6) Nie podważam tych ustaleń, pragnę jedynie stwierdzić z całą odpowiedzial
Skanowanie 10 03 01 01 (10) czas wolny był tylko epizodem, fragmentem życia. Tu stawał się sprawą n

więcej podobnych podstron