Muszę dojechać do hospicjum teraz". Nic zwracał uwagi. Po inr.icj więcej pięciu minutach w końcu dowiedział się. jak ma dojechać tam, gdzie chciał, ruszył i wysadził mnie przy hospicjum. Pospieszyłam do drzwi i zapukałam. Pojawiły się dwie zakonnice z poważnymi minami. Przedstawiłam się, a one odparły, że już za późno: Gerhard właśnie zmarł.
Pomyślałam: „Ach, przyjechałam za późno", i jednocześnie pojawiła się też. cicha myśl: ..Czy to prawdar". Poczułam ciepły wewnętrzny uśmiech. Gdybym uwierzyła, że jest już za późno, być może byłabym smutna, rozczarowana, wściekła na swojego kierowcę, wściekła na siebie za to. że zaufałam mu, że natychmiast mnie tam zawiezie, albo nawet zrozpaczona, że zawiodłam Gerharda w chwili. gdy umierał. Ale jestem pewna, że rzeczywistość ma lepsze wyczucie czasu niż ja. Zrobiłam, co mogłam, i najwyraźniej przybyłam w najbardziej idealnym momencie, ani za wcześnie, ani za późno.
Powiedziałam zakonnicom, że chciałabym wejść do pokoju Gerharda, więc zaprowadziły mnie tam. Usiadłam przy nim. Jc-go oczy były szeroko otwarte; wyglądał na zaskoczonego. Trzymałam jego dłoń, siedziałam /, nim i była to wspaniała wizyta bez słów. Bardzo lubię dotrzymywać zobowiązań.
9S
Bez opowieści nie jestem ani osobowa, ani bezosobowa, nic jestem ani mężczyzn;], ani kobietą. Nie ma słowa, które oddawałoby, czym jestem. Nazwać to niczym byłoby tak samo nieprawdziwe jak nazwać :o czymś. Któż, będąc w samym, środku życia i śmierci, potrzebuje to nazwać? Ono robi. co robi: je, śpi, gotuje, sprząta, rozmawia z przyjaciółmi i idzie swoją drogą, zachwycone.
Kocham swoje myśli i nigdy mnie nic kusi. by im wierzyć. Myśli są jak wiatr albo liście na drzewach lub spadające krople deszczu. Nic są osobiste, nie są naszą własnością, ]kj prostu przychodzą i odchodzą. Kiedy wychodzimy im naprzeciw ze zrozumieniem, stają się przyjaciółmi. Kocham moje opowieści. Kocham hyc kobietą, choć jestem tym „onytrf. Kocham s|x>sób. w jaki moje szcśćdziesięciotrzyletnie ciało porusza się płynnie i otwiera. Kocham kobiece symbole, piękne ubrania i ich faktu-rę. kolczyki, ich kołysanie i blask, naszyjniki, kolory, zapachy perfum, dotyk szamponu i mydła. Kocham miękkość i gładkość swojej skóry. (Zdarza mi się. że gładzę rękę Stephena przez dziesięć minut, zanim zorientuję się, że to moja ręka). Bardzo mi się podoba bogactwo mojej skory, skuteczne funkcjonowanie organów mojego ciała, elegancja moich nóg. Czasami, gdy unoszę rękę. sięgając po sweter, dostrzegam przypadkiem swoje piersi i zachwyt, jaki czuję, jest ogromny ..Jak to możliwe wymyślić takie piękne ciało? - myślę. Jakie piękne i jakie niezwykle!"
Kiedy Stephen mnie dotyka, za każdym razem przeżywam wstrząs i zaskoczenie. Nic przerywam tego myśleniem, że zaraz
•W