spożyć. Nie zauważono nigdy, aby sama zabiła jakieś zwierzę, zdarzyło się jednak, że w czasie spaceru ze swymi opiekubami odpędziła sępy i kruki od padliny i dokończyła ich żeru. W początku swego pobytu w sierocińcu Kamala chętnie jadła z psami, których lękały się inne dzieci; lubiła też bawić się z hodowanym w sierocińcu młodym szakalem, z koźlętami i kotami, stroniła natomiast od ludzi.
Obyczaje i nawyki Kamali przypominają obyczaje i nawyki zwierzęcia, i to zwierzęcia dzikiego. Lęk i niechęć wobec ludzi manifestowały obie dziewczynki przez długi czas po odnalezieniu. Skoro tylko ktoś wszedł do pokoju, w którym przebywały, chroniły się w 'najciemniejszy jego kąt, zwracając się twarzami do ściany i w tej pozycji bez ruchu przebywały całymi godzinami. Pierwszą 'ludzką istotą, z którą się zaprzyjaźniły, był chłopiec liczący rok życia; zaczynał on właśnie naukę chodzenia i często czołgał się na czworakach. Dziesiątego dnia wspólnych zabaw z chłopcem Amala i Kamala pogryzły go i podrapały i odtąd chłopiec trzymał się od nich z daleka. Ugryzły one także dziewczynkę, która zgodnie z otrzymanym nakazem, chciała im przeszkodzić w wyjściu z pokoju.
Dzikość Kamali i Amali objawiała się też w lęku przed ogniem, przed światłem latarni, w nocnych ucieczkach z zamkniętego pomieszczenia i włóczędze pod otwartym niebem. Obie dziewczynki nie znosiły ubrania, zdzierały natychmiast sukienki, które usiłowano im włożyć; z wielkim trudem udało się je zmusić do noszenia opasek umocowanych w taki sposób, aby same nie zdołały ich zdjąć.
Dziewczynki nie tylko nie umiały mówić, ale nie reagowały przez długi czas na żadne zwrócone do nich słowa. Z czasem zauważono, że młodsza, gdy była głodna i. spragniona, wydawała dźwięk; ,,bhu, bhu”. Kamala w podobnych wypadkach oblizywała tylko wargi. Obie milczące w ciągu dnia, nocą wydawały niekiedy przeciągły,' nieartykułowany okrzyk, przypominający zwierzęce nawoływanie.
W takim mniej więcej stanie znajdowała się Kamala jeszcze po roku swego pobytu w sierocińcu, gdy śmierć Amali pozbawiła ją towarzyszki dawnego bytu.
Proces uczłowieczenia Kamali musiał być poprzedzony przez jej oswojenie. Zadanie to wzięła na siebie żona pastora. Podobnie jak to bywa przy oswajaniu dzikich zwierząt, znaczną rolę w tym procesie odegrało karmienie. Żywieniem obu dziewczynek od początku zajmowała się prawie wyłącznie pani Singh, jej też bliskość najwcześniej nauczyły się one znosić. W dziesiątym miesiącu pobytu obu dziewczynek w. sierocińcu, niedługo przed chorobą, która spowodowała śmierć Amali, obie wzięły po raz pierwszy ofiarowane sobie biszkopty wprost z ręki żony pastora. Osamotniona po śmierci swej towarzyszki Kamala w porze posiłków zaczęła się regularnie pojawiać wraz z innymi dziećmi w jadalni sierocińca. Odtąd też, na początku drugiego roku jej pobytu wśród ludzi, zaczęto ją poddawać ćwiczeniom w celu nauczenia postawy pionowej. Po upływie miesiąca Kamala nauczyła się klęczeć z korpusem wyprostowanym, nie opierając się rękami o ziemię. Nauka stania postępowała bardziej opornie; dopiero pod datą 10 lipca 1923 r., w końcu trzeciego roku pobytu Kamali wśród ludzi, zanotował pastor pierwszą udaną próbę stania. Obok ćwiczeń polegających na sięganiu do umieszczonego na podwyższeniu talerza, zawierającego ulubione przez Kamalę przysmaki, w ciągu całego okresu nauki stania i chodzenia stosowano wobec dziewczynki również masaż. Zabieg ten był niewątpliwie pożyteczny zważywszy, że przybranie przez Kamalę postawy stojącej wymagało nie tylko zmiany układu członków, lecz i pracy mięśni. W ciągu wielu lat swego życia Kamala nigdy nie . rozprostowywała nóg w kolanach i biodrach; nawet we śnie członki jej pozostawały zgięte w stawach. ^Jakkolwiek nauczyła się ona ostatecznie chodzić, nigdy nie wyrzekła się całkowicie dawnych nawyków i chcąc biec szybko, przybierała pozycję czworonożną. Gdy np. pewnego dnia, w szóstym roku pobytu Kamali w sierocińcu, zapowiedziano powrót pani Singh po dłuższym okresie nieobecności, dziewczynka na czworakach pobiegła na jej spotkanie, następnie wstała, powiedziała wyraźnie: „Mama idzie” i wziąwszy opiekunkę za rękę powoli wróciła z nią do domu.
Nauka mowy również nie przychodziła Kamali łatwo. W ostatnim okresie jej życia znała niewiele- ponad 50 wyrazów, słownik jej jednak stale się wzbogacał. Umiała też formułować proste zdania, jakkolwiek najczęściej komunikowała się z otoczeniem za pomocą, gestów. Znała imiona większości dzieci w sierocińcu, wymawiała jednak tylko pierwsze ich głoski. Rozumiała natomiast bardzo wiele z tego, co do niej mówiono i chętnie wypełniała wydane jej polecenia.
Dawna dzikość Kamali ustąpiła miejsca towarzyskości; chętnie chodziła na spacery z dziećmi i czuła się pokrzywdzona, gdy pominięto ją przy jakiejś wycieczce. Dowodem jej poczucia solidarności wobec innych dzieci był fakt, że nie chciała jeść ofiarowanych sobie przysmaków, jeżeli jej towarzysze nie otrzymali również swego udziału. Kamala uczestniczyła też stałe w nabożeństwach i przyłączała się chętnie, choć niezbyt składnie, do zbiorowych śpiewów.
Rezultat dziewięcioletniego okresu ludzkich wpływów na rozwój psychiczny Kamali był dość nikły. Częściowo tylko można to wyjaśnić brakiem dostatecznej, fachowej opieki, jakiej nie mógł jej udzielić hinduski misjonarz i jego żona. Jeśli uzna się wiarogodność twierdzenia o odnalezieniu Kamali wśród Wilków, trzeba przyjąć, że podjęła ona życie w środowisku ludzkim jako istota posiadająca za sobą długi okres
747