Z takiego pojmowania dyskursu politycznego jako dyskursu „o polityce” i publicznego dyskursu politycznego wynikają dla refleksji o tej ostatniej odmienne zadania.
Dyskurs polityczny nie jest dyskursem naukowym ex definitione. Nie rządzą nim zasady metodologiczne właściwe nauce. Teza ta nie budzi wątpliwości. Spróbujmy zastanowić się krótko nad jej konsekwencjami.
Jeśli więc, jak wielu sądzi, naukę fundują zasady klasycznej logiki, w tym prawo sprzeczności, to jak się zdaje logika sądzenia nie jest wymogiem koniecznym, jakie musi spełniać dyskurs polityczny. Minimalna obecność logiki w przekonaniach politycznych to zapewne lokalne, przygodne respektowanie prawa wyłączonego środka i taka jedynie logika przekonań, aby nie wadziła intersubiektywnej komuniko-walności w danej grupie kulturowej.
Jeśli więc np. nauka buduje systemy weryfikowalnych (czy jak chcą inni falsyfikowalnych), empirycznie potwierdzanych twierdzeń, to publiczny dyskurs polityczny ma swe własne sposoby uznawania twierdzeń, które mogą abstrahować od tych reguł, np. zasadę pożytku własnego, jako sposób uznawania przekonań czy weryfikowanie poprzez argumentację w duchu: ad autoritatem równa się ad veritatem.
Jeśli więc np. nauce przyświeca dążność do prawdy - niezależnie od tego, czy jest rozumiana jako klasyczna czy nieklasyczna jej wersja, to zasady te nie muszą być w obszarze publicznego dyskursu politycznego respektowane.
Ponieważ prawda jest jedną z najwyższych wartości kulturowych w kulturach antyczno-zachodnioeuropejskich, publiczny dyskurs polityczny powołuje się na nią w najszerszym z możliwych sposobów jej używania. Przywołanie jej jako własności określonego przekonania, choćby w trybie ad hoc lub emblematycznie, często wystarcza, aby je legitymizowała. Sposób uznawania przekonań za prawdziwe w dyskursie publicznym jest kwestią najwyższej wagi, ponieważ odwoływanie się do tej bodaj najwyższej instancji jest powszechnym nawykiem uznawania sądów. Zdecydowana - jak mi się wydaje - większość sądów politycznych nie jest uznawana, dlatego, że przysługuje jej prawdziwość w sensie naukowym - co zrozumiałe, niemniej niezwykła rozległość zjawisk, jakie obdarzane są tym mianem, rozszerza nadzwyczajnie semantykę terminu ‘prawda’ stosowaną w dyskursie publicznym. I tak jako prawdziwe określa się, w ramach potocznego myślenia politycznego, m.in.: godne uznania wartości, oryginalne, autentyczne artefakty kultury, zasady moralne, wartości artystyczne czy normy prawne. Kariera argumentum ad veritatem w potocznym dyskursie politycznym jest nadzwyczajna. Od prawdziwości jako synonimu jakiejkolwiek autentycznej tęsknoty począwszy, poprzez pobożne życzenie, po prawdę przyrodoznawczo rozumianych faktów192.
Prawda w publicznym dyskursie politycznym nie stanowi jednak celu samego w sobie, lecz instrument wzmacniający siłę perswazji. Używana jest jako argument perswazji, bo cieszy się niezwykłym autorytetem w kulturze. Jest używana i nadużywana w trybie argumentum ad veri-tatem.
Problematyka ta wydaje mi się centralna dla analizy dyskursu politycznego. Prawda jest podstawową figurą dyskursu politycznego i wymaga nie tyle analizy prowadzonej w kontekstach logiki czy natura-listycznie rozumianej nauki, ile w kontekście retoryki i neoretoryki, w tym nowoczesnej teorii argumentacji193. Tam bowiem stawia się kwestię nadrzędności celu, jakim jest pozyskiwanie poparcia, aprobaty, gotowości do działania, w tym także rolę i wagę prawdy jako narzędzia przekonywania i perswadowania.
1,2 R. Lachmann, Retoryka a kontekst kulturowy, przeł. W. Bialik, „Pamiętnik Literacki”, R. 68,1977, z. 2.
195 Ch. Perelman, Imperium retoryki. Retoryka i argumentacja, przeł. M. Chomicz, red. nauk. R. Kleszcz, PWN, Warszawa 2002, s. 22.