sąsiada pobliższego, ani proszeni do niego, ani prze. strzegłwszy go, żeby się im nie skrył albo nie ujechał i doma. Tam go zaskoczywszy, rozkazywali sobie dawać jeść, pić, koniom i ludziom, bez wszelkiej ceremonii właśnie jak żołnierze na egzekucji, póty u niego bawiąc, póki do szczętu nie wypróżnili mu piwnicy, spiżarni i spichlerza; gdy już wyżarli i wypili wszy. stko, brali owego nieboraka z sobą, z całą jego familią, i ciągnęli do innego sąsiada, któremu podobnież pustki zrobiwszy, ciągnęli dalej, aż póki z kolei do tych, którzy zaczęli kulig, nie doszli.
(...) Tak na kuligu, jako też i bez niego w kuse dni zapustne (tak albowiem nazywano ostatnie trzy dni zapustne) przestrajali się i przekształcali w różne fi-góry: mężczyźni za Żydów, za Cyganów, za olejka-rzów, za chłopów, za dziadów. Niewiasty podobnież za Żydówki, za Cyganki, za wiejskie kobiety i dziewki, udając mową i gestami takie osoby, jakich postać na siebie brali. (...)
Po wielkich miastach wstępną środę czeladź jakiego cechu poubierawszy się za dziadów i Cyganów, a jednego z między siebie ustroiwszy za niedźwiedzia czarnym kożuchem, futrem na wierzch wywróconem okrytego i około nóg czysto, jak niedźwiedź poobwiązy-wanego, wodzili od domu do domu, różnych figlów z nim dokazując, któremi grosze i trunki z pospólstwa chciwego na takie widoki wyłudzali. Inni znowu kloc do łańcucha przyprawiwszy, chwytali dziewki służebne; złapaną wprzęgali do pomienionego kloca, przymuszając do ciągnienia póty od domu do domu, póki innej nie złapali dla uwolnienia pierwszej. (...) Podobne swawole praktykowały się i po wsiach między parobkami i dziewkami, ale najwięcej na wsiach w ostatni wtorek bywało we zwyczaju obnoszenie po chałupach przez parobczaków kurka drewnianego na dwóch kół-
kach małych z dyszlem, czyli raczej kijem osadzonego, na którego kurka jakby na prawdziwego koguta dziewki i gospodynie zapraszali, a te rozumiejąc tę ceremonię dawały im ser, masło, szperki, kiełbasy, jajca, z czego w samej rzeczy mogli zrobić ucztę nieladajaką, przykupiwszy do tego gorzałki i piwa...” “.
W opisie swoim Kitowicz wiele uwagi poświęca zapustnym tradycjom szlacheckim i wielkomiejskim, natomiast w bardzo nikłym stopniu omawia funkcjonowanie tych tradycji w kulturze ludowej. Istota rzeczy tkwi zapewne w tym, iż — jak pisze B. Baranowski w Życiu codziennym na wsi między Wartą a Pilicą w XIX w.: „.... karnawał w ciężkich warunkach życia chłopskiego nie miał jakiegoś bardziej uroczystego charakteru. Jednak w tym okresie częściej zbierała się młodzież czy to w karczmie, czy w poszczególnych chałupach na zabawy. Stosunkowo najhuczniej bawiono się na ostatki. Z dniem tym związany był szereg nadzwyczaj barwnych lokalnych zwyczajów, połączonych z przebieraniem i wesołymi zabawami młodzieży” n. Liczne w tym względzie przykłady odnajdujemy w materiałach zebranych przez O. Kolberga. A oto opisy z Kaliskiego:
„W ostatni wtorek stawiają w karczmie beczkę, na beczkę talerz, który przykrywają drugim talerzem dnem do góry przewróconym. Na tym dnie stawiają figurkę z choiny wystruganą, która od góry jest z pojedynczej gałęzi, a u dołu rozchodzą się dwie odnogi, między którymi zawieszają dwie cebule. Stroją zaraz tę drewnianą osobę w katanę szafirową, w czerwoną czapeczkę, a za czapeczkę białe pióro kładą. To wszystko ma znaczyć raźnego chłopaka. Obierają potem spomiędzy siebie woźnego, który staje przy drzwiach i nie wpuszcza nikogo prócz samej młodzieży wolnej. Idąc tam, dziewczyna musi mieć w ręku