FIJLM I TELEWIZJA
W tym momencie wyłania się sprawa satysfakcji, jakie kino daje widzowi. Można by wyrazić wątpliwość, czy w czasach, w których frekwencja w kinach stale spada na skutek popularności telewizji, ta kwestia ma nadal poważniejsze znaczenie. Jednakże wątpliwość ta jest nieistotna z wielu powodów. Po pierwsze, fakt, te obie dziedziny mają pewne wspólne cechy podstawowe, pozwala sądzić, iż telewizja zapewnia widzom przynajmniej część zadowolenia, którego oczekuje lub oczekiwało w kinie tak wiele osób. Dlatego, jeżeli nawet przyjmiemy — dla uproszczenia argumentacji — że nadchodzi definitywny zmierzch kina, zbadanie przyjemności, jaką dawało ono kiedyś widzowi, mogłoby stanowić bardzo dobry punkt wyjścia do wszystkich prób wyjaśnienia masowego* oddziaływania telewizji. Po drugie, filmy nie są jeszcze sprawą przeszłości. Publiczność porzuciła kino dla telewizji a filmy, w wielkich ilościach,, przeniosły się na ekrany telewizyjne. Jak zdobywca, który poddaje się kulturze pokonanych, telewizja w coraz większym stopniu karmi się strawą sal kinowych; jest wysoce prawdopodobne, że działanie dawnego medium jest częściowo przyczyną powodzenia nowego. Po trzecie, wiele precedensów dowodzi, że pogląd, jakoby obecnie powodzenie telewizji zapowiadało upadek tradycyjnego kina, jest zupełnie nieuzasadniony. Kiedy filmy stały się modne, mówiono o śmierci teatru; jednakże teatr nie tylko przetrwał — nietknięty — ofensywę kina, ale pod wieloma względami na niej zyskał. Podobnie — obecna sytuacja w Stanach Zjednoczonych wskazuje, że lęk wielkich sieci radiowych przed skutkami rozwoju telewizji był przesadzony. Jak się okazało, rozpowszechnienie telewizji prowadzi do podziału funkcji obu środków przekazu, co jest również korzystne dla radia. Film może więc pomyślnie przetrzymać kryzys. Jego możliwości bynajmniej nie zostały wyczerpane, a warunki społeczne, które sprzyjały jego rozwojowi, nie zmieniły się w sposób istotny. (Nawiasem można dodać, że na pewno nie szeroki ekran zwiększa szanse przetrwania kina.)
GŁÓD ŻYCIA
W 1921 r. Hugo von Hofmannsthal w artykule Der Ersatz fur Tiailme (Namiastka snów) stwierdził, że na tłumy wypełniające kina składają się przede wszystkim mieszkańcy wielkich ośrodków przemysłowych i miast: robotnicy fabryczni, urzędnicy niższych szczebli i tym podobni. Ich umysły, pisał, są puste na skutek rodzaju życia, jaki narzuca im społeczeń-
stwo. Ludzi ci nie mają zaufania do mowy, podejrzewając w niej istru-ment podporządkowania ich panującemu systemowi i dlatego boją się słów; obawiają się, by wiedza, przekazywana im w gazetach lub na publicznych zgromadzeniach, nie odwiodła ich jeszcze dalej od czegoś, co odczuwają swymi zmysłami jako samo tycie. Uciekają więc do kina, gdzie nieme filmy są tak atrakcyjne właśnie dlatego, że są nieme. Tam widz znajduje ową pełnię tycia, jakiej społeczeństwo mu odmawia. Śnił
0 niej w czasach dzieciństwa, teraz film daje mu namiastkę tych snów **.
Mogłoby się zdawać, te Hofmannsthal chce zwrócić uwagę na domniemane przyjemności, jakie masy pracujące mogą znajdować w oglądaniu filmów, opowiadających historie o sukcesach życiowych lub o życiu próżnujących bogaczy3*. Ale naprawdę Hofmannsthala nie obchodzą ekonomiczne i społeczne potrzeby robotników czy drobnomieszczaństwa; nie interesują go też stereotypowe wzorce fabuł, spełniające funkcje klapy bezpieczeństwa dla tych potrzeb. Raczej zajmuje Hofmannsthala zdolność filmu do zaspokojenia głębokiego, prawie metafizycznego pragnienia, jakie przypisuje on klasom pracującym pod wpływem własnej sytuacji klasowej i działających na niego, w owym czasie, wpływów środowiskowych. Siedzenie w kinie i patrzenie na ekran, pisze' on, staje się dla mas jak gdyby „lotem w przestworzach z diabłem Asmo-deuszem, który zrywa wszystkie dachy i obnaża wszystkie tajemnice". Innymi słowy, kino daje masom życie w całymjegonieogarnionym bogactwie, jakiego są pozbawione. Hofmannsthal mówi o „istocie życia" skondensowanej w obrazach, które sycą wyobraźnię marzącego widza.
1 porównuje sny przewijające się przez ekran do „migotliwego koła życia, które wiecznie się obraca”.
W historii kina stale powtarzają się wypowiedzi oparte na dwóch założeniach — a mianowicie, że istnieje powszechny głód „życia” i że tylko film dysponuje środkami, by go zaspokoić. Już w 1919 r. pewien wiedeński autor oświadczył, że w kinie wyczuwamy „tętno samego życia... i ulegamy jego olbrzymiemu bogactwu tak niezmiernie przewyższającemu naszą wyobraźnię” 33. W 1930 r. francuski pisarz Beucler chwalił film za to, że sprawia, tak jak sen, iż cały wszechświat znajduje się w naszym zasięgu, i wspomniał słowa nieznajomego, który kiedyś zaczepił go w kinie: „Dla mnie kino jest cenne jak życie" 34. Zdanie to mogłoby być mottem dla badań widowni, jakie przeprowadził w Niemczech Wolfgang Wilhelm. W 1940 r. opublikował je w swej pracy doktorskiej pod tytułem Die Auftiiebswirkung des Films (Pobudzające działanie filmu). Studium jest oparte na danych kwestionariusza przedłożonego dwudziestu studentom uniwersytetu i nauczycielom oraz na 23 wywiadach z osobnikami różnych zawodów i grup wieku35. Chociaż prowadzona ankieta jest
189