KAIR
Boga, a że ten Bóg nie może sam wszystkiem się zatrudniać, wierzę, że musi mieć jakiego namiestnika».— «Mahometa» odpowiedziały mu Araby.—«Nie wiem, jak się nazywa». — «Mahomet! Mahomet!» wołali oni, dodając: «Ten człowiek nię wie, że jest muzułmaninem z natchnienia!» Czynili mu inne zapytania, na które filut Francuz, odpowiadał zawsze w duchu Alkoranu, któren umiał na pamięć.— «To cud boski!» mówili łatwowierni muzułmanie. «Ten chrześcijanin zrodził się na mahometanina! On nim już jest! gdyż światło Mahometa, wstąpiło do mózgownicy jego!»
Jednem słowem, Soliman w ciągu lat dwóch, utworzył Mehmedowi-Ali nową armję na sposób europejski. Nie dokonał jednak tego bez licznych trudności i szwanków, gdyż i na dworze Mehmeda i w obozie byli tacy, co usiłowali zgubić tego śmiałka.
Razu pewnego w Assuan, na wyspie File, gdy podczas mustry Soliman komenderował bataljonowy ogień, kula karabinowa świsnęła mu koło uszów.
Oficerowie opodal stający spojrzeli się na siebie i czekali niespokojnie chwili, w której wybuchnie na wierzch gniew i trwoga Solimana. Ale Francuz podkręcając wąsa, komenderował dalej: «Powtórzyć mi ten ogień! a żwawiej! a razem! A drugi raz ody nie pakujcie ładunków z kulami, bo kul szkoda!» Dał on innym jeszcze razem dowód swej przytomności i odwagi moralnej, a to już na dworze Mehmeda w Kairze.
Pewnego razu Soliman znajdował się w pałacu Mehmeda wraz z Wielkim Imanem religji, zażartym
66