124 Sacrum i profanum
W tych symbolach Drzewa Kosmicznego, Drzewa Nieśmiertelności lub Drzewa Poznania religijne wartości wegetacji wyrażają się najdobitniej, najsilniej. Innymi słowy: święte drzewo i święte rośliny objawiają strukturę niewidoczną w wypadku konkretnych gatunków roślin. Dopiero sakralność odsłania najgłębsze struktury świata; tylko w perspektywie religijnej Kosmos staje się „szyfrem”. Człowiekowi religijnemu objawia się w rytmach wegetacji zarazem tajemnica życia i stworzenia, tajemnica odnowienia, młodości i nieśmiertelności. Można by rzec, że wszystkie drzewa i rośliny uchodzące za święte (na przykład drzewo Aśwattha w Indiach) zawdzięczają swe pierwszeństwo temu, iż wcielił się w nie archetyp, wzorcowy obraz wegetacji. Z drugiej strony roślinę sadzi się i uprawia ze względu na jej wartość religijną. Według niektórych autorów wszystkie uprawiane dziś rośliny na początku uchodziły za święte94.
Błędna byłaby wiara, że tak zwane kulty wegetacji należy wywodzić od przeżycia świeckiego, „naturystyczne-go”, wiążącego się na przykład z wiosną i przebudzeniem natury. Wręcz przeciwnie — religijne przeżycie odnowienia świata (= ponowny początek, stworzenie na nowo) poprzedza wartościowanie wiosny jako zmartwychwstanie i uzasadnia je. To właśnie misterium okresowej regeneracji Kosmosu nadało wiośnie znaczenie religijne. Poza tym w wypadku kultów wegetacji w punkcie centralnym nie zawsze znajduje się naturalne zjawisko wiosny i pojawiania się wegetacji — raczej chodzi tu o znak zapowiadający misterium kosmiczne. Grupy chłopców składają uroczyste wizyty w gospodarstwach i pokazują zieloną gałązkę, bukiet kwiatów lub ptaka95. Jest to znak
1,4 Por. A.G. Hoadricourt, L. Hedin, L’homme et les plantes cultwees, Paris 1946, s. 90.
95 Por. Eliade, Traktat o historii religii [dz. cyt., s. 325 i nast. — przyp. tłum.].
nadchodzącego zmartwychwstania życia roślinnego, świadectwo szybkiego nadejścia wiosny. Większość tych obrzędów odprawia się p r z e d nadejściem „naturalnego zjawiska” wiosny.
Desakralizacja natury
Już stwierdziliśmy: dla człowieka religijnego natura nigdy nie jest tylko „naturalna”. Przeżycie natury radykalnie zdesakralizowanej to odkrycie nowe, poza tym dostępne jedynie pewnej mniejszości w obrębie współczesnego społeczeństwa, przede wszystkim naukowcom. Dla reszty ludzkości natura ciągle jeszcze ma w sobie „urok”, „tajemnicę”, „majestat” — można odczytać z tego ślady dawnych wartości religijnych. Nie ma takiego człowieka współczesnego, który — niezależnie od stopnia jego areligijności — nie byłby czuły na „urok” natury. Chodzi tu nie tylko o wartości estetyczne, sportowe czy higieniczne, jakie przypisuje się naturze, lecz również o uczucie niejasne i trudne do określenia, rozpoznawalne jednak jako wspomnienie zdegradowanego przeżycia religijnego.
Pragniemy przywieść tu przed oczy przemianę i degradację religijnej wartości natury na podstawie konkretnego przykładu. Przykład ów został zaczerpnięty z Chin, a to z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że w Chinach, podobnie jak na Zachodzie, desakralizacja natury jest dziełem pewnej mniejszości, to znaczy naukowców; po drugie zaś dlatego, że ów proces desakralizacji ani w Chinach, ani na całym Dalekim Wschodzie nigdy nie został doprowadzony do końca. „Estetyczne kontemplowanie” natury nawet dla najbardziej subtelnych umysłów zachowało aurę religijną.