natychmiast po zniesieniu blokady kontynentalnej, był złą wróżbą Napływ tanich angielskich fabrykatów, zatamowanie zbytu wyrobów i miejscowych — i tylko patrzeć, jak miasta kontynentu zaludnią sie f takimże samym zdziczałym tłumem ludzi bezrobotnych, nie mających ! nic do stracenia i niewiele do zyskania.
Intelektualiści francuscy, niemieccy, polscy teraz dopiero, nadra- [ biająć zaległość, zapoznawali się gruntowniej z podstawami stworzo- [ nej przez Adama Smitha nauki o bogactwie narodów, głównie za i pośrednictwem Jean-Baptiste Saya, który ją usystematyzował i przy* stosował do lektury popularnej47. Wszystkim ludziom o inklinacjach r liberalnych ekonomia polityczna zdawała się nowym objawieniem: oto j nareszcie pierwsza prawdziwa nauką społeczna, zniewalająca swoją ( elegancją i dedukcyjną oczywistością dowodów. Porównywano ją z fizy- [ ką Newtona. Już podbiła salony, wprzód niż uniwersytety, a spodzie- [ wanosię, że niebawem jej popularne katechizmy będą czytane'w izbach f robotniczych. Na paryskie wykłady Saya od roku 1815 przychodziły tłumy, kolejne wydania jego Traktatu były rozchwytywane. Wykształconych Francuzów za Restauracji przemysł zaczął pasjonować [ bardziej niż polityka i filozofia, które przyniosły im tyle rozczarowań, 1 Rodziła się epoka entuzjazmu industrialnego, kultu produkcji i pracy, ' mieszczańskiego arywizmu.
Ten entuzjazm, jakkolwiek szczery, podszyty był jednak niepokojem. Za młodym kapitalizmem nieodstępnie już ciągnęła się smuga cienia. Say i Sismondi w tym samym roku 1819 odwiedzili ponownie Anglię: był to akurat rok rozruchów robotniczych, niszczenia maszyn i masakry na polu św. piotra w Manchesterze. Każdy zobaczył, co chciał: pierwszy powrócił umocniony w swym naukowym zaufaniu do przyszłości, drugi je utracił, a co najmniej zwątpił. W ekonomii politycznej, w filozofii rozwoju gospodarczego rozpoczęła się wielka, do dziś nie zgojona schizma.
Jej zarodki były oczywiście widoczne już wcześniej. To przecież fizjokraci pierwsi, w polemice z merkantylistami, ostrzegali władców, J że nie można bezkarnie naruszać ,,naturalnego porządku rzeczy”. Idea ta czerpała moc z racjonalistycznej metafizyki prawa natury, które organizować miało porządek fizyczny‘i moralny świata. W zastosowaniu do historii i ekonomii idea porządku naturalnego wykreślała —
]. B. Say, Traiii Wecorwntic politiąue< 1803); wyd. polskie. Traktat o ekonomii polityczntj etyli prosty cytW 96 ipotobu, «■ jaki iif tuertĄ, rozdzielają i ipojtywoją bogactwa, prze). W. Gic lży Alki i S. Czernecki, Wantowi 1960.
najogólniej rzecz biorąc —taki hipotetyczny bieg spraw ludzkich, jaki by się niechybnie zrealizował, gdyby nie stały mu na przeszkodzie przeżyte instytucje społeczne i nierozumne interwencje rządów.
W Polsce ideę porządku naturalnego w ekonomice elokwentnie popularyzował wyznawca fizjokratyzmu, ksiądz Hieronim Stroynow-ski, w swej Nauce prawa przyrodzonego (.1785), kilkakrotnie wznawianej „dla pożytku publicznego”. Wbrew zdaniom, jakie zdarza się napotkać w pracach o dziejach polskiej myśli ekonomicznej, Stroynow-ski nie był bynajmniej przeciwnikiem rozwoju przemysłu. Wprawdzie wzorem swych francuskich mistrzów z Quesnayem na czele pożytki rękodzieł i handlu oceniał z punktu widzenia rolnictwa, ale te pożytki właśnie były dla niego bezsporne, czemu wcale nie przeczyła teoria, że tylko rolnictwo i górnictwo są „płodnymi”, bo wytwarzającymi czysty dochód gałęziami gospodarstwa narodowego. Chodziło natomiast o to, jjzgbjr przemysł rozwijał się owłasnych jiłach w miarę, jak^ rolnictwu zbywać będzie rąk do pracy i kapitałów, a konsumentom jego płodów. Przyspieszanie tego procesu przez rząd, czego pragnęli industrialiści, było dla Stroynowskiego ze wszech miar niewskazane: „Zwierzchność Najwyższa powinna obracać wszelkie swe starania i zachęcenia do wydatków na gruntowe i rolnicze nakłady, zostawując wszelkie inne niepłodne wydatki przyrodzonemu rzeczy porządkowi. Przeto, jako nie należy odrywać do rękodzieł i fabryk ludzi i dostatków, które są jeszcze potrzebne rolnictwu; tak, pod pozorem zasilenia w kraju przemysłu, nie potrzeba ani przykładem, ani żadnem rozporządzeniem pobudzać do tego obywatełów, przez co by powiększali swe wydatki na kosztowne i wytworne rękodzieła, z umniejszeniem wydatków rolnictwu pożytecznych. Słowem, wszelkie kroki i rozporządzenia Najwyższej Zwierzchności, skoro przynoszą jakikolwiek uszczerbek rolnictwu, skoro zmniejszają czyste dochody gruntowe, nie mogą być rzetelnie i trwale użyteczne przemysłowi rzemieślniczemu i są niezawodnie szkodliwe całemu Narodowi”1.
Rozumowanie to godziło oczywiście przede wszystkim w cła i monopole, tamujące „przyrodzony bieg handlu”. Atakując merkantylisty-czną doktrynę bilansu handlowego fizjokraci oceniali korzyści wymiany międzynarodowej za pomocą znacznie trafniejszego kryterium proporcji ilościowych, czyli —mówiąc dzisiejszym językiem —„terms
7 Jakiej cywilizacji
H. Stroynowiki, Nauka pratua przyrodzonego, politycznego, ekonomiki poiiiyczney i prawa narodów. Dla pożytku publicznego w roku 1785 do druku podana, wyd. III, Wilno 1805, i. 193-194.