ką zasługą a bożą nagrodą, która cłc sprawia, że znaleźć się w kad nie znaczy bynajmniej znaleźć sięTr^SX towarzystwie . Ludzie — powiada! Słowa1 — nieużyteczni nikomu, którzy nu™ dus‘ 'jałmużną splamili, kilka ranków w kościele przebywali, zamknęli się w ciele własnym niby śliniący... I po kilku milionach milionów lat spodziewasz się znaleźć gdzieś zachowane na wieczność te karykatury ludzkości... Cóż?
rezult ;im ra
Czy nie roześmiejesz się serdecznie na dobro-duszność tych mieszkańców wiecznych wieczności" •. Jeśli więc de Vigny nie znajdował w piekle tych, którzy na wieczne potępienie istotnie zasłużyli, to Słowacki nie spotykał w raju prawdziwych świętych. Dla niego bowiem zbawienie było sprawą człowieka i tylko człowieka, miarą osiąganej trudem własnym zasługi. Dokonuje się ono bez udziału Boga, ^ który został pozbawiony tytułu „dawcy łaski”. Bóg ze zbawienia nie może nikomu uczynić prezentu. To człowiek sam musi się zbawić, w autonomicznym wysiłku dążąc do osiągnięcia doskonałości przez całą historię rodzaju ludzkiego, ba, historię całego ziemskiego globu.
Tyle w planie religijno-moralnym. Natomiast w perspektywie metafizycznej teoria reinkarnacji stała się ogniwem pośredniczącym pomiędzy wizją „krainy ducha" a światem cielesnym, łącząc dwa różne bieguny przeżywanej rzeczywistości w integralną całość. „Duch — pisał Mickiewicz — został stworzony na to, by postępować naprzód, by iść ku Bogu”. Jednakże droga ta nie może dokonać się poza światem. Dopiero ucieleśnienie ducha otwiera przed nim możliwość postępu. Złączony z ciałem „wyrabia sięM i doskonali. A w ten sposób powołuje do życia
historię l w niej się stopniowo objawia. Doskonaląc siebie l postępując ku Bogu przemienia zarazem świat i podnosi go do wysokości Stwórcy. Taki jest właśnie tajemny sens kosmicznego procesu. U jego początku „słowo stało się ciałem’* — duch został uprzedmiotowiony w rzeczywistości świata. Od tego momentu rozpoczyna się proces wstępujący — kosmiczna ewolucja. Duch, w tęsknocie do utraconej ojczyzny, przez własny trud „wyrabia się” i usiłuje na powrót przemienić „ciało” w „słowo”, uświęcić więc świat i zjednoczyć go z jego boskim praźródłem. Tak to odyseja ducha, ów plan metafizyczny świata, została zjednoczona z odyseją rzeczy — planem historycznej ewolucji.
Idea reinkarnacji w planie metafizycznym zespalała tedy dwie sfery rzeczywistości: świat ducha i świat cielesny. Natomiast w planie historiozoficznym kojarzyła indywiduum z ludz-1 ką wspólnotą i historią. Zwrot ku sobie, ku własnej duszy, okazywał się bowiem zwrotem ku „prawdziwej” historii; nie tej „książkowej”, zajmującej się opisem „szpargałów”, lecz autentycznej, będącej progresywnym i stopniowym „rozwijaniem się" w dziejach ludzkich „jestestwa wewnętrznego, jego pochodem ku Bogu”. Wszak dusza ludzka preegzystowa-ła w poprzednich wcieleniach. Jej aktualne bytowanie stanowi zatem syntezę żywotów poprzednich, syntezę wielowiekowych usiłowań i dokonań. Dlatego człowiek, pogrążając się w sobie, we własnej duszy, bezpośrednio ujmuje i uobecnia całą przeszłość ludzkości, jej wielowiekowe trwanie, poczyna tedy żyć „życiem wielu narodów, wielu ludów i bardzo wielu wieków” (Mickiewicz). Zwracając się ku sobie wykracza więc niejako poza siebie, w historyczną przeszłość. Pojnmje jednak tę nrzeszłość nie jako martwe składowisko faktów i zdarzeń, lecz jako przeszłość żywą,
Mistyka
65
Wykład nauki, cyt. wg J. o. Pawlikowski
Słowackiego, Warszawa 1909, g 249.